Rozdział 30

289 39 7
                                    

Kochani! Doczekaliście!!! Wszystko się wyjaśni rozwiąże i przypieczętuje zakończenie!!! Jest to przed przedostatni rozdział i tak na prawdę przygotowuje Was na finał! Nie wiem czy mam płakać czy się śmiać! Może i to i to ^.^ Dziękuję Wam i zapraszam do czytania ♥


Blond włosy chłopaka lekko podskoczyły, kiedy kręcił głową próbując powstrzymać mnie przed wyznaniem prawdy. Odwróciłam się do Abrama. Stał patrząc na nas dwoje szeroko otwartymi oczami. Przejechał ręką po brązowych włosach i głośno westchnął.

- To nie jest dobry pomysł, żebyś... - zaczął, ale przerwałam mu machając rękami na wszystkie strony.

- Nie rozumiecie?! Nick musiał to zrobić!

- Nie wmówisz mi, że musiał nas zdradzić! To głupie! – krzyk Rafaela rozszedł się po placu. Razem z Lisy stali blisko podestu. Widziałam ból przeplatany złością w jego oczach. Podbródek lekko drgał od zdenerwowania.

- Pozwól mi tylko wytłumaczyć – powiedziałam i zaczęłam szukać blondynki w tłumie. Razem z Kari pchały się na przód. Gdy nasze spojrzenia się spotkały kiwnęłam głową, żeby kierowała się na podest. Strach w jej oczach był mocno dostrzegalny, ale i tak przytaknęła i dalej przepychała się przez tłum.

- Uwierz, że na jego miejscu zrobiłbyś pewnie to samo – powiedziałam trochę za ostro w stronę Rafaela i kontynuowałam nie dając mu chwili na odpowiedź. – Mogę się założyć, że każdy z was by tak postąpił.

Rozejrzałam się po tłumie. Ludzie z ciekawością patrzyli to na mnie to Nicka. Uśmiechnęłam się czując, że mi uwierzą. Ale czy odstąpią do wyroku?

- Leonard go szantażował – powiedziałam już ciszej. Bałam się spojrzeć w stronę chłopaka, ale czułam jego palący wzrok na sobie.

- Więził kogoś na kim mu zależało i...

- Vanilla przestań – chłopak mi przerwał.

- Czemu nie chcesz sobie pomóc?! – Wybuchłam nie patrząc w jego stronę. Spojrzałam w zielone oczy blondynki i pomogłam jej wejść. Lekko przerażona stanęła blisko mnie patrząc na Nicka. Ja natomiast mierzyłam się wzrokiem z Rafaelem. Dezorientacja zastąpiła złość i teraz jego ciemne oczy latały po twarzach zgromadzonych.

- To Cassie – pokazałam ręką w stronę blondynki. – Jest siostrą Nicka.

Przez tłum przeszedł szmer niedowierzania. Ludzie patrzyli po sobie szepcząc coś czego nie mogłam usłyszeć.

- Cassie nie żyje – głos Rafaela był cichy. Przerażony i przepełniony cierpieniem.

- Widziałem jak ich dom płonie. Jak zostają uwięzieni w środku. Cassie nie żyje! – Podniósł głos pokazując na przestraszoną blondynkę palcem. Wymieniłam z nią spojrzenia.

- Powiedz im. Błagam – szepnęłam tak, by tylko ona był w stanie mnie usłyszeć.

- Ale co? – Jej oczy się zaszkliły. – Nie uwierzą nam. To po nic.

Zmierzyłam wzrokiem rodzeństwo i przelotnym spojrzeniem obrzuciłam tłum.

- Nie widzicie podobieństwa. Te oczy, włosy, taki sam zarys szczęki. Nie wmówicie mi, że nie są podobni!

Nikt się nie odezwał. Rafael wiedział. Wiedział, że to prawda, ale i tak nie chciał się przyznać. W końcu głośno westchnął i przetarł podbródek ręką.

- Błagam Rafael – szepnęłam czując piekące łzy przy powiekach. – Wychowałeś go. Wychowałeś go, żeby zawsze myślał o swojej rodzinie. Żeby była dla niego najważniejsza. I tak postąpił. Błagam. Widzę, że mi wierzysz, więc błagam przyznaj się!

- Masz rację – szepnął. – Vanilla ma rację!

Mimowolnie się uśmiechnęłam. Cassie złapała mnie za rękę i mocno ją ścisnęła. Posłałam jej szeroki uśmiech, który odwzajemniła.

- Dobrze! – Głos Abrama rozbrzmiał ponad harmider w śród tłumu. – Dobrze. To jego siostra, dobra. Ale czy to zwalnia go z zarzutu i kara go nie obowiązuję?

Oczy szeroko mi się otworzyły z niedowierzania. Spojrzałam na mężczyznę i zaczęłam kręcić głową.

- Rafael! – krzyknęłam zrozpaczona. – Czy gdyby Lisy była więziona przez Leonarda zdradziłbyś nas, żeby ją ratować?

- Nie porównuj tej sytuacji...

- Ale ona jest taka sama! – wydarłam się. – To dokładnie ta sama sytuacja! Powiedz! Powiedz prawdę! Zdradziłbyś nas?!

Szatyn wymienił spojrzenia z siostrą. Lisy delikatnie się do niego uśmiechnęła co spowodowało, że jego twardy wzrok od razu zmięknął.

- Tak – szepnął cichutko.

- Słucham? – dopytywałam się. Wszyscy muszą to usłyszeć.

- Tak – podniósł głos cały czas patrząc na Lisy. – Zdradziłbym każdego.

Ciepły uśmiech wypłynął na moją przemęczoną twarz. Zadziornie spojrzałam się na Abrama, który uśmiechnięty patrzył jak Lisy przytula się do Rafaela.

- Więc? – spytałam szeptem nie ufając głosowi, który zrobił się łamliwy ze wzruszenia. A kiedy lekkie kiwnięcie głową zadecydowało o życiu Nicka łzy szczęścia spłynęły mi po policzkach.

- Wyrok zostanie odwołany. Chłopak jest oczyszczony z zarzutów – Abram ogłosił tłumowi, który ku mojemu zdziwieniu zaczął nam wiwatować. Kari z rozpędu wskoczyła się na podest i rzuciła mi się na szyję.

- Udało ci się – szepnęła mi we włosy tuląc się do mnie. Pozwoliłam, żeby łzy spłynęły na jej czarne loki i odsunęłam się od niej. Spojrzałam na Nicka, który przytulał się do Cassie już rozwiązanymi rękami. I mogłabym się założyć, że kilka cichych łez spłynęło po jego policzku. Szepnął coś do siostry i odsunął ją delikatnie od siebie. Pocałował ją w czoło i wzrokiem odnalazł moje spojrzenie. Uśmiechnęłam się do niego przez łzy i powoli podeszłam. Cassie cofnęła się podbiegła do Kari, a ja nie mogłam odwrócić wzroku od szmaragdów lustrujących moją twarz.

- Vanilla. Tak bardzo cię przepraszam – szepnął zbliżając się na taką odległość, że czułam jego oddech na szyi. Cały czas uśmiechając się pokręciłam głową.

- Nawet nie wiesz jak bardzo cię rozumiem – wyszeptałam spuszczając wzrok.

- Czyli – zawahał się. – Czyli mi wybaczysz?

Histeryczny śmiech wydostał się z moich ust. Ciepłe krople znów torowały sobie drogę pomiędzy moimi rzęsami spadając wolne po policzkach i w końcu kończąc żywot padają na ziemie.

- Żartujesz sobie? – Spojrzałam na niego. – Oczywiście, że ci wybaczam.

Uśmiech, który pokazał się na jego twarzy skleił z powrotem moje serce. Nick wziął mnie w ramiona i okręcił wokół osi. Śmiejąc się wtuliłam twarz w jego ramię, a on wzdychając z ulgą przyłożył twarz do moich włosów. Postawił mnie na ziemi i objął dłońmi moją twarz. Złapałam go za nadgarstki przytrzymując go przy sobie, żeby już na zawsze czuć ciepło jego rąk i słyszeć uspokajający rytm serca. Które bije teraz dla mnie, tak samo jak moje bije dla niego.

- Vanilla... - wyszeptał łamliwym głosem.

- Cii – przerwał patrząc jak bije się z myślami. Chciałam coś jeszcze dodać, ale zamknął mi usta delikatnym pocałunkiem. Jego usta były tak kojące, składające mi wieczną obietnicę. Poszerzył swój pocałunek, a ja cała się mu poddałam. Przy nikim nic takiego nie czułam. Moje serce nigdy nie dawało mi takich oznak miłości jak w tej chwili. Wczepiłam dłonie w jego blond włosy, a jego silne ręce oplotły mnie w tali. Gdy przerwał pocałunek nadal stykaliśmy się czołami uśmiechając do siebie.

- Kocham cię – szepnął składając krótki pocałunek na moich wargach.

- Kocham cię – wyszeptałam w odpowiedzi i wtuliłam w jego ciało.

ĿV


Tam gdzie giną marzenia ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz