— Żeby z nią zerwać, albo zerwać kontakt ze mną. — wydusiłem pewny siebie patrząc wprost w jego oczy.
Chociaż było mi ciężko to wydusić to musiałem to zrobić. Gorzej zrobiło się wtedy, gdy Minho nie wypowiedział żadnego słowa. Nie mogłem dłużej czekać na jego odpowiedź która nie nadeszła, więc minąłem go kierujac się do szkolnego budynku.
Gdy wróciłem do domu wciąż myślałem o Minho. W szkole było podobnie, bo nie mogłem przestać myśleć o tym co mu powiedziałem. Miałem ogromne wyrzuty sumienia, że nie podejmie takiej decyzji, jakiej ja oczekiwałem z resztą czego mogłem się spodziewać?
Wchodząc do pokoju mamy oznajmiłem, że po prostu jestem i mimika mojej twarzy automatycznie się zmieniła, gdy dostrzegłem tam ojca. W życiu się go nie spodziewałem.
— A Nando? — spytałem nie witając się. Wiedziałem że mama to zrozumie.
— Dohwan położył go na popołudniową drzemkę. Zasypia w jego ramionach tak szybko jak startuje torpeda. — uśmiechnęła się mama.
Ponownie spojrzałem na ojca, a bardziej na to co trzymał w dłoniach, a było to nic innego jak album ze zdjęciami.
— Na każdym zdjęciu się spóźniłeś.
Nie mogłem wytrzymać, żeby mu nie dogryźć. Zwyczajnie na to zasłużył.
— Taemin...
— Nie mamo. Dobrze wiesz, że mam rację i przestań go znowu bronić.
— Nie bronie, ale...
— Ale co?
Mama spokojnie odparła że Dohwan wciąż jest moim ojcem i sam tutaj przyszedł. Wprost oznajmiła, że nigdy go nie wyprosiła więc i tym razem tego nie zrobiła.
— Mogę pójść jeżeli tego chcesz.
Te słowa wypowiedział Dohwan, a następnie wstał z kanapy. Ja nie mrugając oczyma przytaknąłem i powiedziałem że ma stąd pójść.
— Dlaczego kłamiesz? — spytała spoglądając na mnie smutnym wzrokiem. — Wiem, że tego nie chcesz.
Przeniosłem na nią wzrok. Czułem, że po tych słowach zacząłem wstrzymywać łzy.
— Co?
Potem wszystko działo się tak szybko, że miałem wrażenie że nic wcale mnie nie dotyczy. Dohwan tak jak stał, tak podszedł do mnie i chociaż cofnąłem się o krok to nic nie dało, bo zamknął mnie w swoich objęciach. Automatyczne powiedziałem, żeby się odsunął, ale gdy tego nie zrobił próbowałem go odepchnąć, ale ani drgnął. Brakowało mi powietrza, a łzy przysłoniły cały widok.
— Odsuń się słyszysz! — miałem wrażenie że krzyczę, ale nie był to krzyk a zduszony głos.
Denerwowało mnie to. Denerwowało tak bardzo, że zacząłem okładać go pięściami, byle żeby mnie puścił. Nie było to nic specjalnego, bo szybko poczułem ogarniającą mnie bezradność.
— Już jestem...
Znieruchomiałem na moment wstrzymując oddech.
Co?
— Przepraszam że wcześniej mnie nie było. Nie jesteś sam Taemin. Tak bardzo cię przepraszam...***
— Chcesz porozmawiać? — spytał, gdy po całej tej sytuacji usiedliśmy w salonie mamy, czyli również w jej sypialni.
Chwilę wcześniej w jego ramionach wypłakałem się za wszystkie czasy, a i mama miała rację. Miała tą cholerną rację, bo chociaż powiedziałem aby wyszedł, to tak bardzo tego nie chciałem. Przecież zawsze na niego czekałem.
— Powiedziałem już wszystko wcześniej to co chciałem żebyś wiedział.
Przytaknął dając tym znak, że rozumie. Natomiast ja zapytałem o to, czy rozmawiał już ze swoją żoną. W końcu byłem ciekawy komu Dohwan uwierzył i czy znalazł w jej telefonie to co chciałem aby znalazł.
— Tak, chwilę z nią rozumiałem, ale domyślasz się zapewne że nie o wszystkim, bo podczas kłótni nie jest to łatwe.
Moja rodzicielka położyła na stoliku kawowym ciasto marchewkowe, które wczoraj piekła. Przysiadła się do nas w większości się nie odzywając dając nam w ten sposób jakiś kluczowy moment na rozmowę.
Wzruszyłem ramionami. Cieszyłem się, że nie muszę oglądać tego kabaretu.
— Może pójdziemy na obiad? — zaproponował aż uniosłem lewą brew.
Mama zakłopotana błądziła wzorkiem, gdy Dowhan oznajmił że ją również zaprasza i Nando tyle że będziemy musieli poczekać aż on się obudzi. Ma zamiar siedzieć tutaj tak długo? Chciałem zobaczyć na własne oczy jego zachowanie i nastawienie do tego wszystkiego, więc zgodziłem się.
— Właściwie to... Może idźcie razem i weźcie mi coś na wynos? Nando i restauracja to nie jest dobry pomysł. — stwierdziłem kłamiąc.
Gdy to powiedziałem tak oni obaj niezbyt pewni udali się na ten obiad. Nie było to nic dziwnego, bo przecież nie spędzali razem czasu, a jedyne co ich łączyło to moja osoba. Miałem całą chatę dla siebie, więc mogłem ponownie wrócić do denerwowania się w oczekiwaniu na decyzję Minho. Szczerze mówiąc to zaczynałem wątpić w to, że przystanie na moje warunki.
Nando przebudził się dwadzieścia minut po wyjściu rodziców. Nie miałem z nim problemu, bo po jedzeniu był szczęśliwy ciesząc buzię do bajek w telewizorze. Ja natomiast z telefonem w ręku czekałem na jakiś znak, a słysząc dzwonek do drzwi wystraszony aż podskoczyłem. Zanim otworzyłem drzwi na ręce wziąłem Nando. Na początku myślałem, że to może rodzice nie dogadali się w wzięli żarcie na wynos, ale widząc Minho...
Wstrzymałem oddech widząc jego twarz. Zbytnio się nie zastanawiając cofnąłem się, przez co Minho znalazł się w przedpokoju. Ostrożnie zamknął drzwi i zapytał o to czy jestem sam.
— Jestem z Nando. Mamy nie ma.
Trzęsły mi się ręce i dobrze że trzymałem Nando bo nie było dzięki temu tego widać. Minho dyszał niemiłosiernie, jakby przebiegł jakiś maraton. Chciałem go zapytać po co tutaj przyszedł i zaproponować coś do picia, ale on wyprzedził mnie swoim zachowaniem.
Nawet trochę przestraszyłem się gdy jego twarz znalazła się w zgłębieniu mojej szyi. Jakby chciał się gdzieś schować, a znalazł się tak niebezpieczne blisko! W każdym razie zrobiło mi się ciężko, bo z jednej strony trzymałem wciąż Nando na rękach, a z drugiej był on. Mały uznał to za świetną zabawę i swoimi tłustymi rączkami objął jego ramię wydając zadowolony okrzyk aż mu wyleciał smoczek z buzi.
— Minho nie rób tak... — szarpnąłem cicho przymykając oczy.
Nie przestawaj...
Nie odchodź...
Zostań...
Jak przez mgłę czułem jak Minho przejmuje ode mnie dziecko, dzięki czemu zrobiło mi się lżej. Nie mogłem oderwać od niego wzroku, a tak bardzo chciałem aby w końcu coś powiedział. Aby powiedział to co chciałem usłyszeć, ale nic z tego. Ten korytarz zrobił się bardzo przytłaczający i ciasny, ale najwidoczniej Minho nie chciał zostać długo skoro wciąż tutaj byliśmy i...
Zbliżył usta do moich dając w ten sposób swojego ~ smoczka. Nie spodziewałem się tego, aż moim ciałem wstrząsnęło jakby z zimna chociaż było mi strasznie gorąco. Potem szepnął żebym pozwolił mu się pocałować, że nie zrobi tego jeżeli ja nie chcę.
Jak mogłem nie chcieć? Miał do cholery się określić, ale jak mogłem nie chcieć całowania w jego wykonaniu?
— Na co czekasz? — spytałem niby obojętnie, a plecami oparłem się o ścianę.
Minho położył Nando na podłodze, a ten niczym torpeda poraczkował do salonu, wcześniej wziął smoczka z podłogi i sam wsadził sobie do buzi.
Wiedziałem że za chwilę będę musiał tam pójść, ale nie teraz bo nieoczekiwany gość domagał się uwagi w wyżej opisany sposób. Pocałunek nie należał do tych delikatnych. Nie był brutalny, jednak odczułem to tak jakby miesiącami za tym tęsknił, bo po chwili obaj byliśmy zmęczeni tą walką o dominację. Domyśliłem się, że on czeka na to aż ja poddam się i zagramy jego rytmem. Długo to nie trwało, bo nogi szybko zaczęły robić mi się jak z waty, a gdy odwróciłem głowę w bok, żeby uwolnić się od jego ust, to ten odchylił dekolt mojej bluzki rozciągając ją przy tym tylko po to, żeby pozostawić w okolicy obojczyka bordowy ślad. Ścisnąłem szczękę, żeby nie wydać z siebie żadnego głosu, a on wtedy po prostu wyszedł.
Minho po prostu wyszedł zostawiając mnie w takim stanie. Przez chwilę z szoku nie mogłem się ruszyć, a gdy to minęło tak wybiegłem za nim na klatkę schodową. Krzyknąłem jego imię, ale go już nie było.
Wróciłem do domu, żeby do niego zadzwonić, ale co by to dało? Poczułem się oszukany i wykorzystamy, a z jego strony się tego nie spodziewałem. Miałem ochotę wyć, ale ta niewiedza sprawiała, że nie wiedziałem jak właściwie powinienem się teraz zachować. Usiadłem na kanapie po czym chwyciłem za telefon żeby do niego zadzwonić.
Wykonałem pięć połączeń, ale on nie odebrał. Było mi przykro, bo rano myślałem, że potrafię nad tym wszystkim zapanować, ale myliłem się. To było straszne, bo w tej chwili przypomniała mi się sytuacja z Jinohem, a Minho o tym wiedział. Wiedział jak bardzo ten chłopak mnie zranił, a wcale nie był lepszy. Nie mogłem wytrzymać, więc wysłałem mu kilka wiadomości licząc na odpowiedź, ale nic z tego. Nie mogłem płakać, bo mama od razu by to zauważyła, a nie chciałem słuchać jej pytań. Brakowało mi prywatności.
Najgorsze było to, że mi na nim zależało i nie wiedziałem co mam zrobić.
***Z niecierpliwością czekałem na powrót rodziców, żeby po chwili ubłagać mamę aby przez godzinę zajęła się Nando. Natomiast mama nie dawała mi spokoju, bo zwróciła uwagę na moje zdenerwowanie i chciała znać powód i cel mojego wyjścia. Dowhan stanął po mojej stronie mówiąc żebym jechał tam gdzie chce, bo moja godzina już się zaczęła, a on przez ten czas zajmie się Nando.
Różnica była taka, że o Jinoh'u nie wiedziałem nic. Natomiast jeżeli chodzi o Minho to znałem bardzo dużo szczegółów, więc postanowiłem tego tak nie zostawić i to wykorzystać, a przede wszystkim wyjaśnić. Sama droga do niego trwała piętnaście minut, a gdy zaparkowałem na podjeździe było już szarawo. Dostrzegając jego samochód oczekiwałem, że go zastałem, ale gdy po pięciu minutach stania, dzwonienia i pukania nie otworzył mi...
Rozpłakałem się, bo z nagromadzonych emocji nie potrafiłem się już powstrzymywać. Chciałem wrócić do samochodu, ale Minho znalazł się w zasięgu mojego wzroku, bo... Najwidoczniej był na tyłach domu gdzieś na ogrodzie.
Rękawem kurtki wytarłem twarz. On podszedł do mnie i spodziewałem się jakiegoś krzyku typu co ja tutaj robię, ale Minho zapytał o to czy chce wejść do środka.
Przytaknąłem, bo nie mogłem wydusić z siebie słowa. On objął mnie ramieniem kierując w stronę drzwi, jakbym nie wiedział gdzie nam iść. Znowu zacząłem się trząść chociaż nie było mi zimno.
— Dzwoniłem... — szarpnąłem oskarżycielsko gdy znaleźliśmy się już u niego. — Dlaczego...
On nie dał mi dokończyć. Chwycił mnie za rękę i zaprowadził do salonu. W tym domu wiele się zaczęło...
— Dlaczego nie odebrałem? — spytał.
Minho przeczesał palcami swoją czuprynę. Spuściłem wzrok, bo tak cholernie mi na nim zależało. Przy nim czułem się jakbym nie był sobą, jakbym postradał wszystkie rozumy i...
— Dlaczego mnie tak traktujesz? — spytałem łamanym głosem.
Minho odchylił głowę do tyłu i okręcił się wokół własnej osi. Natychmiast przeprosił za swoje zachowanie tłumacząc, że dla niego również to wszystko nie jest łatwe.
— Chodzi o Nando? — bardziej stwierdziłem niż spytałem.
![](https://img.wattpad.com/cover/217545743-288-k786385.jpg)
CZYTASZ
Facet mojej siostry / 2min
FanfictionCo jeśli w oko wpadł tobie chłopak siostry, a ty jesteś zagubionym nastolatkiem w dodatku z dzieckiem? Potem tak rozpocznie się ICH HISTORIA takie tam, płatki z mlekiem, wisienka na torcie i kremowe latte. Kłótnie, wzloty i upadki. Trochę pikanterii...