Rozdział 15

318 45 4
                                    

I oto wyczekiwany rozdział 15! Dziać się trochę będzie. Nie jest to może jeden z dłuższych, ale nie miałoby sensu, gdybym połączyła go z kolejnym. Już się boję komentarzy... ;) Nie trzymam Was dłużej i życzę miłego czytania ;*


Wysoki dosyć przystojny mężczyzna w złotych szatach z rzeźbioną koroną na głowie musiał być nikim innym jak Leonardem. W żelaznym uścisku trzymał Nicka za łokieć i uśmiechał się do mnie podstępnie. Po obydwóch stronach komnaty stali rycerze.

- Witam księżniczko – donośny głos władcy rozszedł się po całym pomieszczeniu. – Widzę, że przyszłaś po swojego przyjaciela.

- Puść go – syknęłam z jadem w głosie. Leonard zaśmiał się przez co dreszcz przeszedł po całym moim ciele. Rozbawiony puścił Nicka. Chłopak jednak ani drgnął. Obolałym wzrokiem lustrował mnie od góry do dołu. Blond włosy zasłoniły mu zielone oczy.

- Uwierz mi księżniczko, że nikt go tu nie trzyma. Nick jest wolny jak ptaszek – zaśmiał się. Brązowe włosy wypadły spod korony i teraz wpadały Leonardowi do błękitnych oczu. Moja pewność siebie ulotniła się zastąpiona zdezorientowaniem. Błądziłam wzrokiem po twarzy Nicka.

- Słucham? – Ledwo wydobyłam z siebie głos.

- Vanilla ja...

- Spokojnie chłopcze – Leonard przerwał blondynowi. – Wszystko wytłumaczę naszej księżniczce oraz twoim przyjaciołom. Jak oceniacie jego cudną grę aktorską?

- Nick o co tu chodzi?! – Abram podniósł głos i wyszedł na przód. Odpowiedział mu jednak król.

- Otóż Nick pracuje dla mnie od jakiegoś czasu. Znudziło mu się stanie w cieniu Rafaela...

- Nieprawda, ja...

- Zamilcz! Tak więc postanowił pomóc mi. Zamącił w głowie naszej słodkiej Vanilli i zwabił ją do mnie.

Poczułam, że tracę grunt pod nogami. Oparłam się o Kari i łapczywie łapałam powietrze. Obraz mi się zamazał przez łzy. Nie mogłam... Nie chciałam w to wierzyć. Nick to zdrajca.

- Nie wierzę ci – syknęłam patrząc na Leonarda. Uśmiech nie schodził z jego twarzy. Sięgnęłam po sztylet, który wsadziłam za opaskę na udzie. Nie było go. Nick musiał go wziąć kiedy mnie łapał. Spojrzałam na chłopaka. Przy pasku spodni obok jego sztyletu znajdował się mój.

- Nie? To spytaj jego – pchnął blondyna w moją stronę. Przeszyłam go ostrym spojrzeniem czekając na potwierdzenie lub zaprzeczenie. Spuścił głowę i ledwie słyszalnie powiedział:

- Tak. Tak to prawda.

- Twoje niespełnione marzenie, tak? – Szepnęłam zrezygnowana. Automatycznie podniósł na mnie wzrok i drgnął jak bym zasypała solą jego świeżą ranę. Trafiłam. Ale nie przyniosło mi to pocieszenia.

Zakręciło mi się w głowie. Nogi odmówiły mi posłuszeństwa i upadłam na kolana. Łzy ciekły mi po policzkach, a w piersi czułam śmiertelny ból. Jakby tysiąc ostrzy przeszyło mojej serce.

- Jak mogłeś?! Traktowaliśmy cię jak przyjaciela! Rafael traktował cię jak własnego syna! Jak mogłeś go zdradzić?! – Tym razem to David zabrał głos. Podniosłam głowę. Chciałam widzieć czy chodź odrobinę boli go zdrada. Stał zgarbiony obok mojego wroga i patrzył w podłogę.

- Właśnie! Rafael! – Wykrzyknął Leonard. – On też tu jest. Razem ze swoją siostrzyczką.

Przez główne wrota, znajdujące się za Leonardem, weszli strażnicy trzymając Lisy i Rafaela za łokcie. Brat mojej mamy był wysokim dobrze zbudowanym mężczyzną. Był w wieku Lisy. Czarne włosy sięgały uszu, a brązowe oczy wyrażały nic innego jak wściekłość. Widać było, że już wiedział o zdradzie Nicka. Widząc blondyna zaczął wyrywać się strażnikom.

- Jak mogłeś?! Jesteś zdrajcą! Tchórzliwym zdrajcą! Wychowałem cię! Dałem ci rodzinę! A ty jak mi się odpłacasz?! Co ty sobie myślałeś?! Żałuję, że cię przygarnąłem! – Wrzeszczał jak opętany. Widać było, że te słowa były czułym punktem Nicka. Drgnął na ich dźwięk, a ja dostrzegłam samotną łzę, którą od razu wytarł. On płacze... Zamknij się Vanilla! On cię zdradził! Wydał Leonardowi! Nie zasługuje na współczucie.

Rycerze uspokoili siłą Rafaela i stanęli niedaleko Leonarda. Spojrzałam się na przemęczoną twarz Lisy. Wstałam i chciałam do niej podbiec, ale silne ramiona Olivera oplotły się wokół mojej tali. Załkałam i oparłam się o tors chłopaka.

- Uspokój się – szepnął do mnie, ale zignorowałam to i chciałam się wyszarpnąć. Na marne.

- Wypuść ich. Błagam. Zrobię wszystko tylko ich wypuść. Błagam – łkałam patrząc się w poważne oczy Leonarda. Uśmiech zniknął i teraz wyglądał jak pokerzysta szykujący się na swój tryumfalny ruch.

- Wszystko powiadasz księżniczko? Cóż...

- Nie! Vanilla nie rób nic dla niego, rozumiesz? – Powiedziała ochrypłym głosem Lisy. Była odwodniona. Nie mogłam na nią patrzeć. Wyglądała strasznie. Przetłuszczone włosy, zamglone oczy, rozcięte wargi. Wrak człowieka.

- Nie Lisy. Zrobię wszystko – szepnęłam. Na twarzy władcy znów zagościł chytry uśmieszek.

- Chcę od ciebie jednego księżniczko. Jesteś zbyt inteligenta i zbyt piękna by cię zabić. Przydasz mi się. Jeśli dobrowolnie przejdziesz na moją stronę i nie będziesz próbowała żadnych sztuczek ani próby ucieczki Rafael i Lisy dostaną wolność.

- Oraz zostawisz w spokoju wszystkich moich przyjaciół i rodzinę – dodałam stanowczo.

Widziałam iskierki podziwu w jego oczach. Uśmiech się poszerzył.

- Zgoda – powiedział.

- Nie! – Krzyknął Rafael. Poczułam jak uścisk Olivera się wzmacnia.

- Puść mnie Oliver – powiedziałam. Nic się nie stało, więc powtórzyłam głośniej. Nadal nic.

- Straż. Zająć się nimi.

Rycerze Leonarda otoczyli naszą grupę i odciągnęli krzyczących i szarpiących się chłopców oraz przerażoną Kari. Widziałam jak sięgają po broń. Szarpanina mogłaby przerodzić się w pole walki, gdyby nie to, że strażnicy byli sprytniejsi. Teraz każdy kto stanął w mojej obronie miał nóż przy gardle.

- Wszystko będzie dobrze – szepnęłam do Kari, która była najbliżej. Stałam sama i patrzyłam na wyciągniętą dłoń Leonarda,

- Więc jak księżniczko? – Wyszczerzył się. Pokonałam dzielący nas dystans i trzęsącą się ręką chwyciłam jego dłoń.

- Zgadzam się.

Tam gdzie giną marzenia ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz