Rozdział 5

443 57 13
                                    

Bardzo Was kochani przepraszam za dość krótki moim zdaniem rozdział. Gdybym połączyła z kolejnym byłby za długi i nie byłoby takiego... napięcia? ;) Mimo to myślę, że będziecie zadowoleni :D Chyba... Mam taką nadzieję ;* Miłego czytania i do zobaczenia za trzy dni z kolejnym rozdziałem ;*


- Co tu robisz? – Spytał się. Spojrzałam się w jego zielone oczy z ulgą, że to on, a nie jakiś gwałciciel. Jeśli tacy są w tej krainie...

- Wyszłam na spacer. Nie wolno? – Wyszarpnęłam rękę z jego uścisku. Podeszłam do Szafiry i pogłaskałam ją po pysku. – Spokojnie to Nick. Nie zrobi nam krzywdy.

Chyba, pomyślałam.

- Nie powinnaś wychodzić. To niebezpieczne.

- Daj spokój. Co mi się mogło stać?

- Leonard mógł was zauważyć. Nie pomyślałaś?

Odwróciłam się do niego tyłem i spojrzałam na wioskę. W Beaver jak mnie uratował myślałam, że będzie inny. Głupia wyobrażałam sobie, że mój wybawiciel uśmiechnie się w końcu i spyta czy jestem cała. Poczułam jak się zbliża. Stał tuż za mną. Nogi mi się ugięły pod wpływem jego mocnego oddechu, więc usiadłam na krawędzi i dalej wpatrywałam się w wioskę. Dosiadł się do mnie. Widziałam kątem oka jak ogląda moją twarz.

- Chcesz ją zwiedzić? – Spytał w końcu. Gdy spojrzałam na niego pytającym spojrzeniem wskazał wioskę. Uśmiechnęłam się pod nosem.

- Tak.

Wstaliśmy i ruszyliśmy do obniżenia klifu. W pewnej chwili Nick się zatrzymał.

- Ona musi zostać – odwrócił się do Szafiry. Klacz ze złością potrząsnęła łbem i zamachała skrzydłami.

On ma rację. Zostań, powiedziałam w myślach. Posłusznie wróciła tam gdzie przed chwilą siedzieliśmy. Wiedziałam, że nie spuści nas z oczu.

 Do wioski nie szliśmy daleko. Mogłam w tym czasie podziwiać ten nowy świat. Lazurowe niebo wyglądało zupełnie inaczej niż na Ziemi. Trawa była miękka i gładka. Przyjemnie głaskała moje gołe stopy.

Wszystko zmieniło się kiedy doszliśmy do budynków. Wokół całej wioski trawa była wypalona, a przy budynkach znajdował się chropowaty, kaleczący nogi chodnik z kamienia. Domy zrobione były z rozpadającego się drewna, a na dachach było widać dziury w słomie odsłaniające rusztowania. Wioska wyglądała strasznie.

Ukłułam się w nogę i cicho jęknęłam. Nick spojrzał się na mnie... nie, nie z troską, spojrzał się na mnie jak na idiotkę.

- Ukłułam się – powiedziałam tylko i odwróciłam wzrok.

- Księżniczka i chodzi bez butów – szepnął arogancką i wszedł do rozpadającego się budynku.

Weszłam za chłopakiem i budynek okazał się być sklepem z ubraniami i butami. Pomimo biedy nie mieli tu tylko łachmanów. Były normalne koszuli... średniowieczne? Spodnie i buty. Dla kobiet oczywiście suknie. Spojrzałam po sobie i uświadomiłam sobie, że to przez to sklepikarz wytrzeszczył tak na mnie oczy. W kremowej sukni i rozpuszczonych białych włosach sięgających do bioder wyglądałam jak anioł.

Nick pomimo tego przejrzał cały regał i w końcu wybrał pasujące do mojej sukni białe baleriny na pasek, który wysadzany był małymi diamencikami. Wyglądały trochę jak z koronki. Były za to cholernie wygodne, a wyglądały jeszcze lepiej. Długo przeglądałam się w lustrze napawając się tym widokiem. Blondyn zapłacił i wyszliśmy dalej. Spacerowaliśmy aż w końcu doszliśmy do centrum wioski. Ledwo trzymający się ratusz stał na podeście. Wokół przechadzali się ludzie, a od prawej strony ratusza był podjazd dla koni i ludzi, którzy ty przyjeżdżali.

- Jak pierwsze wrażenie? – Spytał Nick kiedy usiedliśmy na drewnianej ławce.

- Szczerze? – Chłopak kiwnął głową. – Okropna dziura, w której nie mogłabym żyć.

Pierwszy raz zobaczyłam jak blondyn szczerze się uśmiecha. Na sam ten widok kąciki ust mi się podniosły.

- Kiedyś tu mieszkałem – powiedział. Przestał się uśmiechać i spojrzał się na buty. Czarne skórzane kozaki do połowy łydki, w które wsadzone były brązowe spodnie z paskiem. W spodnie wpuścił czarną koszule, a do paska przypiął zdobiony nóż. Wyglądał nieziemsko. Co ja pieprzę?!

- Wstydzisz się tego? – Spytałam widząc jego skwaszoną minę.

- Nie tyle co się wstydzę, ale... byłem biedakiem. Moi rodzice ledwo nas wykarmiali. Wszystko zawdzięczam Rafaelowi.

- Czekaj. Powiedziałeś, że rodzice ledwo wykarmiali „was"?

Chłopak spojrzał się na mnie obolałym wzrokiem.

- Miałem siostrę. Cassie.

Nick zamilkł, a ja bałam się zapytać o cokolwiek. W końcu się odważyłam.

- Gdzie ona teraz jest?

Chłopak nie odpowiadał. Widziałam, że bije się z myślami. Już myślałam, że nie odpowie kiedy szepnął:

- Ona nie żyje.

Zakryłam ręką usta. Nie wiedziałam co zrobić. Pocieszyć? Przytulić? Zignorować?

- Przykro mi  - szepnęłam po dłuższej chwili. Nic nie odpowiedział.

W tej samej chwili usłyszeliśmy tupot końskich kopyt. Wychyliliśmy się na drogę przy ratuszu i zauważyliśmy nadjeżdżających rycerzy. Jechali do wioski. Jeśli nas zauważą już po mnie!

Tam gdzie giną marzenia ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz