Rozdział 6

3.9K 111 231
                                    


- Za co? - Wymamrotałam z kompletnym zdezorientowaniem.

Z ust Alana wypłynęło przydługawe odetchnięcie. Nie rozumiałam, za co przepraszał. On cholernie rzadko przepraszał.

- Za to, że musicie mnie widzieć w takim stanie. - Zaczął, a dopiero później usiadł na brzegu łóżka, jednocześnie zaciskając przy tym szczękę. - Za to, że obie przeze mnie płaczecie. - Odparł bardzo wyraźnie, co nieskrycie mnie zadziwiło. - I za to, że Oskar musi się wkurwiać i martwić o takiego idiotę jak j..

- Ty się tylko prosisz o drugi wpierdol. - Brunet gwałtownie mu przerwał. Nasze spojrzenia od razu na nim wylądowały.

Jane dyskretnie szturchnęła swoją drugą połówkę łokciem, jednocześnie przesyłając mu upominające spojrzenie. Oskar tylko odetchnął w głuchej ciszy.

- To może jutro? Wybacz, przyjacielu, ale dzisiaj już nie mam siły. - Wymamrotał całkowicie poważnie, jednak każdy doskonale wiedział, że jego powaga nie była dosłowną powagą.

Rozchyliłam kącik ust, a zacisk na koszulce minimalnie zluzowałam. Moje tęczówki ponownie wylądowały na zmizerniałym Alanie.

- Wymagasz od siebie niemożliwego. - Wypowiedziałam kilka cichszych słów, które skierowałam wprost do chłopaka.

Czarnooki w pewnej chwili opuścił swoje plecy na materac, pozostawiając tylko krańce nóg nad podłogą. Milczał przez dłuższy moment.

- Nie ma rzeczy niemożliwych. - Odparł na lichym oddechu.

- Oni grali nie fair w stosunku do ciebie. - Usłyszałam przytłumiony głos swojej przyjaciółki, jednak nawet na nią nie spojrzałam. Wciąż wpatrywałam się w leżącego chłopaka.

- W takich sytuacjach nie ma żadnych zasad. - Zaszemrał, przymykając powieki. Swoją jedną rękę zarzucił na obolałe miejsce przy żebrach. - Powinienem sobie poradzi..

- Dlaczego nie dopuszczasz do siebie faktu, że ty też czasem potrzebujesz pomocy? Nie obwiniaj się za swój stan, bo nie miałeś na niego wpływu. Przestań zwalać wszystko na siebie, do cholery. - Wtrącił się nasz przyjaciel z impulsywnością.

Mimo słów, które wypowiedzieli w jego stronę, nadal nie spuszczałam wzroku z chłopaka. Z posępnością w oczach przyglądałam się pokiereszowanej sylwetce Alana, a później z trwogą przykułam tęczówki na jego drgającej dłoni, która spoczywała w okolicach żeber.

- Nie potrafię przegrywać. - Tym zdaniem postawił znaczącą kropkę, którą trudno było przeskoczyć.

Już rozchylałam usta, ale powstrzymałam słowa, bo brunetka stanęła tuż nieopodal mnie. Skierowałam spojrzenie na wystawioną w moją stronę rękę Jane. W jej dłoni znajdowało się kilkanaście wilgotnych chusteczek. Dopatrzyłam się także Oskara przy framugach, który już chciał podważyć zdanie Alana, ale postanowiłam, że to ja przeskoczę kropkę, którą postawił czarnowłosy.

- Sądzisz, że przegrałeś? - Zapytałam, ale spojrzałam na wyraz twarzy dziewczyny, jednocześnie wyprzedzając argument Oskara. Posłałam smętnej Jane wdzięczne spojrzenie, a z jej dłoni wzięłam chusteczki.

Zerknęłam na przymknięte powieki czarnookiego, czekając na jakikolwiek odzew z jego strony. Pociągnęłam nosem, a później przetarłam dłonią swoje wilgotne policzki. Dopatrzyłam się, jak znacząco zaciska dłoń w miejscu swoich żeber, a następnie luzuje. Zapanowała cisza, podczas której skierowałam się do chłopaka.

Usiadłam na brzegu łóżka, jednocześnie odkładając ubrudzoną koszulkę w losowe miejsce na materacu. Zanim cokolwiek powiedział, musiał pochwycić kilka słabszych i stabilniejszych oddechów.

Sparks Of Hope Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz