Rozdział 9

3.8K 105 188
                                    

- Przez przypadek. - Odparłem bezsensownie, bo naprawdę nie wiedziałem, jak się z tego wytłumaczyć.

- Co? - Zapytała tak, jakby nie dosłyszała.

Patrzyła na mnie z ogłupieniem, jednocześnie wprawiając moją osobę w jeszcze gorsze zagubienie. Nie byłem szczery z Victorią w najważniejszych kwestiach, dlatego przynajmniej w tych mniej istotnych sprawach chciałem być prawdomówny. Wiedziałem, że moje kłamstwa nie polepszają sytuacji i prędzej, czy później i tak wyjdą na jaw. Szczerość była ważną zasadą, którą łamałem. Wiedziałem, że nie będzie dobrze, bo wciąż się łudziłem, że Victoria nigdy nie odkryję moich kłamstw.

- Uderzyłem butelką szamponu. - Wymamrotałem krótko, a później rzuciłem spojrzeniem na cząsteczki szkła. Palnąłem taką głupotę, że aż sam nie mogłem w to uwierzyć.

- Butel.. o czym to mówisz? Dlaczego? - Zadała pytanie za pytaniem, co nie było niczym dziwnym.

To była jedna z najgłupszych rzeczy, jaką kiedykolwiek powiedziałem. Nie dość, że wszelakie szampony i żele znajdowały się w kabinie prysznicowej, to na dodatek wyglądały na naprawdę nietknięte.

- Bo mi się nie spodobała. - Wtedy przeszedłem samego siebie.

Przetarłem swoje powieki, bo wypowiedziałem się w taki sposób, jakbym był przynajmniej chory psychicznie. Nie wykluczałem faktu, że mogłem być pierdolnięty, ale nie w tym sensie. Ze strony blondynki nie usłyszałem nawet szmeru, dlatego dość prędko na nią spojrzałem. Zatrzepotała swoimi rzęsami, a jej usta były delikatnie rozchylone.

- Nie spodobała? - Puściła mi krzywe spojrzenie, jednocześnie zerkając w stronę kabiny prysznicowej.

- Tak, krzywo się popatrzyła. - To przerosło poziom mojej głupoty. Słowa, które wymawiałem były coraz bardziej zabawne i niewiarygodne.

Powietrze z jej ust wydostało się bardzo przeciągle. Wykonała dwa ostrożne kroki do mojej osoby, ledwo co omijając stopą ostre kawałki szkła.

- Dlaczego rozbiłeś mi lustro? - Zapytała wprost. Wtedy już nie miałem zamiaru w dalszym ciągu robić z siebie durnia.

Dziewczyna przystanęła w miejscu lekko ode mnie oddalonym. Jej mina nie ukazywała gniewu, a doszczętne zdezorientowanie i pewną marność. Wpatrywała się we mnie tak bardzo uważnie, jakby chciała wydostać każdą myśl z mojej głowy.

- Bo się zdenerwowałem. - Oznajmiłem stonowanym tonem głosu. Zdawałem sobie sprawę, że to nie było dobre wyjaśnienie. - Tak po prost..

- Tak po prostu? - Przerwała mi, dlatego pozostawiłem uchylone usta. Jej mina dopiero po chwili ukazała lekką kpinę. - Czy to jest jakiś żart? Wyglądam na aż tak naiwną? - Zapytała ze sztucznym prychnięciem.

- Victoria, ni..

- Akurat to jest prawda. Jestem czasem naiwna i już nie raz się o tym przekonałam, ale taka po prostu jestem. - Po tych słowach z jej ust pomyślałem tylko i wyłącznie o sobie. Zdania blondynki zasugerowały mi, że wiele razy pomyliła się co do mojej osoby. - Ale nie mogłabym nie zauważyć, jak cholernie mnie kłamiesz. Tak bardzo kłamiesz! Wszystko ukrywasz! - Uniosła się nerwowo, a zarazem tłumnie. 

Mimo że wiedziałem, jak bardzo miała rację, trudno było mi się do tego jawnie przyznać.

- Ale ja się po prostu wkurwiłem! - Próbowałem jakkolwiek się wybronić, jednak popełniłem kolejny błąd. Odpowiedziałem blondynce tym samym wysokim tonem, który dostałem od niej.

Usta Victorii zacisnęły się w cienką kreskę. Wpatrywałem się w jej tęczówki podczas ciszy, która nagle zapadła. Ona patrzyła się na mnie, a ja na nią, ale jej wyraz twarzy nie podpowiadał wiele.

Sparks Of Hope Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz