Rozdział 20

3.8K 105 100
                                    

Gdy jesteś szczęśliwa — Nie podejmuj decyzji.

Gdy jesteś smutna — Nie podejmuj decyzji.

Emocje mogą władać myślami i wpływać na podejmowane przez nas decyzje.

Bo wystarczy jedna decyzja, aby wszystko się zmieniło. Czasem na gorsze, a czasem na lepsze. Nawet jeśli na gorsze — tak miało być, bo wszystko dzieje się po coś. Każdy jest kowalem swojego losu. Życie podsuwa nam pod nos lawiny decyzji, ale my niekiedy nie potrafimy ich racjonalnie wykorzystywać. Często pojawia się lęk przed czymś, czego nie znamy. Boimy się zmiany, a później żałujemy, że nie odważyliśmy się przeskoczyć tego wysokiego muru. Ale wtedy jest już za późno, bo mur staje się nierealnie za wysoki, wzrastając co rok o cegiełkę. Musimy podejmować decyzje. Nawet jeśli okażą się złe, jesteśmy zwycięzcami, bo przynajmniej próbowaliśmy. Byliśmy młodymi ludźmi, którzy podejmowali decyzje raptownie, nie raz bezmyślnie. A może po prostu to nie był odpowiedni czas? Może miało się to wszystko wydarzyć wcześniej lub później? A może jednak nigdy nic nie powinno mieć miejsca?

Ale dlaczego o tym właściwie myślałam, bujając w obłokach snu? Myślałam o tym, bo sądziłam, że Chicago stało się lepszym Londynem. Byliśmy tymi samymi ludźmi, gubiącymi się w swoich własnych decyzjach.

Sęk w tym, że ja nie żałowałam. Mogłam potępiać tylko siebie za to, że nie trzymałam się swoich wyrzeczeń. Ale co z tego? Alan był moim wyrzeczeniem, którego wcale nie chciałam się wyrzekać. Czy to realne, abym wyparła się kogoś, kto błąka się gdzieś głęboko we mnie? Przecież zawsze gdzieś tam był. Zawsze, ale nieraz tego nie odczuwałam. Fakt, faktem. Ciemnych tęczówek nie ujrzałam ani razu przez dwa lata. I choć nie wiedziałam, to pilnował, aby w New Mill włos nie spadł mi z głowy. W błędzie przeżywałam dni i noce, sądząc, że tylko Demir, Oskar i Jane o mnie pamiętali.

- Nie marnuj tego. Nie rezygnuj z tego, co kochasz. - Głosy dobiegające z kuchni zaczęły wpraszać się do mojego uśpionego umysłu.

- Nie chcę rezygnować, ale nie mam wyjścia. - Razem z tym głosem, mój sen poszedł w zapomnienie. - Nie przyjmę od ciebie pomocy.

- Nie przyznasz się do tego, ale wciąż masz do mnie żal. - Wybełkotał znany mi młody mężczyzna.

Wtedy uchyliłam ciężkie powieki. Do moich oczu błysnęło światło dzienne. Tuliłam brzeg kołdry, która swoim fiołkowym zapachem wołała do snu. I przez chwilę jeszcze nic nie czułam. Dopiero gdy leniwie przekręciłam się na plecy, ujawniła się rzeczywistość. Zacisnęłam szczękę, bo moje uda niemalże mrowiły od bólów mięśniowych. Moja szyja drętwiała przy każdym drgnięciu, wysyłając pojedyncze bóle do mózgu. To, co przeżyłam tamtej nocy, nie było snem. To wszystko naprawdę się wydarzyło. Naprawdę byłam na absolutnym skraju paniki, a gdy pojechaliśmy do Blancy, na absolutnym skraju przyjemności i pragnień.

Do tamtego momentu czułam odciski jego palców na całym swoim ciele. Czułam jego błogie i namiętne pocałunki. Ślady jego ust na swoich wargach. Zaciętą walkę. Skurcze w brzuchu i to, jak straciłam przez niego zdolności. To wszystko oddawało poczucie, że zaznaczył każdy cal mojego ciała. Złamałam własną barierę. Złamałam własne przekonania, posuwając się do czegoś irracjonalnego. Oddałam się Alanowi w absolutnej całości. A on? On dał mi w zamian poczucie czegoś niezwykle namiętnego, czułego, a zarazem cholernie porywczego i brutalnego. Pokazał mi nowe uczucie, którego nigdy nie znałam. Czułość, beztroskość i namiętność przekazały mi uczucie rozpływającej się przyjemności. Brutalność i porywczość bezlitośnie mnie nakręcały, wywołując uczucie pragnienia. To dwa odwrotne połączenia. Gdy pomieszał te przeciwieństwa, uświadomił mnie, że seks nie jedno ma imię, które polubię. I kiedyś bym żałowała, że działałam pod wpływem emocji. Tamtego dnia nie żałowałam. Cholera, spróbowałam raz. Tamta mieszanka była jak toksyczny narkotyk. I ja już wiedziałam, że mimo skutków ubocznych, będzie mi tego mało. Będzie mi mało Alana, jego czynów, dotyku, ust i odczuć, o które mnie przyprawił. Mogłabym się oszukiwać. Mogłabym łgać, ale co by to dało? Te iskry już zostały rozjuszone. Sama na to pozwoliłam. Pozwoliłam, skazując się na późniejszy niedosyt. Choć jeszcze wtedy nie do końca o tym wiedziałam.

Sparks Of Hope Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz