Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie wiedziałem kim jest ta osoba. Profil całkowicie dla mnie niewidoczny, zdjęcie profilowe z jakiegoś memu, a imię i nazwisko wcale mi nie znane. Nie zatwierdziłem do konwersacji. Zdenerwowany oparłem się czołem o kierownicę. Musiałem opanować zbyt szybki oddech. Zawału dostałem, gdy Sohee zaczęła pukać w szybę mojego okna, więc natychmiast wysiadłem. Na rękach trzymała Nando, którego na bank ukradła przed chwilą niani. Otworzyłem drzwi i wysiadłem biorąc ze sobą torbę.
— Patrz jaki twój staruszek jest zmarnowany — mówiła do niego — A ma dopiero osiemnaście lat, powiedziałbyś?
Mały zaczął coś gadać swoim bardzo zrozumiałym gaworzeniem. Oczywiście wyciągnął swoje krótkie łapki ku mnie, jakby nie widział mnie wieki.
— Nando ty zdrajco — jękła niezadowolona — Dopiero co wzięłam cię na ręce!
Wziąłem od niej chłopca, który natychmiast schował się w zgięciu mojej szyi. Oby nie był to nawyk chowania się przed wszystkim, bądź bania się.
— Jest przyzwyczajony do mnie, ale to nie znaczy, że cię nie lubi... Gulmi gdzie jest?
Szliśmy razem w kierunku domu. Domyśliłem się, że Sohee musiała przyjść typowo do mojej siostry, a nie do mnie, a to że się pojawiłem, to się zjawiła.
— Ogląda jakieś filmy na YouTube z paznokciami — westchnęła unosząc ręce w górę i po chwili bezradnie je opuściła — Chyba serio liczy na sukces.
Wcale mnie nie obchodziło czym zajmuje się Gulmi. Jej sprawa, że łączy tyle fachów.
— Chyba masz tego dosyć?
Potwierdziła głową. Sohee wiedziała o sytuacji z moją byłą i matką, bo po jakimś czasie jej się zwyczajnie wygadałem. Trochę jednak myślałem, że Gulmi i tak ruszyła wcześniej z nią mój temat, ale no... Co do tego to byłem ostrożny i nie chciałem jazgotać na prawo i lewo, chociaż miałem wtedy dużą potrzebę. Lubię Sohee, jednak szkoda, że jest przyjaciółką Gulmi.
Jakie było moje zdziwienie, gdy zobaczyłem w domu ojca. Zazwyczaj o tej godzinie jeszcze pracował. Szybko się przywitaliśmy, po czym poszedłem do pokoju zameldować się niani. Kobieta kończyła akurat prasować ubranka Nando. Dokończyła jedne śpioszki, i zostawiła sobie jeszcze nieskończona kupkę gdzieś na sofie. Po informacjach jakie od niej uzyskałem wyszła jak zawsze.
Ojciec poszedł na leniwca i zamówił dzisiaj żarcie z fast fooda. Soyeon nie było od rana, więc może dlatego ojciec wrócił wcześniej, bo wiedział, że będzie mieć trochę luzu.
— Spaghetti moje! To było specjalne zamówienie! — krzyknęła Sohee i zwinęła plastikowy pojemniczek, nie patrząc, czy jest tam jej danie.
Odrabiałem fizykę w salonie, a Nando siedział szczęśliwy w swoim bujaczku. Brakowało mi miejsca w pokoju, dlatego stał tam.
— Wziąłem tobie dwie porcje, bo wiem, że lubisz zjeść — zażartował mój ojciec i zrobił niewinny uśmiech.
— No wie pan co!
Podczas gdy ona szturchała się z Dohwanem niczym dzieci, Gulmi przeglądała resztę opakowań. Sam zapach dań sprawił, że odechciało mi się jeść. Z głowy wciąż nie mogła wyjść mi wiadomość wysłana z tego głupiego konta. Strasznie się tym przejąłem i oczywiście napisałem do Jinoha, który był w pracy, więc tak szybko mi nie odpisze. Jednak czekałem jakoś na tą wiadomość. Potrzebowałem w tej chwili jakiegoś pocieszenia i wsparcia.
— Taemin, nie jesz? — spytał.
— Jak nie lubisz pizzy, to oddam ci jedno moje spaghetti.
Nie miałem ochoty, jednak odpowiedziałem, że za chwilę zjem.
— Jesteś za chudy — rzekła siostra, a mój ciemny wzrok zatrzymał się przez chwilę na niej — Jak tak siedzisz po turecku, to mam wrażenie, że masz dwanaście lat.
Dohwan i Sohee zaczęli spoglądać to na mnie i siostrę, ja natomiast złapałem laga mózgu.
— Ja nie mam problemu z tym jak wyglądam. Dobrze mi tak jak jest.
— Jesteś z Jinem z tego samego roku — mówiła machając widelcem — A ty w porównaniu z nim to szczypiorek.
— W sensie, że ma płaski zad? — spytała Sohee.
Ojciec zaczął się śmiać, a ja podparłem się o narożnik sofy ręką, bo moja głowa aktualnie okazała się za ciężka. Czy w tym domu nie było zakazanych tematów?
— W sensie, że jak dmuchniesz to się obali — sprostowała.
Zmrużyłem oczy. Przecież wyglądam normalnie, co mnie obchodził mój brat który na bank siłownie uważał za swój drugi dom. Potem wtrącił się Dohwan, że on w moim wieku wyglądał identycznie jak ja, że też był jak szczypiorek.
— Płaskie zady, szczypiorki, dmuchawce, co jeszcze? Może pogadamy o czymś innym?
— Obraziłeś się? — spytała niewinnie hiena robiąc buzię w ciup — Nie powiedziałam nic takiego.
Cóż, nie moja wina, że jej słowa zaczęły działać na mnie jak płachta na byka. Cokolwiek by nie powiedziała, to i tak strasznie wszystko mnie irytowało.
— Nie umiesz trzymać języka za zębami — sprostowałem.
— O co ci chodzi?
— Myślę, że Taemin ma żal do ciebie, że wyglądałaś sytuację o guziku — wtrącił się ojciec, bo czuł już gorącą atmosferę.
— To była matką dziecka, powinna wiedzieć o takich sprawach.
— Matka, która chciała oddać Nando — tym razem odezwała się Sohee.
Ojciec dał wypowiedź, czy powinna, czy może też nie, ale mimo wszystko nie pokazywało to mojej osoby w dobrym świetle, gdy zwyczajnie uczę się na własnych błędach. Nie lubiłem być przedstawiany jako ten gorszy.
— Powinniśmy sobie pomagać, a nie dawać kłody pod nogi — powiedział na koniec.
Milczałem, bo nie chciałem dalszych kłótni tym bardziej złości macochy, gdyby coś poszło nie po mojej myśli.
Wtedy w drzwiach od garażu wyłonił się mój brat, w jakimś śmiesznym roboczym kombinezonie. Rozejrzał się orientacyjnie po pomieszczeniu, po czym gestem ręki pokazał, że mam przyjść.
— Chodź na chwilę — dodał po chwili.
Czy to dlatego, że tylko ja nie jadłem? Odłożyłem książki na bok i udałem się za nim. Nie bałem się o malucha, bo wiedziałem, że ojciec będzie miał na niego oko. Widząc jego samochód i otwartą maskę, zdążyłem ogarnąć sytuację, że grzebie coś w swoim super aucie. Wywróciłem oczami, czego na szczęście nie zauważył, za to ja zauważyłem Minho. Moje serce niemal wyleciało mi z klatki piersiowej. Dlaczego tak stresowałem się jego obecnością? Jeszcze wisienką tego wszystkiego było to, że on również miał kombinezon ubabrany jak sto koni, tyle że prezentował się w nim fenomenalnie.
— Wsiądziesz za kółko? — spytał brat, dzięki czemu sprowadził mnie na ziemię.
Nie mogłem wydusić z siebie słowa, więc tylko pokiwałem głową i pomachałem ręką w kierunku Minho. Wstydząc się, nawet nie spojrzałem czy mi odmachał.
Usiadłem zadem w jego samochodzie. Dobrze że się opanowałem, bo otworzył bym gębę ze zdziwienia. No cóż, nie byłem wychowywany w luksusach, a też nie chciałem mieć oczu jak brylanty, aby dało się to po mnie poznać. Nie było się czym chwalić.
— Dodaj gazu! — wydarł się, po czym na pewno obaj mieli łby nad silnikiem auta.
Wzruszyłem ramionami i depnąłem. Niestety za mocno, co zwrócił uwagę. Wytknąłem w jego kierunku język, czego nie zobaczył, bo nawet ja ich nie widziałem. Nudzi im się czy co? Wątpię, aby po tak krótkim użytkowaniu się zepsuł.
— Daj wsteczny!
Chwyciłem już gałkę i chciałem poszukać pedał sprzęgła. Chwila...
Automat?!
Jak to się robi? Zmarszczyłem czoło, poszukując jakiejś podpowiedzi. Domyślałem się, że litera "R" jest jego odpowiednikiem, jednak miałem to tak po prostu zmienić? Mam wyjść na takiego co się nie zna?
Nie przy Minho...
Nie chciałem popsuć bratu auta. Zdenerwowany przełknąłem ślinę.
— Już? — spytał.
— Ja nie jeździłem automatem... — wydusiłem niepewnie, po czym poczułem jak lewa noga mi dygocze.
— Nie jeździłeś automatem?!
Tym razem wydarł się zdziwiony Minho. Zamknął maskę auta z hukiem i o mało nie przywalił przy tym Haejinowi w łeb, a ja ze strachu się wzdrygnąłem. Podszedł do strony kierowcy i bez żadnych krempacji zaczął mi tłumaczyć o co chodzi. Do mnie nawet nie trafiały słowa, jakie mówił, bo wystarczyło to, że mówił. Dlaczego on tak potrafił idealnie złapać kontakt, a ja nie?
No tak, jestem gejem, to jest przyczyną.
Wcisnął guzik, aby odsunąć trochę fotel, po czym powiedział, abym przybliżył się do kierownicy.
Co cudowny Minho zrobił? Pajac po prostu usiadł za mną. Po moim ciele przeszła taka fala gorąca, że zaraz się ugotuje. Momentalnie się spiąłem. Mój mózg był na granicy wytrzymałości i ledwo przetwarzał do mnie to, co mówił.
— Tylko prawa noga, lewej wcale nie używasz — ilustrował dalej — Albo hamulec, albo gaz, w żadnych wypadku oba naraz.
Chwycił moją lewą lodowatą dłoń, po czym położył ją na gałce od biegów. Ruszał nią tłumacząc, co gdzie, jak i kiedy.
— Możesz zmieniać na skrzyni, albo ustawić, aby same się zmieniły... Puść hamulec.
Zrobiłem to co kazał, a auto zaczęło toczyć się do przodu. Na mojej twarzy pojawił się błogi uśmiech przez zdobyte nowe doświadczenie. Minho zamknął szybko drzwi auta. Drzwiami od garażu nie musieliśmy się martwić, bo były otwarte, tak samo brama.
— Miał taką minę jakbyśmy mieli mu auto rozwalić — odezwał się Minho.
Wyjechaliśmy na osiedle. Nie wiem czy byłem bardziej zadowolony obecnością tego faceta, czy tym, że jadę taką furą.
— A nie wkurzony? — spytałem skręcając w lewo, aby zrobić kółko wokół domostw.
— Przejmujesz się?
Wzruszyłem ramionami. Nie chciałem mieć w Haejinie wroga, bo nie o to chodziło, abym zbierał w nowym domu minusy.
— Zależy z której strony zwracać na to uwagę.
Przez chwilę trwała niezręczna cisza. Za to Minho dowalił się do tego, w jaki sposób kręcę kierownicą twierdząc, że sobie utrudniam. Prawo jazdy zdałem niedawno i nie byłem super zawodowym kierowcą, bo dopiero wyrabiałem sobie chwyty.
— Nauczę się sam — wydusiłem spod zaciśniętych zębów — Jeżdżę dopiero od niedawna...
Tsa, od miesiąca. Nie licząc samych jazd z instruktorem, a po zdanym egzaminie i tak nie miałem swojego samochodu... Nie miałem zamiaru robić kolejnego koła, więc wjechałem na posesję domu. Zatrzymałem auto i dałem ręczny, po czym wysiadłem z auta ciężko uwalniając się z niego, bo musiałem przejść przez tego małposzona.
— I co? — spytał brat, który zjawił się z nikąd.
— No działa.
Pewnie chodziło mu o to, czy powiem coś na temat super jazdy jego furą, ale nic z tego. Wróciłem do salonu nie myśląc wcale o tym, co przed chwilą się wydarzyło. Przynajmniej próbowałem. Ojciec właśnie usypiał mi małego. Miał śmieszny chwyt, ale za to działający. Nando uwielbiał chować swój łeb, więc pasowało mu schowanie się gdzieś w przedramieniu ojca, a ten go jeszcze bujał, więc w ogóle był w niebie. Spojrzałem na Dohwana wkurzonym wzrokiem, bo doskonale wiedział, że nie chciałem przyzwyczajać go do bujanek, bo nie miałem na to czasu. Poszedłem do kuchni, po czym spojrzałem w telefon. Jinoh odpisał, że nie powinienem się tym przejmować, a tym bardziej odpisywać, więc mi chociaż trochę ulżyło.
Wstawiłem wodę na kawę i usiadłem na blacie szafki kuchennej. Przypominałem sobie jazdę patrząc w najdalszy kąt pomieszczenia.
— Dlaczego nie jedziesz na wycieczkę? — usłyszałem głos ojca, który sprowadził mnie na ziemię.
Zamrugałem kilka razy oczyma. Czajnik musiał już pstryknąć jakiś czas temu, jednak ja tego nie zakodowałem.
— Co?
— Sohee i Gulmi o niej rozmawiały...
— Przecież nie mogę jechać — przerwałem mu zeskakując z blatu — To z noclegiem, a ja nie zostawię Nando. Nawet jeśli to wolałbym odłożyć te pieniądze, niż jechać.
I tak oto ojciec zażyczył sobie również kawę, przez co domyśliłem się, że będzie chciał gadać. Rozmowa dotyczyła oczywiście szkolnej wycieczki, na którą wcale nie miałem ochoty, więc nigdy nie brałem jej nawet pod uwagę. Stwierdził, że powinienem jechać i oderwać się na chwilę od tego wszystkiego, a on załatwi małemu opiekunkę całodobową na ten czas.
Na myśl, że miałbym zostawić Nando i tak sobie po prostu pojechać...
— Nie, to nawet gówno, a nie wycieczka. Zjazd znudzonej młodzieży nad morze bez żadnego zwiedzania... — wałkowałem dalej obracając w dłoniach kubek z kawą.
— Jesteś młody, a właśnie taki odpoczynek ci się przyda.
Ostatecznie wyszło tak, że pojechałem.Jezu, gdyby nie ta interakcja pomiędzy Tae, a Minho to ten rozdział byłby klapą 🙈 Muszę to tutaj zakończyć tak, bo ostatnio mam blokadę na pisanie. Oby moja wena szybko przyszła, bo będę płakać.

CZYTASZ
Facet mojej siostry / 2min
FanfictionCo jeśli w oko wpadł tobie chłopak siostry, a ty jesteś zagubionym nastolatkiem w dodatku z dzieckiem? Potem tak rozpocznie się ICH HISTORIA takie tam, płatki z mlekiem, wisienka na torcie i kremowe latte. Kłótnie, wzloty i upadki. Trochę pikanterii...