Rozdział 2

4.8K 123 339
                                    

- Mówiłam ci, do cholery. Mówiłam ci, żeby im powiedzieć! - Dosłyszałam za swoimi plecami również głos Jane, który był nieco poddenerwowany. - Nie, nie, bo mnie zajebią. - Zmieniła swój ton, cytując słowa Oskara.

Czułam się, jakbym była w kompletnie innym wszechświecie. Nie reagowałam na żadne słowa, a jedynie wpatrywałam się w ciemne tęczówki chłopaka, które nie sądziłam, że jeszcze kiedykolwiek ujrzę na oczy.

- Nie, nie, nie. - Wydusiłam ledwo i bardzo cicho pod nosem.

Byłam pewna.

Byłam pewna, że ten rozdział w moim życiu się zakończył.

Myślałam, że kartki z tego rozdziału już dawno wyrwałam i spaliłam w swoich płonących cierpieniach.

Myliłam się.

Cofnęłam się dwa kroki wstecz, o mało nie wpadając na drugi motocykl. Chłopak widział moje przerażenie, dlatego swoje usta lekko rozchylił, a kask położył na siedzeniu pojazdu.

Każdy jego nawet najmniejszy ruch działał na mnie jak brzytwa. Nie mogłam pojąć tego, co właśnie się wydarzyło.

Czarnowłosy wpatrywał się we mnie nieustannie. Na jego obliczu można było zauważyć nie tylko zdrętwienie, ale także strapienie, które było spowodowane moimi niepokojącymi emocjami.

Odetchnęłam martwo, a swoje kołowate nogi poruszyłam, omijając motocykl.

Moja dusza wydzierała się na całe gardło. Szlochała z powodu przeszłości, która łączyła nas w każdym możliwym sensie tego słowa, jednak nie potrafiłam pokazać tego na zewnątrz. Tony łez, które wylewałam przez wszystkie miesiące, sprawiły, że zrobiłam się pusta, wybrakowana bez odwrotu.

Zacisnęłam usta w wąską linię, gdy skierowałam się w stronę wejścia do salonu. Kask i kluczyki, które nadal trzymałam, oddałam do rąk mojego przyjaciela. Również ściągnęłam rękawice i także je zwróciłam. Z gardła nie potrafiłam wydusić żadnego sensownego słowa. Oboje patrzyli na mnie ze zmartwieniem i rozczarowaniem.

- Victoria, proszę cię, stój. - To był kolejny krok do mojego psychicznego upadku.

O Boże.

Minęłam ich dwójkę, ale już po momencie stanęłam jak słup soli.

Czy to się działo naprawdę?

Do moich bębenków dostał się głos, ten głos, który od zawsze był w mojej pamięci, był w mojej głowie, był w mojej duszy, był w moim sercu.

Głos, który setki razy sobie wyobrażałam i odtwarzałam w umyśle każdego wieczoru, gdy wycierałam łzy w poduszkę i łamałam się na tysiące kawałków.

Intrygujący, ostry głos, który nie wiele się zmienił.

Działał na mnie tak samo.

Zacisnęłam siłowo swoje powieki, a później je uchyliłam. Przełknęłam ślinę przez gardło z potężnym utrudnieniem, próbując wydobyć z siebie przynajmniej kilka słów.

Czułam jego obecność za swoimi plecami. Czułam ją cholernie. Jednak nie potrafiłam wziąć się na odwagę, aby ponownie spojrzeć mu w oczy.

- Za chwilę, za chwilę. - Wymamrotałam na bezdechu.

Z bólem serca ponownie ruszyłam do przodu i popędliwie skręciłam do biura. Drzwi zamknęłam, następnie przykułam do nich swoje plecy.

Momentalnie przymknęłam powieki, bo czułam, że potrzebuję chwili. Chwili, która uświadomi mi wszystko, co się wydarzyło.

Sparks Of Hope Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz