— Dohwan, uspokój się...
— Jak mam się kurwa uspokoić, jak on ciągnie pały na lewo i prawo?! — darł się w stronę Soyeon.
Bałem się tego. To było spełnienie moich najgorszych koszmarów, kiedy tata dowiaduje się właśnie w taki, a nie inny sposób. Jeszcze niedawno chciałem mu o wszystkim powiedzieć, ale on nawet nie pomyślał o tym, skąd wzięła się idea całego nagrania. Nie liczyło się nic oprócz tego, że ciągnę pały.
— Jak to pały? — spytała zdziwiona.
Dohwan wprost oznajmił, że film przyszedł na jego służbowego e-mail z pracy, że jeszcze tego by brakowało, aby ktoś z banku dowiedział się o tym, że ma syna pedała. Podniosłem wzrok i kątem oka spojrzałem na ojca, chcąc raczej bardziej załamać się jego wkurzoną do granic możliwości miną. Wtedy ponownie ruszył ku mnie chcąc mi zapewne przyłożyć ponownie.
— Nie, nie, nie! — krzyknąłem kuląc się.
— Dohwan, na Boga nie podnoś na niego ręki!
Nie zrobił tego, okręcił się wokół własnej osi. Wybuchłem niekontrolowanym płaczem i właśnie to był powód moich duszności, bo wstrzymywałem to co gnieździło się u mnie od tygodni.
— Bardzo mi przykro! — wydusiłem ciężko zakrywając twarz dłońmi.
— Tobie kurwa przykro?! Niby na jakiej podstawie?!
— Tato nie krzycz...
Głos należał do Gulmi, która stała na schodach. On szybko i wydarł się w jej kierunku, aby poszła do siebie.
Wiele kosztowo mnie, aby powiedzieć mu że przykro jest mi dlatego, bo żałuję że to się stało.
— No i kurwa chwała Bogu! Pomyślałeś dając dupy chociaż o Nando?!
— Cały czas myślę o Nando — wyjąkałem poprzez łzy.
Dohwan zaśmiał się ponownie, jakby w ten sposób informował mnie, że moje słowa go nie zadowalają. Podsumowując domyślałem się, że nie będzie zadowolony gdy dowie się o mojej orientacji, ale nie podejrzewałem że wpadnie w taki szał.
— Chciałem z tobą o tym wszystkim porozmawiać, ale... — wydusiłem ciężko zapowietrzając się, jednak on musiał mi przerwać.
— Ale co?! — darł się dalej bez grama cierpliwości — Myślałeś, że będę sypał brokatem ze szczęścia?! Jak ty w ogóle zrobiłeś to dziecko?!
Zagryzłem zęby z całych sił, bo już wiedziałem że cokolwiek bym nie powiedział, to Dohwana nie zadowolą moje słowa i na wszystko znajdzie ripostę. Nie chcąc dalej go słuchać po prostu przyłożyłem dłonie do uszu, bo byłem już na granicy wytrzymałości.
— Porozmawiasz z nim jak się uspokoisz, bo teraz... — mówiła dalej jego żona.
Ale Dohwan nie słuchał jej w żadnym stopniu. W końcu wkurzył się jeszcze bardziej moim zachowaniem, a może i bezczynnym siedzeniem na podłodze. Podszedł do mnie i siłą niezbyt delikatnie podniósł mnie chwytając za bark i pchnął na sofę.
— Koniec kurwa dobroci Taemin — zaczął — Rano idziesz do szkoły, a potem wracasz i zajmujesz się Nando. Zero jakichkolwiek wyjść, a o niani w weekendy możesz zapomnieć.
Nie mogłem na niego spojrzeć, a jemu to przeszkadzało, więc wydarł się abym patrzył na niego, gdy on mówi. Wiele mnie to kosztowało, a już tym bardziej w obecnym stanie.
— Nie chcę brać od ciebie pieniędzy, dlatego zależy mi na tej pracy...
— Zależy ci na robocie w markecie?
Szczęście w nieszczęściu z mojego pokoju zaczął dobiegać płacz Nando, przez co mogłem uciec od tej rozmowy. Dohwan powiedział natychmiast, abym wynosił się nim zająć, więc tak też zrobiłem ruszając się szybko z miejsca. Szybko jednak dodał, że to nie jest koniec rozmowy.
***Nie byłem w stanie zmrużyć oka w nocy. Owszem miałem ciężkie etapy, ale to co się stało dzisiaj przeszło wszelką krytykę. Najgorsze było to, że musiałem rano pójść do szkoły z tak spuchniętą od płaczu twarzą. Nie byłem w stanie myśleć o niczym innym, jak o tej rozmowie. Nie mogłem wyobrazić sobie pozytywnego funkcjonowania w tym domu, bo każde minięcie Dohwana będzie wiązało się z ogromnym stresem. W ten sposób wciąż pozostawałem zależny od niego, a najgorsze będzie też to pytanie się o kasę, gdy będę jej potrzebował. Wisienką na torcie będzie jeszcze to, gdy będzie brał ode mnie paragony, żeby zacząć rozliczać mnie z pieniędzy.
Nie mogłem przestać myśleć o tym jak negatywną opinię ma o mnie w swojej głowie. Chęć posiadania chłopaka odłożyłem natychmiast gdzieś w otchłań swojego umysłu, mając nadzieję że gdy nie będę go miał to z czasem nasza relacja się poprawi. Byłem na siebie zły, że stawiałem to ponad swoje szczęście, gdy on przez całe życie miał mnie w dupie, ale co miałem zrobić, gdy chodziło tutaj też o dobro Nando.
Powrót do domu był kolejnym koszmarem. Nie pojawiłem się dzisiaj w pracy i grałem na czas pisząc wiadomość do szefa, że Nando się rozchorował i czeka mnie lekarz. Miałem nadzieję, że przyjdzie mi do głowy jakiś pomysł, w którym przekonam Dohwana, abym wciąż chodził do tego marketu. Jak tylko przekroczyłem próg domu, tak nogi miałem jak z waty. Wiedziałem, że dzisiaj nic nie zjadłem, ale obecnie nic nie przeszłoby przez moje gardło. Wiedziałem, że wieczorem będę musiał przymusić się do jedzenia.
Na samym wstępie żona ojca spokojnym tonem poinformowała mnie, że mam iść ogarniać do szesnastej piwnice, tak jak wtedy. Ojca jeszcze nie było, więc poczułem ogromną chwilową ulgę. Zrobiłem więc tak jak kazała i niczym automat po zdjęciu plecaka, butów i kurtki poszedłem schodami na dół.
Tam nastąpiły ponowne wahania nastroju. Co chwilę płakałem, sprzątałem, zamykałem oczy, albo zawieszając się myślałem. Uświadomiłem sobie, że nie musiałem obawiać się już Soyeon, a równie dobrze mogłem oznajmić, że całe to nagranie to była jej sprawka. Nie miałem zamiaru tego zrobić bo bałem się o to, że może mieć na mnie z zanadrzu coś innego, a skoro ojciec i tak mnie już nie znosi, to nic by to nie zmieniło. Wyprowadzkę mialem z głowy na jakiś czas, a ona najwidoczniej nie spodziewała się aż takiej reakcji Dohwana.
Punkt szesnasta wróciłem na górę. W salonie minąłem Gulmi grająca w PlayStation, a tuż obok niej siedział Minho. Nasze spojrzenia spotkały się, ale tylko na chwilę, bo odwróciłem szybko wzrok.
Pozostawała również kwestia Minho, który od wczoraj wysłał mi kilka SMS-ów, ale na żaden z nich nie odpisałem. Wolałbym nie myśleć o tym, co by się tutaj działo, gdyby wyszło na jaw nasze zbliżenie. Gdyby ta rozmowa wyszła prędzej, to w życiu nie pozwoliłbym aby do tego doszło. Minho wciąż pozostawał w związku z Gulmi i koniec kropka.
Przejąłem od niani Nando i w ten sposób ukryłem się w swoim pokoju. Napisałem kilka zwykłych i prostych SMS-ów do mamy, chcąc w ten sposób jakoś poprawić swoje samopoczucie, a potem zmusiłem się do zabawy z małym. Potem usłyszałem przez drzwi, że tata wrócił do domu. Wzdrygnąłem się ze strachu. Nie byłem gotowy na dzisiejsze kłótnie i obronę swojej osoby. Najchętniej wcale bym nie wychodził z pokoju, ale to było niemożliwe.
Doskonale słyszałem z jakim entuzjazmem witał się z Gulmi i Minho, aż ścisnęło mnie w sercu z zazdrości. Wiedziałem, że jeżeli czegoś nie zrobię żeby się stąd wynieść to ta cała atmosfera mnie wykończy. Oczywiście musiał zajrzeć do mojego pokoju, jakby nie wierzył w to, że mogę tutaj być. Wstrzymałem oddech i gdy spojrzałem w jego kierunku na drzwi, tak szybko zamknął je nie witając się, a ja nie zdążyłem tego zrobić. Nie obchodził go nawet Nando.
Wieczorem utwierdziłem się jeszcze bardziej w tym, że jego nastawienie do mnie się nie zmieniło. Musiałem przymusić się do zjedzenia czegokolwiek, żeby funkcjonować dla Nando. Chociaż minąłem go kilka razy, on nawet się do mnie nie odezwał. Było mi bardzo ciężko przebywać w tym domu, gdy na odległość czułem jak bardzo on mnie tutaj nie chce. Za to denerwowało mnie to, jak jego żona zaczęła być automatycznie dla mnie miła i sama z siebie powiedziała, że mogę podgrzać sobie obiad, bo zostawiła dla mnie porcję. Myślałem że gorzej już być nie może, kiedy dostałem wiadomość od Jintan'a w której pytał o gotówkę. Zamroziło mnie i wprost odpisałem mu, że już zrobił to co chciał, więc po cholerę wypisuje do mnie o pieniądze. Jednak Jintan szybciej niż zwykle odpisał, że nie wysłał jeszcze nikomu filmu, więc o co mi chodzi.
Podgrzałem sobie obiad w mikrofali i jadłem go właśnie w kuchni. Wszystko było w porządku, dopóki nie wszedł Dohwan, a na mój widok dziwnie się zatrzymał jakby wcale mnie się nie spodziewał. Serce podeszło mi do gardła, bo czułem jak szykuje w zanadrzu jakąś gadkę.
— Hyeri wie? — spytał dość ostrym tonem.
Nie wiedziałem co mam mu odpowiedzieć. Nie wiedziałem jaka odpowiedź będzie dla mnie bezpieczniejsza i co zrobi z tą informacją. Nie wiedziałem jak zareaguje na to moja matka, a nie chciałem też jej stracić. Zaprzeczyłem ruchem głowy.
— Przecież ona dostanie zawału. — stwierdził automatycznie opierając się o szafkę — Pomyślałeś o niej chociaż?
Nie myślałem, że zacznie ten temat w tak krótkim odstępie czasowym. Bardziej sądziłem, że będzie musiało minąć trochę czasu zanim ponownie się do mnie odezwie. Odechciało mi się jeść, dlatego odłożyłem widelec i schowałem trzęsące się dłonie pod stół.
— Chcę sam jej o tym powiedzieć. — chciałem powiedzieć, jednak z mojego gardła wydobył się tylko szept.
— Oszalałeś?! — podniósł głos przez co wstrzymałem oddech — Nie dość, że zrobiłeś dziewczynie dziecko, to jeszcze gejostwo?! Dość już jej zmartwień załatwiłeś, więc lepiej trzymaj dziób na kłódkę!
Przełknąłem ciężko ślinę gapiąc się w talerz. Było mi tak cholernie przykro, a nie sądziłem że będzie wtrącał się do tego o czym mam mówić mamie, a o czym nie.
— Nie wiem, zobaczę.
Tą odpowiedzią chciałem mu pokazać, że wciąż mam swoje zdanie i chce sam kontrolować to o czym i komu chcę coś powiedzieć.
Po jego kolejnych słowach wszystko to co udało mi się zjeść podeszło mi do gardła. Musiałem pobiec do toalety, bo ledwo chwila moment, a zrobiłbym to w kuchni tuż przed nim.
Nie miałem z kim o tym wszystkim porozmawiać. Czułem się okropnie samotny i bałem się kolejnego dnia.***
Kolejna nocka była tą w której się nie wyspałem. Łudziłem się, że tata mógłby o tym zapomnieć, ale on jak nigdy punktualnie wrócił z pracy o piętnastej chwilę po mnie. Ze stresu i strachu cały czas było mi zimno i czułem się tak, jakby każdy obserwował mnie z myślą ~ to jest ten gej. Dohwan nawet nie zapytał mnie o to, czy chce iść do specjalisty, tylko postawił mnie przed faktem dokonanym mówiąc, że jutro mam wizytę i moje idiotyczne i zboczone myśli raz dwa odejdą na bok. Niemal całym sobą dawał mi znak, że mam się pośpieszyć i ogarnąć dupę, bo miał mnie tam zawieźć. Nogi miałem jak z waty, gdy usiadłem na tyłach jego samochodu, bo jakoś tam czułem się bardziej bezpieczny. Gdy prowadził, nie podjął się żadnego tematu, a ja nieudolnie myślałem jak mam wybrnąć z tego wszystkiego. Wtedy zdałem sobie sprawę, że pierwszy raz jechałem z nim autem, bo jako dziecko zapamietałbym tak szczególne wspomnienie.
— Nigdy z tobą nie jechałem.
Dohwan nic nie odpowiedział na moją próbę zaczęcia jakiekolwiek tematu, a ja czułem że nie będziemy o niczym innym już rozmawiać oprócz faktu mojego bycia gejem.
Wizyta u lekarza, którego załatwił mój ojciec do niczego nie doprowadziła. Miałem wrażenie jakby specjalnie robił mi na złość wybierając faceta, a skończyło się na niczym, bo nie wypowiedziałem nawet słowa. Nie zareagowałem na to kiedy zapytał o imię, chociaż pewnie doskonale je znał, ani na to, jak pytał o Nando. Godzina szybko zleciała i mogłem opuścić ten gabinet bez słowa.
Dohwan poinformował wcześniej, że odbierze mnie po sesji. Gdy wyszedłem jego nie było, a mi wcale nie przeszkadzał fakt, że pojawił się po czterdziestu minutach. Dawałem sobie czas do godziny i miałem zamiar wtedy sam dostać się do domu. Nie miałem odwagi do niego zadzwonić, a on miał mnie na tyle w dupie, że też tego nie zrobił. Gdy tym razem wsiadłem do auta nie byliśmy we dwójkę a w trójkę, bo Haejin również był, ale z przodu. Gadali jak najęci o jego pracy na studia, że wcale nie zwrócili uwagi na moją osobę, lub co gorsza nie chcieli jej zwrócić. Nie przeszkadzało mi to, że nie pytał o to jak było, bo nie miałem co mu powiedzieć. Gdzieś po głowie chodziła mi tylko znajoma zazdrość ich prostych i zwykłych rozmów, tyle że gdy oni mieli to na codzień jak i siebie, to ja nie miałem nawet części tego. Wiedziałem, że tata potem specjalnie zaczął temat wypytywania Haejina o dziewczyny chcąc mi w ten sposób pokazać, jak bardzo jest hetero, a ja to ten z ubytkiem. Pod każdym kątem byłoby źle i z chłopakiem i z dziewczyną na siłę, bo przecież miałbym kolejne docinki odnośnie tego, żebym czasem znowu nie wpadł w dzieciaka.
Gdy zaparkował powinieniem poczuć ulgę, ale nic z tego. Haejin wyszedł pierwszy mówiąc, że weźmie zakupy z bagażnika. Wtedy oznajmił mi, że mógłbym być tak samo normalny, a nie trzeba było być inteligentnym, bo wiedziałem że chodzi mu o Haejina.
— Może...
Odpowiedziałem mu to co chciał usłyszeć. W ten sposób chciałem chociaż trochę odsunąć jego przykre docinki od mojej osoby i kupić trochę spokoju, bo czułem że jestem na granicy tego, aby ryczeć przy każdym jego zdaniu.
CZYTASZ
Facet mojej siostry / 2min
FanficCo jeśli w oko wpadł tobie chłopak siostry, a ty jesteś zagubionym nastolatkiem w dodatku z dzieckiem? Potem tak rozpocznie się ICH HISTORIA takie tam, płatki z mlekiem, wisienka na torcie i kremowe latte. Kłótnie, wzloty i upadki. Trochę pikanterii...