Rozdział 21

1.1K 40 20
                                    


Bo to było coś więcej niż tylko nieodpowiedzialna zabawa. A może były to kolejne progi, na które skazywał nas los? Może podjął decyzję, aby wystawić nas na kolejną próbę? Próbę, jak się zachowamy, co zrobimy dalej, jakie kroki podejmiemy i czy właściwie zasługujemy na kolejne szansy, aby odnaleźć szczęście za wysokim murem.

Nie usłyszałam od niego odzewu. Jedynie bardziej otulił mój policzek dużą dłonią i długimi palcami. I wtedy narzuciłam na siebie w pewnym rodzaju poczucie winy. Może niepotrzebnie albo potrzebnie? Nie był świadomy, że dogadałam się z Demirem. Blondyn był zszokowany faktem, że byłam w Chicago również z Alanem i że to właśnie on miał śmiertelny wypadek. Mimo wszystko zgodził się pomóc, mówiąc, że weźmie urlop na żądanie, co nieskrycie mnie zaskoczyło. Alan nie wiedział, że już za moment Demir miał się pojawić w Chicago. Mało tego — miał pomóc przy naprawie jego Mustanga.

- Czy ta kolorystyka była celowa? - Usłyszałam kompletnie znikąd. Wtedy postanowiłam udawać, że nie wiedziałam, o czym właściwie mówił.

- Która? - Mruknęłam pod nosem.

W jakimś oniemieniu poczułam, jak wpierw poprawił kraniec czarnej kiecki na moim udzie. Przetarł moją dolną wargę, a przy tym nieznacząco rozmazał mój krwawy błyszczyk. I całej egzystencji czynu Alana towarzyszył również jego wzrok, który wdzierał się w moje oblicze.

- Czarny z czerwonym? - Odezwał się w momencie, gdy otworzyłam powieki. - Jane była ubrana na biało. - Dodał, pozostawiając palce na mojej szczęce.

Nie miałam konkretnych umów ze swoją przyjaciółką. Brunetka obrała jasny styl. Ja obrałam ciemny. Choć żadna z nas o tym nie wspomniała, to byłam pewna, że nasza kolorystyka nie była przypadkowa.

- Bo kolor biały pociąga Oskara najbardziej. - Przyznałam bez owijania w bawełnę.

- A ty ubrałaś się na czarno i pomalowałaś usta na czerwono, bo uznałaś, że to ładne? - Powątpiewał.

- Tak, uznałam, że to ładne. - Odpowiedziałam, wyczekując jego dalszych dociekań.

- Uznałaś, że to ładne dla mnie, czy dla ciebie? - Uniósł brwi, przypatrując się mojej uśmiechniętej mimice.

I wtedy sama sobie zadałam to pytanie. Co miałam na myśli, zakładając na siebie czerwoną bieliznę i czarną sukienkę? O czym myślałam, malując swoje usta na krwawą czerwień? Nie myślałam tylko o sobie.

- Uznałam, że to ładne dla mnie, a że ciebie to cholernie kręci. - Wyznałam, wciskając palec wskazujący do klatki Alana, aby dodatkowo wyróżnić jego osobę w swojej wypowiedzi. Wtedy rozchylił usta, a na moje cwane oblicze patrzył z pewnym potępieniem.

- Nie nadużywaj tej wiedzy. - Wraz ze swoimi słowami, pochwycił za mój drobny nadgarstek, na którym wciąż znajdowało się śladowe i już słabo widoczne zasinienie sprzed dwóch dni. Cieszyłam się, że tamtejszego dnia nikt nie zwrócił na nie uwagi. Wystarczyło mi tłumaczenie się samej Jane.

Moja dolna warga delikatnie drgnęła, gdy odsunął moją dłoń od swojego torsu. Palce Alana zniewoliły mój nadgarstek niemal identycznie jak w ubiegłym czasie. Moja skóra samoistnie zamrowiła pod jego opuszkami, ale znów nie poczułam normalnego bólu. Zaintrygowana wryłam spojrzenie w jego spokojne oblicze. Doprowadził nasze dłonie aż za moje plecy, co przymusiło mnie do lekkiego pochylenia się w tył. Drugą ręką nadal podpierałam swój ciężar ciała na blacie biurka.

- Nawet nie zdążyłam dobrze się wdrożyć, a ty już mówisz o nadużywaniu. - Mlasnęłam, na co zmrużył powieki. - Wiesz, że jest to bardzo satysfakcjonujące? - Walnęłam po chwili.

Sparks Of Hope Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz