26. Klub

1.6K 64 6
                                    

  Nasze wakacje na Hawajach dobiegły końca.
Dzisiaj idziemy do klubu.
Właśnie stoję przed lustrem, poprawiając włosy, które się pokręciły. Makijaż zrobiłam wcześniej. Dzisiaj ubrałam kombinezon na ramiączkach.
Gdy miałam już wszystko zrobione, złapałam torebkę i zeszłam na dół.
Chłopaki przebrali się w luźne ciuchy i założyli okulary przeciwsłoneczne.
Wyglądali naprawdę seksownie.
Zmierzyłam Logana od góry do dołu. Chłopak gdy to zobaczył, uśmiechnął się.
Wszyscy razem skierowaliśmy się do korytarza, a następnie do wyjścia.
Nadal nie mogłam napatrzeć się na piękne Ferrari.
Zakochałam się w adrenalinie i szybkiej jeździe, kiedy pierwszy raz wsiadłam do samochodu, by odbyć swoje lekcje.
Nie wyobrażam sobie mojego teraźniejszego życia bez samochodów.
Zajechaliśmy wreszcie pod klub, który był uznawany za najlepszy w mieście.
Parkuje na parkingu, który jeszcze skanuje niepewnym wzrokiem. Nie mogłam pozwolić, by ktokolwiek dotykał tego auta.
W tak krótkim czasie pokochałam go, a już jutro miałam go nie mieć.
Podążaliśmy pewnym siebie krokiem w stronę wejścia do klubu. Drzwi były ozdobione i oświetlone przez specjalne neony. Prezentował się nienagannie.
Środek tak jak się spodziewałam, też prezentował się zjawiskowo.
W klubie przeważał kolor czerwony.
Kanapy z czarnej skóry, prywatne loże, bar z przystojnymi barmanami i parkiet do tańczenia.
Od razu zaczęliśmy kierować się do wypożyczonej łoży.
Wnętrze pomieszczenia kolorystycznie było podobne do pozostałych części klubu.
Stolik, kanapy i widok na dolny parkiet.
Szyba była lustrem weneckim.
My ich widzieliśmy, a oni już nas nie.
Siedliśmy wszyscy na kanapach ustawionych pod ścianą.
Przyszła nas obsłużyć półnaga kobieta.
Logan zmierzył ją zwierzęcym wzrokiem. No bez jaj...
Nathan jak i reszta chłopaków specjalnie odwróciła wzrok albo patrzyła w jej oczy a nie na prawie nagie ciało.
Całowałam się z Loganem, wyznał mi, że jestem dla niego ważna, a on teraz patrzy tak na inną kobietę, która już dawno straciła godność?
Próbowałam nie zwracać na to uwagi. Zamówiłam dużego drinka.
Przez cały czas gdy dziewczyna była w pobliżu, patrzyłam na nią prześmiewczo i z pogardą.
Gdy otrzymałam swojego drinka, zmierzyłam kobietę wzrokiem i prychnęłam. Było to bardzo nieeleganckie i nieuprzejme.
Czy się przejmowałam? Nie.
Nie mieszkam w pieprzonym zamku żeby zwracać uwagę na takie głupoty.

- Idę tańczyć - powiedziałam po pół godziny.
Nathan spojrzał najpierw na tłum tańczących ludzi, a następnie na mnie.

- Sama? - zapytał nieufnie.

- Mogę... - zaczął Logan, lecz szybko mu przerwałam.

- Tak - powiedziałam.
Na odchodne dałam bratu szybkiego całusa w policzek.
Widziałam jak Logan patrzy na to smutnym wzrokiem.
Zeszłam ostrożnie po schodach i zaczęłam kierować się w stronę parkietu.
Trudno było tańczyć gdy nie miało się miejsca przez tańczących ludzi.
Gdy udawało mi się jakoś tańczyć, poczułam ręce na biodrach.
Obróciłam się do tajemniczej osoby.
Pokazał mi się blondyn z niebieskimi oczami. Cholernie przystojny. Mimowolnie zaczęłam porównywać go do Logana.
To nie te rysy twarzy, które chciałam widzieć, nie te włosy, nie te ramiona.

- Co tam niunia? - zapytał.
Skrzywiłam się gdy usłyszałam to obrzydliwe określenie.

- Jeśli nie chcesz dostać w jaja, to radzę wziąć te ręce i wypieprzać - ostrzegłam.
Chłopak zaśmiał się i lekko się zaśmiał.

- Dobra już się zmywam - powiedział i rzeczywiście odszedł.
Ochota na taniec minęła bardzo szybko. Postanowiłam podejść do baru by zamówić kolejną dawkę alkoholu.

- Co dla pięknej pani? - zapytał barman miłym głosem.
Odwzajemniłam jego uśmiech.

- Mocnego drinka - powiedziałam.

- Zapijasz smutki? Co się stało? - zapytał, ale zaczął zrobić mojego drinka.

- Facet - odpowiedziałam.

- Uuuu, ciężki temat - mruknął chłopak, a następnie się roześmiał.
Jego czarne włosy pięknie się prezentowały do piwnych oczu.
Lekki zarost dawał mu kilka lat więcej.

- Czemu każdy facet musi być zepsuty - zapytałam żałośnie.

- Ej! - zawował kierując w moją stronę palec. - Nie każdy. Nie obrażaj mnie.

Zaśmiałam się. Tego mi potrzebowało. Dobrego kumpla.

- Dobra przyznaje. Nie każdy - odparłam rozbawiona.

- Nawet nie wiesz jak moje ego wzrosło - odparł chłopak, który słodko się uśmiechnął.
Znów się zaśmiałam.

- Tak w ogóle, to jestem Jack - powiedział i wyciągnął w moją stronę rękę.

- Mia - odparłam chwytając rękę.

- Dasz mi swój numer? - zapytał.
Kiedy podałam chłopakowi numer i odebrałam swojego drinka zaczęłam kierować się w stronę naszej loży.
Cały humor uszedł ze mnie gdy weszłam do środka.
Zobaczyłam Logana, na którym siedziała ta sama cizia, która nas obsługiwała. Reszta chłopaków ćpała. Wciągała pieprzoną kokainę, która była wysypana na blacie, jakąś kartką robili idealne kreski.
Serce mnie zabolało.

- Mia! - wykrzyczał Nathan.
Zaczął do mnie podchodzić, od razu zobaczyłam jego powieszone źrenice.

- Ćpałeś - wysyczałam.

- Stary, wystarczy - powiedział Cornel, który odciągnął ode mnie brata.

- Też ćpałeś? - zapytałam.

- Nie, nie ciągnie mnie do tego - powiedział Cornel.
Spojrzałam w jego oczy, nic nie zauważyłam.
Kiedy Cornel stanął obok mnie miałam pełny widok na pomieszczenie.
Logan zaczął się całować z tą paniusią. Nie, oni się nie całował, oni się pożerali.
Ręce Logana były umieszone na jej biodrach. Ał, zabolało.
Reszta chłopaków ledwo kontaktowała.
Poczułam rękę na ramieniu.

- Mia... Odwieźć cię do domu? - zapytał, a w jego głosie mogłam było usłyszeć współczucie i troskę.

- Mhm - mruknęłam i pokiwałam głową.
  Już po kilku minutach byliśmy w aucie. Chłopak zanim ruszył, nachylił się nade mną żeby zapiąć mi pas, którego do tej pory nie zapięłam. W tej chwili było mi wszystko jedno.
Czy wszystko co obiecywał mi Logan, było jednym wielkim kłamstwem? Otworzyłam się przed nim, a on mnie zranił.
Całowaliśmy się, przytulaliśmy, a on to spieprzył.
Postanowiłam, że już nigdy się przed nim nie otworze. Już nigdy nie zaufam.
___________
  Kończę pakowanie mojej walizki. Może uzna to ktoś za szaleństwo, ale tak, lecę do ojca. Napisałam do niego,  że jeszcze dzisiaj wsiądę w samolot i do niego przylecę.
Ucieszył się.
Coś pisał, że naprawi swoje błędy. Czy mu wierzę? Oczywiście, że nie. Jak można naprawić taki błąd jaki on zrobił?
  Ze spakowaną walizką schodzę na dół. To co tam zastaje to obraz nędzy i rozpaczy.
Na kanapie leżą chłopaki, a biedny Cornel próbuje ich w jakikolwiek sposób położyć do spania.

- Mia? Po co ci walizka? - zapytał zdziwiony Cornel.
Podchodzę do niego.
Patrzę na jego zmarnowaną twarz.
Musiał pocieszać mnie i jeszcze zająć się chłopakami.
Jestem z siebie dumna. Nie uroniłam żadnej łzy, a przez to Cornel stwierdził, że jakoś się trzymam, co było największym kłamstwem.

- Cornel, musimy się pożegnać.
Wyjeżdżam. Przez około tydzień nie będzie mnie w domu. Wylatuje do ojca, ale proszę cię, żebyś nie mówił o tym chłopakom.
Gdy będę już wracała zadzwonię byś odebrał mnie z lotniska.
Przyjedziesz i wtedy możemy spędzić czas razem, by nie wracać szybko do domu.
Życzę powodzenia w położeniu ich do spania - powiedziałam, a przez cały czas chłopak patrzył się na mnie z szeroko otwartymi oczami.

- Ale wrócisz? - zapytał niepewnie.

- Muszę przemyśleć... - zaczęłam. - Pewne dość ważne sprawy.

Chłopak jedynie przytulił mnie mocno, jakby już nigdy nie chciał mnie puścić.

- Jedź ostrożnie - poprosił.

- Obiecuję, że wrócę do ciebie cała - zapewniłam żeby uspokoić Cornela, co podziałało.
I tak z czystą głową mogłam wylecieć do ojca.

A może to ostatni dzień?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz