Rozdział 3

10 3 0
                                    

Włożyłam swoje ulubione dresowe spodenki i koszulkę oversize, spakowałam plecak, związałam swoje brązowe włosy, które sięgały do ramion i powiedziałam rodzicom gdzie idę i że wrócę na pewno dzisiaj a jak nie to pewnie będziemy siedzieć w altanie jak zwykle. Tata jedyne co powiedzieli to że mam na siebie uważać bo na SORZE są ogromne kolejki i nikt że mną nie będzie tam czekał. Uwielbiałam go za poczucie humoru. Potrafił być konsekwentny ale kiedy trzeba było umiał się śmiać i bronić mnie przed mama która chciała wyciągnąć konsekwencje. Zabrałam rower i pojechałam na boisko zahaczając jeszcze o sklep ,żeby kupić sobie wodę. Gdy dojechałam zobaczyłam nasza ekipę, która była jeszcze nie w komplecie. Przywitałam się z każdym i dosiadłam się do kółka w którym grali w pokera.

-Wy oszukujecie, z wami to się grać nie da-zaczął Kubuś już lekko zdenerwowany

-Sam oszukujesz, patrzysz mi w karty ciulu nie myty. - wydarł się Adam

-Myłem to ja się wczoraj. Dziadu papierzany. - udarł się Kuba. W duchu modliłam się żeby nie doszło między nimi do szarpaniny. Ale na szczęście chłopcy zbili sobie kumpelska pionę i grali dalej. Ja przypatrywałam się tylko ich grze.

-Dobra wszyscy są to co wybieramy drużyny i gramy. - zawołał Wiktor-ja z Leonem będziemy kapitanami.

Każdy popatrzył w stronę Leona który stał przy koszu i dopalał papierosa. Chciałam zwrócić mu uwagę żeby nie robił tego przy osobach które poniekąd są niepełnoletnie ale zdałam sobie sprawy że lepiej siedzieć cicho. Na moje nieszczęście wylądowałam w jednej drużynie z Leonem, który gdy tylko się o tym dowiedział rzucił ciche "pierdole takie granie". Moje oczy wyszły mi prawie z orbit kiedy usłyszałam że chłopak, który jedyne co mówił to "ja pierniczę" nagle zaczyna klnąć jak szewc. Nie zależało mi na tej relacji ale coraz bardziej martwiłam się ze to wszystko co kiedyś było dla niego obleśne i brzydził się tego ,zaczął robić z mojego powodu. Szybko jednak skupiłam się na grze, która szła nam całkiem dobrze. Graliśmy tak do 21 kiedy to sąsiedzi zagrozili nam że jeżeli za 20 minut stąd nie pójdziemy naślą na nas policję. Zebraliśmy nasze rzeczy i poszliśmy do altany, która była naszym azylem. Jedyną osoba która z nami nie poszła był Leon. On jedynie rzucił cichym "cześć" i pojechał do domu.

-To co może zagramy w butelkę? - rzucił Wiktor

-Dobra ale tylko na pytanie i można raz spasować-powiedziałam bojąc się jakie mogą być pytania w moim kierunku.

-Okej. Mi pasuje.

Gra toczyła się w najlepsze dużo się śmialiśmy rozmawialiśmy każdy opowiadał różne śmieszne historie że swojego życia. Było cudownie, moich rodziców nie było. Uznali ,że spontaniczny wyjazd w góry bardzo im się przyda. Nie przeszkadzało mi to, miałam wolna chatę. Było grubo po pierwszej a my właśnie skończyliśmy grać. Każdy rozjechał się do domu. Miałam już iść spać kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi, później huk a następnie głośne przeklinanie swojej głupoty. Strach sparaliżował mnie. Był środek nocy byłam sama w domu i ktoś próbował się do niego włamać. Podeszłam po cicho do drzwi a następnie je otworzyłam. Na wycieraczce leżał schlany do nieprzytomności Leon.

-Leon, Leon, LEON KURWA OCKNIJ SIĘ - wykrzyczałam w jego stronę

-Weź mnie zostaw-wybełkotał - Ja chcę spać.

-Chodź pomogę Ci wstać i pójdziesz spać okej? - popatrzyłam na niego. To nie jest ten sam Leon którego poznałam kilka lata temu. Wolnym krokiem udaliśmy się do łóżka ,które mu rozłożyłam a następnie dałam kołdrę i poduszkę. Pomogłam zdjąć mu buty i ubabrana bluzę pod którą na moje nie szczęście nie miał nic. Szybko odwróciłam wzrok a on ledwo przytomny uśmiechnął się w moim kierunku a następnie opadł na łóżko. Poszłam do mojego pokoju i położyłam się spać ale mój sen nie trwał długo. Zaczęło się coś czego mogłam się spodziewać. Leon zaczął wymiotować. Nie był w stanie nic powiedzieć bo leciało z niego jak z kranu. Siedzieliśmy na zimnych płytkach łazienkowych on z głową w klozecie ja oparta o ścianę słuchałam co chwilę jak bełkocze coś nie wyraźnie. Po około godzinie widziałam że chłopak już lekko przysypia. Był cały spocony ,z jego włosów kapał pot a plecy były mokre.

-Już lepiej, przeszło Ci? - zapytałam

-Nie wiem wydaje mi się że chyba jest okej - odpowiedział ale chyba sam nie wierzył w to co mówi

-Chodź zrobię Ci gorzkiej herbaty.-powiedziałam a ten skinął głową i poszedł za mną do kuchni. Usiadł przy stole a ja nie wiedząc jak zacząć rozmowę czekałam aż woda się zagotuje. Zrobiłam mu herbatę. Siedzieliśmy tak 20 minut, w głuchej cisza, którą jedyne co zagłuszało to tykanie zegara.

-Możemy porozmawiać? - zapytał Leon

-Jeżeli chcesz rozmawiać o tym co wydarzyło się pomiędzy nami 3 lata temu, to przepraszam cię bardzo ale nie mamy o czym.

-Posłuchaj mnie, daj mi się wytłumaczyć z tego. Nigdy nie dałaś mi szansy.

-Bo na nią nie zasłużyłeś. Powiedziałeś tak okropne słowa przy ludziach, którzy są mi jak bracia. Specjalnie się wyprowadziłam żeby na ciebie nie patrzeć. Czy chociaż raz pomyślałeś o tym jak się poczułam po twoich słowach. - Leon popatrzył się tylko na mnie i cicho westchnął.

-Proszę posłuchaj mnie, daj mi druga szanse, zacznijmy od zera. Jako znajomi z boiska - wyciągnął w moim kierunku rękę. Ja jedyne wstałam od stołu, odłożyłam kubek do zlewu, powiedziałam ciche "muszę to przemyśleć" i poszłam na górę. Po chwili Leon poszedł w moje ślady i zrobił to samo. 

Miłosny FaulOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz