21. Wschód słońca

31 8 6
                                    

🍀 Perspektywa Tanishy 🍀
ruinaoceanu

Otworzyłam powieki, gdy za niezasłoniętym oknem słońce powoli budziło się do życia. Zerknęłam na lewo, gdzie leżał Ciro. Pomiędzy nami znajdowała się zwinięta kołdra, sprawiając wrażenie muru, którego nie mogliśmy przekroczyć. Oczywiście tak nie było. Z jakiegoś powodu wiedziałam, że mężczyzna nie był świętoszkiem i raczej nie bawił się w coś takiego. Nie żyliśmy przecież w książce, gdzie takie sytuacje zdarzały się nałogowo. Główna bohaterka nie chciała, aby chłopak spał na ziemi i jednocześnie nie wyrażała chęci, aby ten przypadkiem ją dotykał w nocy, więc tworzyli płot z poduszek, który i tak nigdy nie był wystarczający.

Przetarłam swoje oczy, wzdychając cicho, aby nie obudzić Ciro. Jego czarne włosy rozsypały się po poduszce, a ciemne, długie rzęsy dotykały delikatnie śniadych policzków, które były pokryte delikatnym zarostem.

Wczoraj po koncercie Michaela Patricka, powiedział mi, że cieszy się, iż to ja byłam jego towarzyszką. Miał iść z kimś innym, ale w ostatnim momencie ta osoba zrezygnowała. Nie chciał zdradzić kto to miał być, a ja go do tego nie zmuszałam. Jeśli będzie chciał, to mi powie. Przez ten koncert wróciłam z płaczem, ale z lżejszym sercem. Nie wiedziałam do końca, co to sprawiło, ale ta krótka chwila w moim życiu pomgła mi uporać się w jakiś sposób z jednym ciężarem przeszłości. Stało się to w ciszy, dokładnie w momencie, gdy Paddy spojrzał mi w oczy.

Wstałam z łóżka, uważając, aby nie obudzić Ciro. Było jeszcze bardzo wcześnie, ale wiedziałam, że gdybym chciała, to i tak bym nie zasnęła. Spałam w koszulce z merchu Michaela i w majtkach, dlatego teraz założyłam na siebie spodenki, które były na samym wierzchu w otwartej walizce. Nie zdążyłam się jeszcze rozpakować, choć jeśli miałam być szczera – nie bardzo mi się chciało to robić. Miałam być tutaj tylko przez weekend, więc nie opłacało mi się to.

Wyszłam z sypialni, która była zachowana w jasnych kolorach. Jej okno wychodziło na wodę. Zamknęłam za sobą drzwi i od razu udałam się do wyjścia. Wzięłam bluzę w ręce i udałam się na plażę. Czułam, że powinnam się tam znaleźć. Zresztą bardzo podobało mi się siedzenie nam wodą i wsłuchiwanie się w jej szum.

Siedziałam na plaży w bluzie i wpatrywałam się w ocean. Gęsia skórka, spowodowana chłodną morską bryzą i niską temperaturą, nie przeszkadzała mi. Słońce powoli wstawało, budząc kolejnych ludzi do życia. Plaża była pusta. Jedyne co słyszałam, to cichy szum fal, obijających się o brzeg. Czułam, że byłam we właściwym miejscu. Zupełnie jakbym od zawsze należała do Hiszpanii. Moje stopy zatopiły się w chłodnych drobinkach piasku. Podkuliłam nogi i oparłam o nie głowę, pozwalając pierwszym promieniom słonecznym, spłynąć na moją twarz.

Wspominałam wczorajszy koncert i to dziwne ukłucie spokoju podczas piosenki "Blurry Eyes". Słuchając jej, poczułam się jakby ktoś mnie rozumiał, choć sama miałam z tym ogromne problemy.

Siedziałam tam dłuższy czas, nie zważając na ludzi, którzy wybrali się na spacer uśmiechnięci, zasmuceni, zamyśleni czy wycofani. Każdy z nich miał inną historię i nikt z nich nie zwrócił na mnie uwagi. Minęliśmy się z obojętnością, z którą żyjemy na co dzień.

Nagle poczułam czyjąś ciepłą dłoń na ramieniu. Wzdrygnęłam się, szybko odwracając się w stronę osoby, która mnie zaczepiła.

Ciro, ubrany w dresy i z nieuczesanymi, ciemnymi włosami, trzymał w drugiej ręce koc i jakiś koszyk. Uśmiechnął się do mnie, pytając wzrokiem czy może usiąść obok. Pokiwałam głową. Mężczyzna rozłożył niebieski, duży koc, na którym uklęknął i powiedział mi bym zrobiła to samo. Zdziwiona postąpiłam, tak jak poprosił.

Patrzyłam na wschód słońca jak zahipnotyzowana. Mówi się, że to zachody są cudowne, ale wschody miały w sobie coś wyjątkowego, coś świeżego.

– Smacznego. – Usłyszałam jego niski głos, tuż przy moim uchu. Zerknęłam na niego szybko, nie wiedząc, o co może mu chodzić.

Dopiero po chwili ogarnęłam, że przede mną na kocu leżały kanapki, kilka owoców – takich jak winogrona i pokrojone jabłka, ciepła kawa i jajka.

Otworzyłam szerzej oczy. Widok był niemal jak z filmu.

Siedzieliśmy na kocu z jedzeniem, a przed nami rozciągał się bezkres oceanu i wschodzące słońce, które już prawie całe pokazało się na niebie. Moje serce zabiło szybciej, gdy zerknęłam na bok, gdzie ujrzałam, uśmiechającego się, Ciro.

Był inny niż każdy mężczyzna, którego spotkałam. Wydawał się idealny, choć po opowieściach z dzieciństwa wiedziałam, że nigdy taki nie był i nie będzie. Pokazał mi wrażliwą stronę siebie i zabrał na koncert, który zmienił w coś w moim wnętrzu. Tyle dla mnie zrobił, a dziwne uczucie docenienia towarzyszyło mi przez całe śniadanie.

– Dziękuję za to – powiedziałam, przusuwając się do niego. Patrzyłam mu głęboko w oczy. Miał ten sam odcień co Paddy.

– Nie ma za co – odparł z figlarnym uśmiechem, także się do mnie przysuwając.

Dzieliły nas centymetry. Czułam jego ciepły oddech na policzkach i ustach. Wzięłam głęboki wdech, zaciągając się jego zapachem.

Zbliżyłam się jeszcze. Chciałam go pocałować. Poczuć te miękkie usta na swoich wargach i może w innych miejscach.

Utrzymywałam kontakt wzrokowy z nim, dopóki mężczyzna nie odsunął się ode mnie. Zanim to zrobił, zobaczyłam figlarne iskierki w jego oczach. Zmarszczyłam brwi, obserwując go jak wstaje i eksponuje przede mną swoje mięśnie brzucha.

Zapatrzyłam się w nie.

Chciałam go dotknąć.

– Co robisz? – spytałam, patrząc na niego z przymrużonymi oczyma, ponieważ słońce zaczynało mnie razić w oczy. Nie odpowiedział mi, zamiast tego posłał jedynie psotny uśmiech.

Obserwowałam uważnie jego dłonie, które sięgneły po sznurki dresów i zaczęły je rozwiązywać. Zastanawiałam się co zamierzał i po cichu miałam nadzieję, że to co myślałam. Seks na plaży wydawał się być czymś idealnym, jeśli chodziło o ten poranek. A jeszcze z takim mężczyzną – wiedziałam, że prędko bym tego nie zapomniała.

Zdjęłam z siebie bluzę, patrząc mu głęboko w oczy. On zsunął z siebie spodnie, zostając w czarnych bokserkach. Nogi też miał umięśnione. Uklęknął przede mną, a ja położyłam dłoń na tego twardym, niczym skała, udzie.

– Mam dla ciebie kolejną niespodziankę – wyszeptał, patrząc mi w oczy.

Zadrżałam, już sobie wyobrażając jak kładzie mnie na kocu, po czym zaczyna całować, a następnie udajemy się w krainę rozkoszy. Sapnęłam cicho, starając się uciszyć swoje myśli, ale z Ciro u boku było bardzo ciężko. Wyciągnął dłoń w moim kierunku, którą przyjęłam z ochotą. Miałam nadzieję, że zaprowadzi mnie gdzieś, gdzie w końcu się sobie oddamy, ale on chyba miał inne plany.

Wziął mnie na ręce, niczym pannę młodą, po czym biegiem ruszył w kierunku oceanu. Pisnęłam cicho, wiedząc co zamierza zrobić. Uczepiłam się jego szyi, nie chcąc, aby mnie puścił do wody, która na pewno była zimna. Gdy tylko do niej wbiegł, chłodne krople wody popryskały moje plecy i nogi. Zadrżałam z zimna, ale mężczyzna nic sobie z tego nie zrobił. Po prostu skoczył razem ze mną pod wodę.

Gdy się wynurzyliśmy, ujrzałam na jego twarzy szeroki uśmiech. Choć było mi zimno, a bluzka lepiła się do mojego ciała, poczułam się dobrze i sama musiałam się uśmiechnąć.

– Ale niespodzianka – rzuciłam. Ciro podpłynął do mnie i objął w talii.

– Nie pierwsza, nie ostatnia – stwierdził, patrząc mi w oczy, po czym się zbliżył i mocno mnie pocałował. Oddałam pocałunek, a to coś, co w książkach nazywali motylami, właśnie połaskotało moje podbrzusze.

______________________________________________

Dzień dobry! 💚
Mam nadzieję, że rozdział – choć krótki – podobał Wam się!

Widzimy się w następnej części!💚💚💚

Thirsty For Lucky (Zakończone).Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz