Co tak właściwie robił tutaj Minho? Zmarszczyłem czoło ze zdziwienia, co na pewno zauważył, bo po co tutaj był?
— Nie. Jadę do domu — powiedziałem ponownie odwracając głowę przed siebie.
No proszę rycerz na białym ośle wpadł w odwiedziny do Gulmi. Poczułem cholerną zazdrość, bo nie było szans na to, aby Jinoh wpadł do mnie. Idiotka miała szczęście.
— Czym?
— Co ciebie to obchodzi? — spytałem szorstko.
Minho mi już nie odpowiedział, tylko minął mnie i ruszył ku wejściu do hotelu. Odprowadziłem go wzrokiem Mój humor był jeszcze gorszy. Nie dość, że po mnie pojechała, to jeszcze wpada do niej chłopak, jakby nigdy nic. Normalnie jak w bajce.
Może jej słowa by mnie nie zabolały tak, gdyby nie miała racji. Natomiast prawda była inna, bo po tylu latach niezbyt częstego widywania się z ojcem, po prostu wlazłem do ich życia, gdy potrzebowałem pomocy. Dla nich byłem niemal obcą osobą, więc co bym powiedział gdybym był na jej miejscu?
Stres zjadał mnie od środka. Dzwonienie do ojca i skarżenie było złą decyzją i mogło wszcząć niepotrzebny spór. Nie sądzę, aby jego żona była zadowolona, gdyby stanął po mojej stronie, więc nawet tego nie oczekiwałem.
Było mi cholernie przykro, że gdy potrzebowałem w tej chwili Jinoha, to go nie było. Mimo wszystko to nie była jego wina, w końcu byliśmy ze sobą tak krótko. Za każdym razem bałem się, że stwierdzi, że moja osoba jest zbyt problematyczna, że nic nie wnoszę do związku prócz samych kłopotów. Nie chciałem mu pokazywać, że tak na prawdę jestem słaby.
Kolejne połączenie od ojca wyrwało mnie z rozmyślań. Przygryzłem dolną wargę i zdobyłem w sobie moc, aby odebrać. Zaczął od razu gadać o tym, że zadzwonił do mojej nauczycielki, aby mnie zwolniła. Miałem iść podpisać tylko jakiś papier.
— Dzwoniłem do Gulmi, ale nie odebrała.
Jest zbyt zajęta chlaniem i Minho.
— O co chodziło? — pytał dalej.
— Dlaczego nie wybrałeś mamy tylko ją?
Tego pytania na bank się nie spodziewał, także wcale nie zdziwiła mnie chwilowa cisza w słuchawce. Nie mógł wiedzieć o tym, czy rozmawiałem wcześniej na ten temat z mamą.
— Dlaczego o to pytasz? — spytał zachrypniętym głosem, który się lekko zmienił. Czyżby był zdezorientowany?
— Po prostu chce wiedzieć dlaczego ona, a nie mama.
Znowu cisza. Byłem niemal pewny, że mnie zbędzie, bo niby po co miał mi odpowiadać na to pytanie? Domyślałem się, że mama najprawdopodobniej nie dałaby mu takich perspektyw, co jego obecna żona.
— Po prostu tak wyszło.
— Aha.
Już niemal odpowiedziałem, że ja też po prostu tak wyszedłem, ale w tym momencie byłbym totalnym hipokrytą, bo również nie miałem Nando w tak szybkich planach. Wolałem się zamknąć.
— Dlaczego o tym myślisz? — spytał spokojnie.
Teraz to w jakiś sposób mi zaimponował. Faktem było, że nie dał mi odpowiedzi na pytanie, ale nie zignorował całkiem tematu. Doskonale słyszałem jak stuka zapewnie długopisem o blat biurka. W końcu nie znał mnie tak dobrze, żeby wiedzieć na jaki tor pójdzie rozmowa. Denerwował się?
— Po prostu — odpowiedziałem podobnie, po czym się rozłączyłem.
Najlepszym rozwiązaniem byłaby wyprowadzka od nich, tylko w obecnej chwili nie wchodziło to w grę. Byłem całkowicie zależny od ojca. Miałem gorszy problem, bo musiałem dostać się jakoś do domu. Spojrzałem wkurzonym wzrokiem na budynek hotelowy.
Pajac Minho tu był. Poczekam na niego.***
Po godzinie miałem dosyć czekania. Doszła myśl, czy królewicz wyjdzie w końcu z tego hotelu i czy pojedzie do domu? Wywróciłem oczami zirytowany. Nie miałem jego numeru, aby chociaż napisać mu sms'a. Zacząłem przeglądać połączenia pociągowe, bo równie dobrze mógł tu spać.
To moja ostatnia wycieczka przysięgam. Nikt więcej już mnie nie namówi, a jeszcze na bank czeka mnie w domu konfrontacja. Dostałem smsa od Sohee, było to miłe, bo starała się nie stać po żadnej stronie i być obiektywna. Gdy w końcu coś znalazłem, królewicz wyszedł właśnie z wieży. Obserwowałem z przymrużonymi oczyma jak kieruje się w moim kierunku, bo właśnie z tej strony miał auto. Dopiero teraz zorientowałem się, że ze stresu dygotała mi lewa noga, ale przez skupienie, przestała.
Minho był zapatrzony w telefon, więc wcale się nie zdziwiłem gdy minął moją osobę.
— Minho, jedziesz do Seulu? — spytałem wstając.
Przełknąłem ciężko ślinę. Gulmi mogła mu się pożalic, a co jeśli umyślnie chciał mnie minąć? Najchętniej wcale bym go nie pytał, ale była już późna godzina. On zatrzymał się, ale nie odwrócił, więc liczyłem na jakieś "spadaj".
— Tak.
— Mogę zabrać się z tobą?
Potwierdził głową, więc nie zastanawiałem się. Wziąłem plecak i poszedłem za nim. Wydawał się jakiś dziwny, albo nie miał tak samo humoru jak ja. Gdy byliśmy dostatecznie blisko auta otworzył przyciskiem drzwi, a ja zacząłem zastanawiać się, czy nie lepiej usiąść z tyłu i mu nie przeszkadzać, bo rzucił swoją torbę na tyły tak, że poczułem się zagrożony. Zagryzłem zęby i otworzyłem tylnie drzwi, ale widząc rupieciarnie, jakby miał zamiar otworzyć wyprzedaż samochodową... Położyłem tylko plecak na kupkę i szybko usiadłem z przodu zapinając pas.
Nie odezwałem się słowem przez pierwsze dwadzieścia minut jazdy. Dobrze, że jego radio chociaż działało, dzięki czemu dało się jakoś przeżyć. Była noc, więc do Seulu powinniśmy szybko dojechać, jednak w takiej atmosferze wcale nie wydawało się to krótko.
— Nie miałeś być tam dwa dni? — usłyszałem jego głos, aż za to ja wstrzymałem oddech.
Sprawdzał mnie, czy co?
Nie wiedziałem co powiedzieć, więc przedłużyłem swój czas poprawianiem swojej pozycji na siedzeniu.
— Tak jakoś wyszło.
Na przedniej szybie zaczęły pojawiać się pierwsze krople deszczu. No, nawet pogoda nie jest po mojej stronie i informuje mnie o mojej porażce.
— Coś z Nando?
— Nie.
O czym ja miałem z nim gadać, kiedy mam wrażenie, że aż pali do wrogością? Było mi to niezbyt na rękę. Gdybym nie był bratem Gulmi, to by mnie w życiu nie podwiózł, a może za zdenerwowanie swojej jędzy nawet przywalił.
— Widzę, że nie tylko mnie nie chce się gadać — wymruczał pod nosem, a ja na niego spojrzałem.
Nie patrzyłem na niego przez większość drogi, tylko na szybę obok. Coś mnie dobiło, jednak nie ogarniałem do końca co, dlatego szybko spuściłem wzrok.
— Ja zazwyczaj wcale nie gadam.
Stwierdzenie godne mistrza. Odkąd wprowadziłem się do taty byłem typem słuchacza. Śniadania, obiady, kolacje to tocząca się debata rozmów rodziny ojca, a nie moja. Na szczęście nie zawsze brałem w tym udział, dotyczyło to zazwyczaj śniadań, ale nie ważne. Jedyną stałą osobą do której gadałem był Nando. Jak tak dalej pójdzie, to będę tłumaczył gaworzenie mojego syna.
— Zawsze taka była? — spytał niby obojętnie, a ja zapytałem się wprost, o co biega, więc kontynuował — Gulmi.
— Że jaka?
— Ostatnio dużo pije — powiedział wprost.
— Nie wiem.
— Dohwan tego nie widzi?
— Nie wiem. Najwidoczniej nie.
Minho westchnął. Pewnie dlatego, że nie dałem mu wystarczająco dobrej odpowiedzi.
— Nie martwi ciebie to?
Dobre sobie, że mam się martwić o Gulmi? Odpowiedź była szybka.
— Mam dość swoich problemów.
— Ja się zawsze martwię o Sohee — wypowiedział złotą myśl, jakby sugerując, że ja powinienem martwić się o Gulmi — Rodzeństwo to zawsze rodzeństwo.
— Traktuje siebie jako jedynaka.
I tu nastąpiła chwila ciszy. Jakby Minho kalkulował wypowiedziane przeze mnie słowa. Nie drążył dalej tematu, bo co go tam obchodziło dlaczego tak uważam.
— Myślałem, że mógłbyś porozmawiać o niej z ojcem.
W duszy aż się zaśmiałem. Ich związek to nie moja sprawa, mam to gdzieś! Po tym co zrobiła miałem ochotę się zakopać pod ziemią, a nawet bym się cieszył, że jej się nie układa. Tak wiem, to strasznie chamskie.
— Sam pogadaj.
I na tym zdaniu zakończyła się cudowna debata z Minho, aż do progu samego domu. Najlepsze jest to, że facet serio chyba wziął sobie moje słowa do serca i jako przykładny chłopak chciał iść do Dohwana. Spytał tylko, czy mógłbym zobaczyć, czy ma czas, czy śpi cokolwiek. Zgodziłem się, bo miałem to w dupie, co zrobi. Niech się żali.
Słyszałem jakaś rozmowę, która obecnie odbywała się w salonie. Gdy obaj weszliśmy do domu, natychmiast nastała cisza. Tak jak się spodziewałem był to ojciec, bo wyjrzał na korytarz.
— Minho mnie podwiózł — rzuciłem obojętnie — Chciał z tobą porozm....
Nie zdążyłem dokończyć, bo ojciec gestem ręki zaprosił mnie do salonu. Szczerze to wolałem najpierw zobaczyć się z Nando, chociaż na pewno spał. Jego widok na bank poprawiłby mi humor. Podkręciłem przecząco głową dając mu do wiadomości, że nie dziś. Jednak Dohwan podszedł do mnie i chwycił mnie za ramię prowadząc tam, gdzie on chciał. Wtedy zorientowałem się, że jest wkurzony. Nie zdążyłem nawet zdjąć butów, a co dopiero ulotnić się do swojego azylu.
Ścisnąłem szczękę widząc Soyeon, bo ona stała z założonymi rękami na piersi. Na sobie miała szlafrok, więc nie było zbyt ciekawie, skoro wyszła z łóżka. Minho chyba poszedł niepewnie za nami, bo ona widząc jego zmieniła wyraz twarzy na bardziej łagodny. Usiadłem na kanapie, przy której puścił mnie ojciec.
— To był twój ostatni wyjazd — zaczął Dohwan gestykulacjąc dłońmi.
— Wiem.
Owszem był zły. Pozwolił mi na wyjazd. Załatwił opiekę do Nando, a ja dzwonię niemal o północy, że chce wracać.
— Jak mogłeś na nią nakrzyczeć?! — spytał patrząc ciemnymi oczami w moje oczy — To twoja siostra!
— Krzyczałeś na Gulmi? — spytał zdezorientowany Minho, po czym już pewniej wszedł do salonu, oczekując wyjaśnień.
Przez chwilę milczałem i przypominałem sobie całą sytuację. Natychmiast zestresowałem się ponownie, bo nie chciałem być w centrum uwagi aż tylu osób, które aktualnie nie były po mojej stronie.
— Powiedziałem jej tylko, że ma się zamknąć — odpowiedziałem zgodnie z prawdą patrząc na ojca — To co mówiła nie było miłe.
Skoro rozmawiali z nią, to już mają przedstawioną sytuację. Nie musiałem im opowiadać wszystkiego od nowa.
— Nie musiałeś jej popychać! — wyrzuciła z siebie macocha, która wzrokiem niemal chciała mnie zabić.
No tak, bo oczywiście jak to jej córeczka mogłaby być skrzywdzona w jakikolwiek sposób. Tylko najwidoczniej Gulmi za dużo wychlała i gadała rzeczy, które się nie wydarzyły. Natychmiast odpowiedziałem, że jej nie pchnąłem.
— Wypiła za dużo jak zawsze i gada niestworzone historie! — powiedziałem szybko.
— Gulmi twierdzi co innego.
Wtedy głos zabrał Minho, który był potrzebny tutaj jak koszula u dupy. Zaczął biadolić o tym, że był nad morzem, jak to Gulmi płakała, ale nie powiedziała dlaczego, a potem spotkał mnie na dworze i podwiózł. Potwierdził to, że miała lekko wypite, ale nikt obecnie się tym nie przejmował.
— W życiu bym cię nie zabrał, gdybym wiedział, że to przez ciebie — powiedział zakańczając wypowiedź ze wkurzoną miną.
— Miałeś się rozerwać, a nie psuć wyjazd! Tak trudno to docenić?!
Czułem jak moje dłonie robią się lodowate, a to dlatego że ojciec podnosił głos. Nigdy na mnie nie krzyczał, więc zdążyłem się domyśleć, że Soyeon go podburzyła Moje nerwy już długo nie wytrzymają. Chciałbym, aby ktoś mnie obronił. Chciałbym, aby Jinoh tu był i mnie wspierał, ale jeżeli chodzi o konflikt rodzinny, to nigdy do tego nie dojdzie. Nie miałem nawet siły się bronić i bałem się, że to co powiem zostanie zbagatelizowane, albo odwrócone kota ogonem. Żona ojca patrzyła na mnie tak, jakby chciała mi przywalić.
— Sohee tam była... — wydusiłem ciężko patrząc w podłogę — Na pewno potwierdzi, że jej nie pchnąłem.
— Co nie zmienia faktu, że zepsułeś jej wyjazd! — kolejny atak od macochy — Gulmi cieszyła się na ten wyjazd. Ciężko pracowała przez ten semestr!
No, a ja wcale się nie cieszyłem? Przełknąłem ślinę i nie odezwałem się. Najwidoczniej to nie miało znaczenia, czy została popchnięta, czy nie. Zacząłem pomału myśleć, że rzeczywiście stałem się powodem dzisiejszej awantury.
~ Nie jesteś u siebie ~
— Przepraszam — szepnąłem cicho na wdechu.
~ To ty wlazłeś z butami w nasze życie z dzieckiem ~
~ Musisz się dostosować ~
— Po szkole do domu i robisz porządki na strychu — mówił dalej Dohwan, a ja domyśliłem się że tą kwestię miał przygotowaną już wcześniej — Koniec z jednym wolnym dniem w weekend.
Słysząc to chciało mi się beczeć, bo zostałem w chwili obecnej uziemiony. Niania Nando niezależnie o której kończyłem zajęcia była z nim do szesnastej. Dzięki czemu po zajęciach mogłem spotkać się chociaż na godzinę z Jinohem. Zacząłem to dopiero wykorzystywać niedawno, co na pewno nie umknęło jego żonie. Natomiast dwa razy w miesiącu w sobotę również przychodziła, dzięki czemu miałem czas dla siebie. Podsumowując, bez dziecka nie ruszę się teraz nigdzie.
Jinoh mnie zostawi. Przecież cały czas mówił, że tak krótko się widujemy. Nie sądzę, że jest gotowy na to, aby poznać Nando i widzieć go cały czas.
Czego oczekiwałeś idioto? Miałeś się dostosować!
Potwierdziłem ruchem głowy, że rozumiem. Moje oczy rozbierały obecnie podłogę na części pierwsze. Było mi przykro i to cholernie.
— Minho, chodź do kuchni — odezwała się do niego od razu z innym tonem — Zrobię ci herbatę i porozmawiamy.
Wstałem i nie patrząc na nikogo poszedłem do pokoju. Wszedłem tam najciszej jak się dało. Przetarłem dłonią łzy, które spłynęły mi po policzku i spojrzałem na łóżeczko w którym spał Nando. Gdybym zachowywał się inaczej, może życie także byłoby inne. Czy gdybym mógł, to chciałbym cofnąć czas tak, aby Nando nigdy nie przyszedł na świat?
Nie wiem.
Byłoby łatwiej, na pewno. Ale Nando tu jest.
Nie byłem żadnym bohaterem biorąc za niego odpowiedzialność. Jestem beznadziejny, tylko większość o tym nie wie. Najbardziej jednak bałem się tego, że zostanę sam i nie dam sobie rady. Jinoh, jak mam tobie to wszystko wyjaśnić, abyś zrozumiał moje obawy? Nie chciałem, aby mnie zostawił. Nie chciałem być sam.
CZYTASZ
Facet mojej siostry / 2min
FanfictionCo jeśli w oko wpadł tobie chłopak siostry, a ty jesteś zagubionym nastolatkiem w dodatku z dzieckiem? Potem tak rozpocznie się ICH HISTORIA takie tam, płatki z mlekiem, wisienka na torcie i kremowe latte. Kłótnie, wzloty i upadki. Trochę pikanterii...