Rozdział 6

435 55 8
                                    

Jakoś mam wrażenie, że piszę coraz krótsze te rozdziały :/ Obiecuję, że kolejny postaram się zrobić dłuższy. A właśnie! Jeśli chodzi o rozdział siódmy to chyba będę musiał wstawić go wcześniej (poniedziałek) lub później (środa). To jeszcze zależy jak mi się z nim zejdzie ;) Trzy dni mijają we wtorek, wiem. Jednak właśnie w ten wtorek mam bardzo ważną dla mnie próbę z moim teatrem, ponieważ w piątek gramy. Tak, więc po szkole lecę od razu na próbę i nie będę miała czasu wstawić. Specjalnie dla was postaram się wstawić go wcześniej ;) A teraz nie przedłużam i zapraszam do czytania, komentowania i dawania motywujących gwiazdek ;*

PS: Głupi znaczek Tapetusa w moim pięknym zdjęciu :P

 

- Szybko! – Nick złapał mnie za rękę i wepchnął w cieśninę między dwoma domami. Nie było mnie widać, za to ja widziałam wszystko. Chłopak jak dyby nic usiadł z powrotem na ławce.

Co on robi? Moje myśli skakały od tego by tu stać do tego by pójść po chłopaka.

Do wioski nadjechało czterech rycerzy z jednym królewskim posłem. Poseł ubrany w złoty żupan z czarnym pasem wszedł na podium przy ratuszu i stanowczym głosem oznajmił:

- Ludu króla Leonarda II Frischa! Dla waszego dobra i wygód król zmuszony jest podnieść podatek, który płacicie.

Przywitało go pełno oburzonych krzyków. Poseł nic sobie z tego nie robiąc przypiął ogłoszenie na tablicy ratusza i wrócił na konia. Nie odjechali jednak. Kiedy ludzie zebrali się, aby przeczytać wiadomość jeden z rycerzy najwyraźniej poznając Nicka podszedł do niego.

Rozmawiali o czymś, a mi serce waliło jakby miało zaraz wylecieć z piersi. Nick niedostrzegalnie spojrzał się czy nadal się ukrywam i kontynuował rozmowę. Stali chwilę i się na siebie patrzyli po czym rycerz wrócił na koń i tym razem wszyscy odjechali.

Wyszłam z ukrycia i podeszłam do blondyna.

- Czego chciał? -  Spytałam.

- Rozpoznał mnie, ale zbyłem ich, że jestem tu przelotnie i nie zagrażam wielkiemu królowi – skrzywił się wymawiając to słowo.

- I tyle? Po prostu odjechał? -  Nie chciało mi się wierzyć. Albo ten rycerz był lekko przytępi i serio tyle mu wystarczyło. Nick odwrócił się ode mnie.

- Tak – powiedział. – Wracajmy.

W ciszy wróciliśmy do Szafiry. Czekała na nas i gdy tylko pojawiłam się w zasięgu jej wzroku zarżała. Nick w tym czasie wsiadł na nią i wyciągnął do mnie rękę. Przytrzymałam się jej i podskoczyłam. Złapałam go w pasie, a gdy Szafira poderwała się do lotu przycisnęłam się do niego całym ciałem. Zaśmiał się przez co poczułam wibracje jego ciała. Uśmiechnęła się sama do siebie. Miał tak nieziemski śmiech, że mogłam go słuchać godzinami.

Przed nami już widniał las. Szafira przygotowała się i zleciała w dół w mech, z którego wyleciałyśmy. Opór powietrza rozwiał moje włosy do tyłu, a ja sama wydałam z siebie krzyk przerażenia. Wtuliłam się w plecy Nicka i podniosłam głowę dopiero kiedy poczułam chłód wnętrza ziemi. Szafira wylądowała i przyjaźnie zamachała skrzydłami. Blondyn zszedł pierwszy i pomógł mi zejść.

Ruszyliśmy w stronę korytarz i gdy kierowaliśmy się w stronę mojego pokoju na drodze stanął nam mężczyzna, który witał nas przy stole.

- Co robiliście na zewnątrz jeśli mogę wiedzieć? – Zapytał surowym głosem. Widać nie był szczęśliwy, że poszłam na „spacer".

- Abramie my tylko...

- Nie! – Przerwał Nickowi. – Żądam od was rycerzu abyście zapewnili księżniczce ochronę, aby czuła się bezpiecznie. A ty co?! Ty zabierasz ją na zewnątrz znając możliwości niebezpieczeństwa!

- To nie jego wina – powiedziałam cicho. – Ja wyszłam sama, a Nick tylko po mnie poszedł. Spotkałam Szafirę i tak jakoś wyszło.

- Szafirę? – Rysy Abrama złagodniały. – Przebudziła się?

- Tak – odparłam zdezorientowana. Abram stał przez chwilę z lekkim uśmiechem, ale po chwili znów spojrzał na nas surowym wzrokiem. – To i tak nie jest wymówką tego, że wyszliście! To niebezpieczne księżniczko. Nawet jeśli masz ochronę. Obiecaj, że więcej nie wyjdziesz.

- Obiecuję – szepnęłam po chwili zastanowienia.

- A z tobą porozmawiam później – pokazał palcem na Nicka i odszedł. W milczeniu podeszliśmy pod moje drzwi.

- Przepraszam – szepnęłam. – To przeze mnie będziesz miał nieprzyjemności.

- Daj spokój. Nic się nie stało. Przecież księżniczka musi wiedzieć jak wygląda jej wioska – mrugnął do mnie. Uśmiechnęłam się i patrzyłam jak odchodzi. Stałam tak przez dobre kilka minut i wspominałam kiedy lecieliśmy na Szafirze. Jak jego mięśnie się napinały kiedy się śmiał. Jak jego ciało grzało moje. Jak... Dość! Głupia ty! Przestań! Nie myśl o nim. Napomniałam się w myślach i weszłam do pokoju.

Zamknęłam drzwi i rozejrzałam się. Nikogo nie było. Spojrzałam pod nogi i dostrzegłam plamy krwi. Prowadziły one do łazienki. Trzęsącą się dłonią chwyciłam złotą klamkę i otworzyłam drzwi po czym zamarłam.

Tam gdzie giną marzenia ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz