14. Piwnica

97 13 0
                                    

   Co ja najlepszego zrobiłem?! Jak mogłem pozwolić na taką plamę?! Poczułem jak po moim ciele przechodzą dreszcze niepokoju. Czy zawsze muszę kopać taki dół, żeby z niego nigdy nie wyjść?!
   — Ja... — zacząłem niepewnie patrząc w najdalszy kąt pokoju — Ja myślałem, że ty słyszałeś wszystko, co Soyeon mówiła na korytarzu dzisiaj...
   — Co mówiła?
   — Pójdę do domu — zmieniłem temat drżącym głosem wstając — Nie chcę, żebyś czuł się niekomfortowo w moim towarzystwie... Wrócę metrem.
   — Jak możesz być gejem, skoro masz dziecko? — kolejne pytanie, a wzrokiem rozbierał mnie na części pierwsze.
   To było jedne z tych cięższych pytań. Na które wstydziłem się odpowiadać, tym bardziej jemu. Przystojnemu kolesiowi, którego zazdrościłem Gulmi.
   — Nie chcę rozmawiać o tym, dlaczego taki jestem. Pytania zadaje się łatwo, ale odpowiada się trudniej...
   Wziąłem od niego malca, który zrobił od razu niezadowoloną minę do płaczu.
   — O czym rozmawiałeś wtedy z nią? Płakałeś na korytarzu.
   Brnął dalej w swoje. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że nie wziąłem ze sobą kasy. Prędzej padnę, niż dojdę piechotą do chaty z Nando i jego przeklętym nosidłem.
   — Możesz nie mówić o tym tacie? — spytałem poważnie zdobywając odwagę, aby spojrzeć w jego twarz — Już wystarczająco patrzy na mnie z dystansem, a nie chce, żeby przestał się do mnie odzywać...
   Już miałem otworzyć drzwi mieszkania, kiedy on momentalnie znalazł się obok zatrzaskując je mi pod nosem. Przestraszyłem się cofając i przytuliłem małego bardziej do siebie.
   — O czym mam nie gadać? — syknął przez zęby zły — Że jego żona coś ci papla, przez co ryczysz, po czym próbuje ciebie uwieść?! Sądzisz, że to w porządku, jeżeli chodzi o Dohwana?! Że on by tego chciał?!
   Zrobiłem się sztywny jak kłoda. W oczach stanęły mi łzy. Źle się tutaj czułem, bo krzyczał? Czy może dlatego, że mówił prawdę?
   — Chcę sam z nim porozmawiać... — szepnąłem wystraszony pod nosem.
   To było kłamstwo. Nigdy nie planowałem o tym rozmawiać z ojcem.
   — Ty się jej boisz — stwierdził dobitnie, bo to był jego strzał w dziesiątkę.
   Tym razem to ja podniosłem ton mówiąc, że mam syna, że muszę się nim zaopiekować i zrobić wszystko, żeby miał normalny dom i dzieciństwo, żeby niczego mu nie brakowało.
   — Do niczego nie pasuje tutaj to, że jestem gejem — mówiłem dalej drżącym głosem. — Mam zamiar być sam, rozumiesz? Nie chcę, żeby zabrali mi Nando, bo nie chce żeby mój syn wychowywał się u obcych ludzi, lub co gorsza w domu dziecka! Moja mama też poświęciła wszystko dla mnie, więc ja też sobie dam z tym radę.
   Takie słowa kierowane w jego stronę, były ciężkie do wypowiedzenia. Liczyłem jednak chociaż na nić współczucia, przez co nie będzie chciał się zwyczajnie wtrącać. Z oczy poszły mi dwie pojedyncze łzy, bo mówiłem coś, czego nie byłem pewny. Mogłem sobie przecież nie dać rady.
   — Rozumiem... — szepnął momentalnie łagodniejąc.
   W taki sposób oto zakończył się mój super pobyt u Minho. Nawet zdeklarował, abym wrócił do domu jego autem, a on sobie odbierze je jutro, jak będzie u nas. W życiu bym się na to nie zgodził, gdyby nie Nando, który domagał się jedzenia. Zaczynałem myśleć o tym, że chce jakoś wynagrodzić mi kłamstwo Gulmi.
   — Umiesz jeździć automatem? — spytał przez szybę, która miałem otwartą.
   — Jakoś sobie poradzę... — stwierdziłem orientacyjnie rozglądając się po wnętrzu auta.
   Cholera, nie jeździłem wczesniej takim sprzętem. Co jeśli coś pójdzie nie tak i rozwalę mu auto? Do końca życia się chyba nie wypłacę... Przełknąłem ślinę, spoglądając w jego twarz.
   — Chyba spasuje... Nie chcę rozwalić ci....
   Minho się zaśmiał, ale nie w sposób który miałby się nabijać. Stwierdził, że histeryzuję i pójdzie mi lepiej niż manualem, bo w końcu już z nim jeździłem.
   Boże człowieku, co ty sobie teraz musisz o mnie myśleć...
   Nando zaczynał się niecierpliwość. Nie miałem już czasu na zastanawianie się.
   Niepotrzebnie stresowałem się jazdą, bo przebiegła bezproblemowo. Gorzej natomiast było z wejściem do domu, ale jak się okazało w domu panowała cisza, więc albo wszyscy byli na piętrze domu, albo ich zwyczajnie nie było. Jednak potem zza barierek schodów wyjrzał Dohwan jakby chcąc zaobserwować kto wrócił do domu. Uśmiechnąłem się do niego chcąc złagodzić ciężką atmosferę która wciąż panowała między nami. Po głowie chodziło mi tylko słowa Minho, abym powiedział ojcu o wszystkim. Jednak widząc kamienną minę na jego twarzy spuściłem wzrok przełykając ciężko ślinę i skierowałem się do swojego pokoju na lewo. Odetchnąłem ciężko spoglądając na łóżko, jednak szybko wzrokiem powędrowałem do Na do który domagał się rozebrania z warstw ubrań. Nie zdążyłem nawet tego dobrze zrobić gdy mój telefon dał o sobie znać sms'em.
   Gorzej zrobiło się wtedy, gdy pomyślałem że to Jinoh, bo zazwyczaj odpisywał późno i nieregularnie, jednak szybko uświadomiłem sobie, że przecież on więcej nie napiszę. Nie chciałem wcale zerkać na telefon, bojąc się wiadomości, bo ostatnio nie przytrafiało mi się nic co mogłoby mnie uszczęśliwić.
   ~ Hej, moje auto jeszcze sprawne?
   Oczywiście, że był to Minho i tak się jakoś stało, że przez resztę wieczoru pisaliśmy wspólne sms'y o wszystkim i o niczym. Zwykłe proste tematy stały się dla mnie bardzo przyjemne, chociaż były zwykłym zabieraczem czasu, ale dlaczego nie? Nie miałem zbytnio z kim właściwie rozmawiać. Dopiero około godziny dwudziestej zapytał o Nando przez co zamrugałem kilka razy oczyma. Odpisałem mu wtedy, że już śpi, na co stwierdził że chce dowodów. To było śmieszne, ale jednocześnie słodkie, bo dlaczego miałbym mu nie wysłać zdjęcia dziecka, które właściwie samo go polubiło? W dodatku Nando nie uzyskiwał zbytnio uwagi od nikogo, a obcy człowiek pytał się o jego zdjęcia jak śpi.
   — Hej, Nando... Minho chyba ciebie lubi — szepnąłem poprzez sen całując jego główkę.

   ***

   Poniedziałek był dniem w którym miałem bardzo napięty grafik i ciężkie przedmioty. Wciąż należało pamiętać o tym, że po szkole czekało mnie sprzątanie strychu w tym upale, a potem zajmowanie się Nando, szukanie mieszkania do wynajęcia w niskiej cenie oraz szukanie pracy. Czasami miałem wrażenie, że poprzez szkołę mam odpoczynek od tego wszystkiego, tak zwany reset, żeby nabrać sił do wszystkiego, ale myśl że mogę jej nie skończyć, co teraz jest prawdopodobne trochę ciążyła. Tego dnia Dohwan miał wolne, bo gdy już wróciłem ze szkoły on był. Planowo poszedłem na samą górę ogarniać ich bajzel. Właściwie ten dzień był ostatnim jeżeli chodzi o karę i fałszywe oskarżenie odnośnie popchnięcia Gulmi. Dlatego gdy przedwcześnie zszedłem na dół i trafiłem na ojca...
   — Skończyłem już sprzątać. — powiedziałem natychmiast w swojej obronie, gdyby przypadkiem zaczął się czepiać o to, co tutaj robię.
   Uśmiechnąłem się podejściem numer dwa, które zostało zlekceważone. Czując niepewność zaproponowałem, że może pójść sprawdzić.
   — To teraz została ci piwnica. — usłyszałem krzyk żony ojca z kuchni, na co się wzdygnąłem.
   Garbiąc się zmarszczyłem brwi spoglądając na Dobwana. Na prawdę spieszyłem się jeżeli chodzi o strych, a gdybym wiedział, że zlecą mi kolejne zdanie w życiu bym nie robił tego tak szybko upocony po pachy.
   — Piwnica? — spytałem ojca, jakby ten miał mnie uratować od tego wszystkiego.
   Ponownie to wszystko liczyło się z tym, że nie wyjdę nigdzie bez Nando, chyba że podrzucę go mamie jak ją ubłagam. Jednak samo w sobie sprzątanie sprawiało, że nie miałem ochoty na nic, gdy niania Nando już wychodziła. Więc gdzie tu była mowa o jakiś wyjściach? Nie ma szans.
   — Coś ci nie odpowiada?
   Słysząc jego ton podniosłem wzrok i natychmiast pożałowałem, że w ogóle zadałem to pytanie. Zaprzeczyłem ruchem głowy uśmiechając się nerwowo i niczym automat odpowiedziałem, że zacznę od jutra, że wszystko jest okej.
   Jednak w środku wszystko we mnie krzyczało. Tak, to ja powinienem się dostosować, a nie narzekać. W końcu zrobiłbym wszystko, żeby Nando miał normalny dom.
   — Do szesnastej jeszcze czterdzieści minut — oznajmił twardym tonem.
   W tym samym czasie wróciła Gulmi z pełnymi torbami zakupów, w których miała nowe ciuchy. Mojej uwadze nie uszedł fakt, że Dohwan w ułamku sekundy potrafił zmienić swoją mimikę twarzy, aby posłać promienny uśmiech swojej córce. Jemu natomiast nie uszło to, że zauważył moje wycofywanie się i wprost zapytał gdzie idę.
   Zacząłem się jąkać, niezbyt zrozumiale odpowiedziałem, że napić się wody z jej uwzględnieniem, gdyby przypadkiem zaczęło przeszkadzać im wszystkim to, że pije ich sok. Zaraz potem dodałem, że pójdę sprzątać piwnice w której przepłakałem krótka chwilę.
   Dopiero gdy około osiemnastej ogarnąłem Nando, mogłem spojrzeć na telefon, aby realizować część dalszą mojego planu. Przeglądałem oferty pracy, a dopiero później zobaczyłem że widnieje okienko powiadomienia informujące o wiadomości.
   Minho? Uśmiechnąłem się gdy zapytał o mój dzień. Opisałem więc mu wszystko co mi się przytrafiło, łącznie z ojcem i piwnicą, moimi przemyśleniami i obawami tylko po to, żeby po chwili usunąć całą treść i napisać, że wszystko w porządku.

Moi kochani, staram się ruszyć także dopingujcie mojego 2mina 🥲 Rozdział krótki na ponowny start.

Facet mojej siostry / 2minOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz