3. Sól

290 22 4
                                    


   — Oho mały, babcia przyszła — westchnąłem do niego, jakby miał mi w czymś pomóc.
   Chwilę później obaj znaleźli się w moim pokoju. Oni, to znaczy matka i ojciec. Zabolał mnie fakt, że przyszła tu, jakby za karę, służbowo i nawet nie przywitała się z małym. Dohwan chciał porozmawiać rano, także teraz dopiero wiedziałem, że rozmowa odbędzie się w trójkę, albo czwórkę, jak Nando zacznie gaworzyć.
   — Musimy porozmawiać o twojej szkole — zaczął opanowany tatuś i usiadł na kanapie obok łóżka.
   Mama stała, wzrok skierowała w moim kierunku. Jej lekko falowane brąz włosy sięgały jej do ramion, a twarz miała oznaki zmęczenia.
   — Ja... — zacząłem, ale szybko się zawiesiłem.
   Mówił wcześniej, że mi pomoże i mam skończyć szkołę, jednak teraz z jego ust się to nie wydobyło. Obawiałem się tego, że zmienił zdanie przez jakąś rozmowę z swoją żoną. Ja nie chciałem mu nic przypominać, bo miałem wrażenie, że dość już dla mnie zrobił.
   — Nie będzie miał kto się zająć Nando — wydusiłem w końcu patrząc w podłogę — Raczej nie uda mi się jej skończyć...
   Kątem oka widziałem, jak rączki małego wciąż badają kolorowy brelok. Ojciec widząc moje zakłopotanie powiedział w końcu, że od poniedziałku będzie przychodzić niania i zajmie się maluchem, gdy ja będę w szkole. Był za mały na żłobek, a ja nawet nie miałem własnych pieniędzy, żeby opłacić tą najtańszą wersję opieki. Słysząc jego słowa odjęło mi mowę. Wpatrywałem się w niego i jeszcze moment, a bym się popłakał. Bardzo wiele to dla mnie znaczyło. Najchętniej zarzuciłbym mu się na szyję dziękując, jednak nie byliśmy na takim etapie już od kilku lat. Nie zdążyłem się dobrze nad wszystkim zastanowić, przetrawić i podziękować, kiedy odezwała się matka.
   — Powinieneś porozmawiać z nią — niemal brzmiało to jak rozkaz — On powinien mieć pełną rodzinę.
   Poczułem się jakbym dostał łopatą w łeb. Wiedziałem doskonale co i kogo miała na myśl, tym bardziej, że mówiła to przy ojcu.
   Podniosłem ton z przepływu emocji i wykrzyczałem, że przecież ta kretynka chciała go oddać do adopcji, a ja niemal przez przypadek dowiedziałem się, że jest mój! Wiedziała o tym doskonale, jak i o tym, że ma jakiegoś potencjalnego fagasa. Nie wiem co myślała, że powinienem jeszcze może o nią walczyć?! Spojrzałem na spokojną twarz ojca. No stań do cholery po mojej stronie!
   — Co z tego, że by się zeszli, jakby się nie kochali? — wyrzucił z siebie ojciec złotą myśl.
   — Przynajmniej nie będzie sam!
   Aha, więc teraz doskonale wiedziałem do czego matka piała, gotowała i kipiała ze złości. Możliwe, że bała się tego, że zostanę sam, tak jak ona.
   — Taemin jest młody, jeszcze znajdzie sobie dziewczynę — znów ten spokojny głos.
   Wtedy oburzona powiedziała wprost, że może i kolejnego dzieciaka, to wtedy ojciec będzie miał swój cyrk, bo ona już zrobiła dla mnie wszystko co mogła.
   Znów poczułem się tak, jakbym dostał w twarz. Popełniłem błąd, którego już nie miałem zamiaru popełnić, ale cokolwiek teraz bym powiedział w obronie, to nie miałoby żadnego znaczenia.
   — Jaki ojciec taki syn, wielkiej różnicy nie ma! — darła się dalej, aż Nando zaczął się niespokojnie wiercić — Kup mu chociaż prezerwatywy i pokaż jak się używa, skoro wcześniej nie miałeś na to czasu!
   Spuściłem głowę zażenowany, a Dohwan przyjmował wszystko na klatę. Teraz mama miała go gdzieś, więc była okazja, aby wszystko wygarnąć jemu, jak i mnie.
   — Mamo przestań...
   — Przemyśl to sobie!
  Tak szybko jak przyszła, tak i wyszła. Pomiędzy mną, a ojcem trwała niezręczna cisza.
   — Nie bierz zbyt dużo do siebie — powiedział wstając.
   Nie miałem ochoty kontynuować dalej tej rozmowy. Gdy tylko nadeszła upragniona godzina wyszedłem z małym, pod pretekstem kupienia jeszcze kilku brakujących rzeczy. Niestety musiał mi towarzyszyć, bo nie miał kto się nim zająć. Wcześniej zdążyłem nieźle go wymęczyć, więc powinien słodko spać.
  Była tylko jedna kawiarnia w galerii, więc nie musiałem ustalać żadnego konkretnego miejsca. Usiadłem bardziej na tylnej części pomieszczenia, gdzie było o wiele ciszej.
   Popołudnie z Sohee minęło bardzo przyjemnie. Co prawda spotkanie do najdłuższych nie należało, jednak miło było wypić z kimś kawę i zjeść ciacho. Wieczór miała spędzić ze swoją koleżanką, stąd ten pośpiech. Oczywiście głównym punktem jej zainteresowania był Nando, który przespał te chwilę, dzięki czemu nie mogła go wziąć na ręce. Co jakiś czas jednak poprawiała mu kocyk, oraz dotykała pulchną wystającą rączkę.
Gdy się zapytałem, czy jej facet nie był na nią zły, uśmiechnęła się lekko informując, że to wcale nie jest jej chłopak, a brat.
   Dlaczego wtedy akurat poczułem jakąś dziwną ulgę? Niczego to przecież nie zmieniało.
   Wracałem do domu nieco przygaszony wiedząc, że resztę weekendu spędzę w czterech ścianach. Gdy tylko przekroczyłem próg domu maluch zaczął się kręcić. Doskonale słyszałem, jak głośniejsza muzyka dobiega z piętra, a Gulmi bawiła się w karaoke. Przekręciłem oczami ignorując ten fakt i ogarnąłem malucha w pokoju.
   Coraz lepiej szło mi robienie mleka, nawet gdy trzymałem go przy sobie. No cóż, trening czyni mistrza! Już szedłem z wszystkim do salonu, żeby go nakarmić. Spróbowałem płynu z butelki, aby sprawdzić, czy nie za gorące... Aż mną wstrząsnęło. Połknąłem siłą woli mleko z solą, po czym położyłem butelkę na komodzie, żeby po chwili się o nią oprzeć. Zabrakło mi sił.
   Uspokój się, spokojnie. Zatopiłem nos w śpioszkach małego. Jego dzidziusiowy zapach działał na mnie kojąco. Ktoś z tego domu ewidentnie mnie tutaj nie chciał, a tatę szybko wyrzuciłem z kręgu podejrzanych.
   Na szczęście dodatkowego mleka w proszku miałem pod dostatkiem, więc poszedłem po nową puszkę do pokoju. Eksperyment tego kretynizmu zostawiłem na wierzchu, tam gdzie było, a dobrą puszkę schowałem za paczkami makaronu w szafie. Zadowolony mogłem w końcu nakarmić małego.
   Patrzyłem w jego słodkie oczka, gdy pochłaniał całą zawartość butelki. Zastanawiałem się, czy nie powiedzieć o tym wszystkim ojcu. Ostatecznie zdecydowałem, że nie będę narazie robił awantury w domu i zaczekam na kolejny krok.
   Zanosiłem właśnie butelkę do zmywarki, gdy usłyszałem dzwonek do drzwi. Nikogo w pobliżu nie było, a ja w końcu też zacząłem tutaj mieszkać, więc dlaczego miałbym nie otworzyć?
Niemal nie dostałem zawału i wylewu widząc Sohee i jej nie chłopaka! Serce zaczęło walić mi jak cholera i to wcale na nie jej widok, tylko jego! Śledziła mnie, czy co?
   — Taemin! — zapiszczała wchodząc do środka — Co tu robisz?
   — Jak to co? — spytałem niepewnie wciąż mając butelkę w dłoni, a w drugiej małego — Miałaś iść do koleżanki.
   Tą koleżanką okazała się nikt inny, jak moja siostra Gulmi, która właśnie zbiegała ze schodów i zmierzyła mnie morderczym spojrzeniem, typu ~ złamasie, jak mogłeś otworzyć te drzwi?! Nie dość, że przed chwilą dostałem zawału i wylewu, to widząc ją podbiegającą do chłopaka, dająca buzi w policzek, zgon jak nic. Jeszcze chwila i będę zbierać swoją szczękę z podłogi. Sohee była jego siostrą, za to Gulmi najwidoczniej dziewczyną.
   — Mogę go potrzymać? — spytała wyciągając w moim kierunku, bardziej malucha w sumie ręce, po czym podałem jej go — Pewnie, tylko właśnie jadł...
   — Tak, tak, wiem. Musi mu się odbić.
   Położyłem jej jeszcze na ramieniu pieluszkę ze względów bezpieczeństwa odzieżowego.
   Gulmi najwidoczniej widząc jej zainteresowanie maluchem przypomniała, że miała pomóc jej z makijażem.
   — Sekunda! — przepędziła ją ręką, aby nie przeszkadzała i zadowolona zajmowała się małym — Znacie się?
   Gulmi wywracając oczami postawiła sobie dłonie na biodrach i powiedziała krótko, że jestem jej przyrodnim bratem. Oczywiście niezbyt zadowolona.
   Halo, czy ja tutaj teraz byłem do czegoś potrzebny? Niemal zmusiłem się, aby spojrzeć na przystojną twarz Minho. Oczywiście pamiętałem jego imię, chociaż sam osobiście mi się nie przedstawił. Dokładnie chwilę później widziałem wyciągniętą dłoń w moim kierunku. No tak, skoro jestem bratem Gulmi, to kultura wymaga od niego najwidoczniej przedstawienia się.
   — Jestem Minho — cholera, miał taki cudownie zbyt melodyjny i kojący dla ucha głos — Jestem chłopakiem Gulmi. Nie widziałem cię tu wcześniej.
   Ledwo zdążyłem wypowiedzieć swoje imię, kiedy ta kretynka pociągnęła go za sobą niczym szmacianą lalkę, mówiąc przy okazji, że to długa historia.

Facet mojej siostry / 2minOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz