15. Namiastka normalnego życia

27 11 9
                                    

🍀 Perspektywa Tanishy 🍀
ruinaoceanu

Jeszcze zanim otworzyłam oczy, uświadomiłam sobie, że znajduję się w jakimś okropnym miejscu. Do moich nozdrzy dotarł swędzący zapach, który odrzucił mnie na samym początku. Uniosłam powieki, czując ogromny ból w plecach. Chyba po raz pierwszy nie obudziłam się obolała po cudownej nocy, a przez złe spanie. Usiadłam, trzęsąc się z zimna. Miałam na sobie jedynie błękitną sukienkę i nigdzie nie mogłam znaleźć torebki. Na szczęście telefon leżał pod moim udem. Rozejrzałam się wokół, zauważając, że wczorajszy hotel Loreny i Raula w rzeczywistości okazał się zapyziałą speluną. Nigdzie nie mogłam dostrzec Andrew, ale widziałam chyba z tuzin innych mężczyzn i kobiet, którzy leżeli półnadzy na zgnitych materacach. Zmrużyłam oczy, zdając sobie sprawę z tego, że muszę wyglądać równie potwornie, jak to miejsce.

Podniosłam się chwiejnie na nogi, czując tępy ból w głowie.

— Kurwa — sapnęłam, gdy podparłam się na zielonej ścianie, z której schodził tynk. Pod moimi oczami znajdowała się jakaś lepka substancja, na którą nie miałam zamiaru nawet zerkać.

Chciałam jak najszybciej udać się do willi, gdzie mogłabym wziąć spokojną kąpiel i spędzić kojący poranek. Musiałam o tym zapomnieć. Nie mogłam uwierzyć, że byłam na tyle głupia, aby dać się sprowokować i po jednej nieudanej randce, znów sięgnąć po narkotyki.

Wyszłam z tej meliny, oddychając z ulgą, gdy poczułam świeże powietrze bez zapachu stęchlizny. To było naprawdę coś przyjemnego. W tym jednym, krótkim momencie, doszłam do wniosku, że nie mogę tak żyć. Dobra – seks, alkohol i ładne ludzkie ciała to coś niesamowitego, ale nie na tyle, aby kończyć w takich miejscach.

Tyle szacunku do siebie jeszcze posiadałam.

Nie miałam przy sobie pieniędzy, bo moja torebka najprawdopodobniej została skradziona, dlatego byłam zmuszona iść na pieszo. Było ciepło, słońce grzało moje plecy. Gdyby nie ból głowy i miejsce, w którym się obudziłam, byłby to całkiem przyzwoity poranek.

Szłam szybko, nie chcąc się narażać na nieprzyjemne spojrzenie innych, których nie sposób uniknąć, nawet jak wygląda się normalnie i idzie bez żadnych wypadków. Nie obchodziło mnie jakoś bardzo, co myślą o mnie ludzie, ale ja sama nie czułam się ze sobą dobrze, dlatego lubiłam sprawiać wrażenie pewnej siebie. A ta pewność znikała wraz ze złymi wyglądem.

— Ej ślicznotko! — Usłyszałam nagle chłopięcy głos. Wypełniony był rozbawieniem i pijaństwem. Nie odwróciłam się do niego, co było moim błędem. — Taka piękna. Ile bierzesz? — spytał, obleśnie się szczerząc i chwytając mnie za ramię. Wzdrygnęłam się wystraszona, byłam za bardzo obolała i skacowana, aby szybko zareagować, co też ułatwiło mu przeniesienie uścisku na moją talię. — Wyglądasz jakbyś nieźle się bawiła. Co? Pewnie jakiś dżentelmen urządził ci cudowny wieczór — powiedział kpiąco, muskając kciukiem moje usta. Dopiero wtedy zrozumiałam, o co mu chodziło. Myślał, że jestem dziwką i może zrobić ze mną, co tylko będzie chciał. Zaczęłam szybciej oddychać, czując jak gula staje mi w gardle. Nie byłam w stanie nawet przełknąć śliny. Głowa mi pulsowała, a jego dłoń powoli zsuwała się niżej, aż dotarła do mojego biodra i zaczynała podciągać sukienkę. — Gorąco, co? Zaraz temu zaradzimy — mówił obleśnym tonem, wpuszczając do moich nozdrzy smród alkoholu, co mnie totalnie sparaliżowało. Nie byłam w stanie się ruszyć, choć wewnątrz szarpałam się z całych sił.

Kurwa, przecież chodziłam na boks, powinnam być w stanie się chronić, nawet jeśli nikt nigdy wcześniej mnie tak nie napastował.

Nagle jednak byłam wolna. Inne dłonie, tym razem nieśmiałe i zimne, dotykały moich ramion z troską. Nie miałam pojęcia kto to był, jak daleko posunął się mój napastnik, ani jak znalazłam się w willi. Jedyne co pamiętałam, to czerwone włosy i kroplę krwi na błękitnej sukience.

Thirsty For Lucky (Zakończone).Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz