32. Wymarzony Facet

24 6 3
                                    

🍀 Perspektywa Tanishy 🍀
ruinaoceanu

Z Danielem spotkałam się tuż przed restauracją, która wyglądała porządnie. Nie było w niej jakoś bardzo drogo i została osławiona pięcioma gwiazdkami, ale internet mi powiedział, że było tam wyśmienite jedzenie. Nie kojarzyłam wielu knajpek, bo jadłam w domu, a jeśli już gdzieś wychodziłam, to były to kluby. W Miami nie bywałam za często na oficjalnych randkach.

— Pozwól, że sam wybiorę ci coś do jedzenia — odezwał się mężczyzna, gdy usiedliśmy przy stoliku. Ulokowany był zaraz przy oknie, co umożliwiało mi wyglądanie na oświetloną lampami ulicznymi alejkę.

— Pewnie — odparłam z uśmiechem, poprawiając swoją luźną bluzkę, która ułożyła się tak, że przylgnęła mi do ciała.

Tego dnia nie wyglądałam jak ja. Miałam na sobie jeansy z rozszerzanymi nogawkami i luźną bluzkę, do tego parę szpilek i subtelną biżuterię. Nie był to mój styl, ale nie czułam się na tyle dobrze, by ubrać na siebie coś obcisłego. Obie te rzeczy na szczęście udało mi się wygrzebać z dna szafy. Liczyłam jednak na to, że mój uśmiech i osobowość zaciekawią go.

— Mówiłeś, że niedaleko szpitala masz swój klub bokserski — zaczęłam, patrząc na niego. Uśmiechałam się, chcąc złapać jego wzrok. Po chwili odwrócił swe oczy od karty dań.

— Tak. Bardzo dobrze prosperuje. Cały czas przybywa nam nowych klientów od dziesięciu nawet do czterdziestu lat — wyjaśnił. — Kobiety i dzieci, jesteśmy otwarci na wszystkich. — Dokończył z uśmiechem, a gdy podszedł do nas kelner, on tylko wskazał palcem na danie, co podsyciło moją ciekawość.

— To nieźle. Zastanawiam się, czy się do was nie zapisać — powiedziałam, a jego oczy momentalnie się rozjaśniły.

— Zrób to koniecznie. Brakuje nam ślicznych, ale twardych kobiet. — Poczułam się dziwnie, gdy to powiedział.

Po pierwsze byłam słaba i nie potrafiłam się nawet obronić w tej bibliotece, do której niedługo będę musiała wrócić. A po drugie nie miałam pojęcia, za co wziąć te słowa. Brzmiały jak komplement dla mnie, ale jak obraza dla innych, patrząc też na to, że wybitnie piękna nie byłam. Całą robotę robiły skąpe ubrania i tusz do rzęs.

— A jak u was wygląda sprawa z trenerami? — zadałam pytanie, by odwrócić nieco uwagę od tej ciszy, która na moment między nami zapadła.

— Mamy zajęcia grupowe, które przeważnie prowadzę ja, Monica, Susan, Patrick i Roberto, ale mamy też sesje indywidualne, które głównie przygotowują do różnych zawodów — mówił z błyskiem w oku i z podekscytowaniem, co mi się podobało, bo lubiłam słuchać ludzi, od których było czuć pasję. — Ogólnie klub odziedziczyłem po ojcu, który mnie do tego zaraził i był trzykrotnym mistrzem Ameryki. Na początku dawał mi indywidualne lekcje, a ja widziałem, że takie dają o wiele więcej możliwości, niż grupowe. Po śmierci taty zdecydowałem się na spersonalizowanie klubu, dlatego, jako jeden z nielicznych, prowadzimy sporo sesji indywidualnych.

— Naprawdę ciekawie. Cieszy mnie to, że twój tato zaraził cię tym sportem — przyznałam, uśmiechając się do niego. — Nie za często zdarza się tak, że i rodzic, i dziecko pałają miłością do tego samego sportu.

— To prawda. — Zgodził się ze mną, patrząc mi w oczy, co odrobinkę mnie speszyło. — Często bywa tak, że rodzic zmusza do tego dziecko, a dziecko nie odczuwa większej satysfakcji.

Pokiwałam głową z delikatnym uśmiechem. Zgadzałam się z nim totalnie. Może jeszcze sama byłam trochę tym dzieckiem, ale wiedziałam, że to się zmieni. W końcu miałam internet i spotykałam się z ludźmi, którzy może mnie czegoś nauczą. Zresztą pojawił się już jeden taki, który nakazał mi przemyślenie swojego życia. 

— To prawda — powiedziałam, patrząc mu w oczy. Po chwili podszedł do nas kelner, przynosząc nam posiłki.

Od razu wzięłam głęboki wdech, zaciągając się kuszącym zapachem posiłku. Nie miałam ochoty nawet pytać, co takiego to jest, po prostu zabrałam się za jedzenie, widząc, że moja randka robi to samo. Przez kilka chwil jedliśmy w ciszy, co sprawiło, że mogłam odpłynąć myślami. Niestety niechętnie pobiegłam za ich sprawą do Rosy i swojego kuzyna. To było jasne, że dziewczynie podobał się Ra.

Sama myśl o nich razem, nie chciała przejść mi przez głowę, poza tym, gdybym nie znała mężczyzny i jego pobudek, uznałabym, że chce czegoś od Leili. Ciężko było przegapić ich spojrzenia, nawet jeśli bywałam w willi bardzo rzadko, a prawie całe dnie przesypiałam. Musiałam w końcu to zmienić, nie tylko dlatego, aby przyjrzeć się relacji koleżanki i kuzyna, ale po to, żeby zbliżyć się do Josie i Leili. Mieszkałam z nimi już dość długo, ale dalej nie miałam z nikim niesamowitej więzi.

Wiedziałam oczywiście, że to moja wina, ale nie mogłam nic z tym zrobić. Dzikie życie w Miami w każdej chwili mogło mi uciec i nie wrócić. Bałam się tego, że przez tę okropną bliznę nie będę już taka sama, a moi rodzice w końcu siłą zmuszą mnie do ślubu z nieznanym mi mężczyzną. Ostatnio w klubie poznałam Tristana, który powiedział mi, że on się tym stresuje, ale ja mu nie uwierzyłam. Jego oczy mówiły całkiem coś innego. Bałam się tego. 

— Tanisho? — Usłyszałam głos Daniela, który patrzył na mnie z mocno ściągniętymi brwiami.

— Hm?

— Nie smakuje ci? — zadał mi pytanie.

— Oh nie, jest pyszne, po prostu się zamyśliłam — powiedziałam, ubierając na twarz uśmiech. Jedna z moich rąk powędrowała do paskudnej rany na moim ciele, która na szczęście była zakryta. — Czego szukasz w dziewczynie? — Tym razem to ja spytałam, aby odwrócić uwagę od tego, że się zamyśliłam. Daniel od razu się rozluźnił.

— Zdecydowanie pewności siebie, jednak nie chciałbym, aby była za bardzo pewna siebie, to odbiera urok — mówił, a ja kiwałam głową. — Musi się mnie słuchać... 

Zabrałam się za jedzenie, wracając do zachowania Alexa, który pomógł mi po tym wszystkim, co wydarzyło się w bibliotece i zapewniał mnie, że Ra o mnie dbał. Ja sama nie byłam jednak tego zbyt pewna. Byliśmy za daleko siebie, dzieliły nas lata świetlne i mimo tego, że mieszkaliśmy oraz wiedliśmy podobny styl życia, nie widywaliśmy się. Wątpiłam, że o mnie dbał, że obchodził go ktoś taki jak Tanisha, kuzynka, Tina czy jakkolwiek mnie zwał. To było ciężkie do pomyślenia, ale jednocześnie zdawałam sobie sprawę, iż było niezwykle prawdziwe.

Niedawno wprowadziła się do nas Rosa. Na obozie byłyśmy prawie nierozłączne. Kobieta wyglądała już całkiem inaczej, ale byłam pewna, że nie zmieniła się z charakteru. Patrzyłam na groszek na swoim talerzu, za którym nigdy jakoś bardzo nie przepadałam i nagle do głowy wpadł mi dość szalony pomysł.

Szalony dlatego, że jeszcze jakiś czas temu twierdziłam, że było to niedorzeczne.

Gdyby tak Raees i Rosa zaczęli się spotykać, może spędzałabym z mężczyzną więcej czasu. Dostałabym od niego uwagę, której ostatnio łaknęłam, co skusiło mnie do myślenia o tym, co robimy źle, że nie jesteśmy blisko siebie. Doszłam do wniosku, że wszystko.

Uśmiechnęłam się, potakując głową, gdy moje oczy zatrzymały się na wargach Daniela, który chyba dalej opisywał swoją wymarzoną kobietę, mimo że do moich uszu nic takiego nie dolatywało. Ra i Rosa byliby dobraną parą. Może i rudowłosa wydawała się nieco dziwna na początku, ale później okazywała się być bardzo dobrą, ciekawą osobą. Zdawałam sobie jednak sprawę z tego, że mój kuzyn preferował inne dziewczyny, ale nie szkodziło mi spróbować ich ze sobą połączyć. Ani on, ani ona nic na tym nie stracą, jedynie mogą zyskać. I choć w tym momencie moje postanowienie mogło być nieco egoistyczne, nie zamierzałam tego zaprzestać.

— A twój wymarzony facet? — Usłyszałam pytanie, gdy czułam jak bardzo moje usta są rozciągnięte w uśmiechu od ucha do ucha.

— Ty — odparłam rozbawiona, patrząc mu w oczy.

Znów miałam dobry humor. 

______________________________________________

Hejjka!

Kolejny rozdział za nami.
Mam nadzieję, że dalej ciekawią was losy Tanishy!

Thirsty For Lucky (Zakończone).Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz