Rozdział 14

357 47 5
                                    

Nie sądziłam, że moje opowiadanie zostanie tak mile obierane. Tak dobrze poczułam się na Wattpadzie, że na pewno go nie opuszczę. Opowiadanie już dawno zdobyło ponad 100 gwiazdek! A wyświetlenia sięgają ponad 800!!! Jestem dumna z moich wypocin! Dziękuję Wam! Nie przedłużam i życzę miłego czytania! :)


Obudził nas Abram. Chodził i szturchał każdego. Dostałam lekkiego kopniaka i od razu poderwałam się na nogi. Nicka nie trzeba było nawet dotykać. Gdy poczuł, że w energicznym tempie wstałam szeroko otworzył oczy i skoczył na nogi. Zaśmiałam się i łapiąc go za rękę podeszłam do reszty. Usiedliśmy przy resztkach ogniska. Pierwszy zabrał głos Abram.

- Najważniejsze po co tam idziemy to odbić Lisy i Rafaela. Zostaniecie podzieleni na trzy grupy. Każda dostanie inną drogę po zamku. Wyznaczony cel, czas i miejsce ponownego spotkania. Podzieleniem zajmę się później. Kolejna sprawa. Skoro księżniczka jest już z nami bez większych przygotowań możemy rozpocząć bunt przeciwko Leonardowi. Rafael wprawdzie chciałby zaplanować to dokładniej, ale jak sami widzicie sprawy uciekają spod kontroli. A więc! Ruszamy!

Zebraliśmy broń i po zjedzeniu dość mizernego śniadania ruszyliśmy. Byliśmy już blisko, więc trzeba było odwołać Szafirę z Tenebris. Zostały przy drzewie. Czułam w głowie nerwowe myśli klaczy. Spokojnie, szepnęłam do niej w myślach.

Wyłoniło się miasto z zamkiem. Na tle wschodzącego słońca wyglądał cudownie. Biały marmur skrzył się w słońcu, a cienie dwóch dużych wież osłaniały dziedziniec. Z tyłu połyskująca woda wodospadów lśniła niczym diamenty. Czegoś takiego nie dało się zobaczyć nigdzie w moim świecie. Prawdziwa bajka. Minęliśmy wioskę i zatrzymaliśmy się w krzakach sporo przed zamkiem.

- Posłuchajcie mnie teraz wszyscy – zaczął Abram. – Nick, David i Oliver. Jesteście najbardziej odpowiedzialni za bezpieczeństwo naszych dam. Do dalszej ochrony księżniczki wyznaczę...

Abram zaczął dzielić rycerzy i na końcu staliśmy w trzech grupach. Oczywiście moja składała się z najlepiej zbudowanych i obstawiam, że najsilniejszych. Każda grupa miała się dostać innym wejściem i kierować innymi drogami. My szliśmy najkrótszą i najmniej uczęszczaną. Mieliśmy się kierować do lochów. Reszta miała wyznaczone inne cele.

Dostałam razem z Kari po dwa sztylety. Nick rozerwał moją błękitną suknie z prawej strony. Rozcięcie ciągnęło się od kolana w dół. Pod spodem na szczęście miałam zrobione z najdelikatniejszego materiału jaki kiedykolwiek widziałam czarne legginsy. Chociaż Nick skomentował je jako „ładne rajstopki".

Dwie grupy ruszyły pierwsze. Już dawno zniknęły nam z oczu, lecz nadal czekaliśmy.

- Nie podnieśli alarmu. Możemy ruszać – Abram machnął ręką i skierowaliśmy się na tyły zamku. Mury zrobione z białego marmury wznosiły się jak najwyżej. Żeby je przeskoczyć musiałabym stanąć na dwóch osobach i podskoczyć.

Z tyłu znaleźliśmy wysokie drzewo z dużymi gałęziami. Kari spojrzała na mnie przerażona.

- Ja nie wejdę na to drzewo. Nigdy w życiu – jęknęła. Otworzyłam usta, żeby jej coś odpowiedzieć, ale David mnie wyprzedził.

- W tak razie musisz tu zostać – mrugnął do niej. Przyjaciółka wyszczerzyła się w sztucznym uśmiechu.

Kilka mężczyzn, których nie znałam imienia, weszło po drzewie i przeskoczyło na drugą stronę. Nick poszedł za nimi.

- Teraz ty – Abram podsadził mnie. Złapałam się pierwszej gałęzi i podciągnęłam. Szło mi to trochę opornie, ale w końcu doszłam na szczyt. Przerzuciłam nogi przez mur i spojrzałam w dół.

Tam gdzie giną marzenia ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz