Rozdział 18 (1/2)

2.2K 77 40
                                    

***

- Załóż to. - Nakazał.

- Pierdol się. - Wymamlałam pod nosem, wpatrując się w losową stronę pustego i słabo rozświetlonego parkingu.

- Chciałaś jechać, w takim razie załóż. - Powtórzył.

- Nie założę tego tylko dlatego, bo ty tak chcesz. - Oznajmiłam, nawet na niego nie zerkając.

Za swoimi plecami usłyszałam przeciągłe odetchnięcia naszych przyjaciół. I znów byłam bohaterką, ale tylko dlatego, bo nie byliśmy sami. Za mną stał Oskar, Noah i Nicholas. Cała ich trójka była nie tylko oniemiała moją obecnością, ale i zaniepokojona. Oni nie mogli pojąć, w jaki sposób znalazłam się tutaj z Alanem. Co zrobiłam, że się na to zgodził. Zrobiłam to w sposób doszczętnego wyprowadzenia go z równowagi. Ale to nie usprawiedliwiało faktu, że był istnym popaprańcem! Gdyby nie to, że chciałam za wszelką cenę być przy odwiedzinach Wesley'a, w życiu nie wsiadłbym z nim znów do samochodu. Ten człowiek był nieobliczalnym idiotą. Czy jemu coś się poprzewracało w głowie po tym wypadku?

Jego wszystkie słowa nie mogły wyjść z mojego umysłu. Cały czas je przetwarzałam i próbowałam pojąć.

Psychicznie wciąż nie potrafiłam się pozbierać. Nie miałam pojęcia, jak to zrobił. Jak zrobił to, żebym straciła oddech i mnie zabolało, ale później nie odczuła tego znacząco fizycznie. Wciąż bolała mnie szyja, ale przeczuwałam, że była tylko lekko czerwona w miejscach odbić jego palców. Podejrzewałam, że żadne niepokojące i mocne ślady nie ujawnią się za kilka godzin. Zrobił to tak, aby sprawnie mnie poddusić, ale nie pozostawić widocznych i sporych skutków ubocznych. Tak jakby wcale się to nie wydarzyło. Jakbyśmy wiedzieli o tym tylko my i nasze psychiki, ale nie ciała. A przynajmniej moje ciało, bo na jego przedramieniu symptomy zostały. Nie sądziłam, że da się sprawić komuś ból i odebrać możliwość oddychania bez pozostawiania po sobie większego śladu, który mógłby zaciekawić naszych przyjaciół. To było przerażające. Wokół panował mrok i ciemność, dlatego jeśli miałam rozognione fragmenty szyi, nikt nie był w stanie tego dopatrzyć. Nasi przyjaciele tego nie widzieli i nie mieli możliwości zobaczyć. A nawet jeśli, to nie byłby to mój problem, ale czy naprawdę chciałam mówić o czymkolwiek? Nie, nie chciałam, bo w mojej głowie panował chaos.

I w tym wszystkim nasuwały się pytania —  Czy on to naprawdę zrobił? Czy on naprawdę to wszystko powiedział? Dlaczego to powiedział?

Chaotycznie wzdrygnęłam, bo Alan rzucił w moją stronę granatową bluzę, którą wyjął z bagażnika. Nie byłam skora jej brać, bo byłam na niego podświadomie wściekła. Co on sobie właściwie myślał, do cholery? Może i zbyt bardzo go denerwowałam i wyprowadzałam z równowagi, ale czy on był zdrowy na rozsądku?!

Zacisnęłam dłonie na bluzie chłopaka, która trafiła prosto na moją klatkę piersiową. Łypnęłam na Alana, który zarzucił drugą bluzę w ciemnej barwie i już chciał zamykać bagażnik swojego samochodu. Przerwał tę czynność, bo mocno się zamachnęłam i z impetem oddałam mu górną część ubioru. Trafiłam bluzą w jego boczny profil twarzy z odległości jakichś dziesięciu stóp.

- O Jezu. - Sarknął pod nosem. Zmrużyłam oczy, gdy pochwycił za bluzę i obdarzył mnie podirytowanym spojrzeniem. - Musisz być taka konfliktowa?

Patrzyłam na niego jeszcze moment. Zmierzyłam przyciemnione rysy twarzy Alana, a później znów odwróciłam spojrzenie w losową stronę. I po części robiłam mu na złość, ale tylko po części. Nasi przyjaciele milczeli, bo na pewno zauważyli, że było coś nie tak. Nie chcieli pchać się między młot a kowadło. Zachowywałam się jak wściekła osa, a Alan ledwo wytrzymywał.

Sparks Of Hope Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz