Rozdział 31

316 39 5
                                    

Ostatni rozdział!!! ^.^ Udało się dobrnęłam do końca, a jednak trochę mi smutno, że to już koniec. Jak moja kochana Aka_z_Lasu zaproponowała zapewne powstaną jakieś bonusowe rozdziały lub dodatki ^.^ Bardzo bym chciała. Przed nami został tylko epilog, który jest dość krótki, ale moim zdaniem ważny. Jak każdy zazwyczaj ^.^ Tak oto zapraszam do czytania ostatniego pełnego rozdziału ^.^ ♥


- Mam mdłości - wyznałam i łapiąc się za brzuch usiadłam na łóżku w mojej komnacie. Włożyłam głowę między nogi co było dość łatwe patrząc, że miałam na sobie tylko bieliznę. Próbowałam łapać miarowe oddechy. Ciepła dłoń przyjaciółki dotknęła mojego ramienia.

- Ej. Wszystko będzie dobrze - powiedziała opiekuńczym tonem. Mimo jej ciągłych zapewnień, że wszystko będzie tak jak powinno nadal miałam obawy. Nie odważyłam się podnieść głowy bojąc się zaplamić biały dywan zawartością swojego żołądka. W odpowiedzi, więc pokręciłam tylko głową i mocniej objęłam swój brzuch.

Drzwi komnaty z cichy skrzypnięciem się otworzyły i usłyszałam kroki, którym towarzyszyło szuranie materiału. Między nogami zauważyłam stopy odziane w srebrne baletki wychodzące spod blado zielonej sukni i materiał ciągnący się po ziemi włożony w białą folię. Widząc przyszykowany dla mnie strój jeszcze bardziej się skuliłam podwijając nogi pod pierś.

- Co się stało? - Stroskany głos Cassie zagłuszył mój nierytmiczny ruch serca i świszczący z nerwów oddech. Materac w miejscu, gdzie siedziała Kari wyprostował się świadcząc, że dziewczyna wstała. Zaczęły rozmawiać, ale byłam tak zestresowana, że w uszach mi dudniło od krwi bulgoczącej w żyłach.

Tydzień. Minął kolejny tydzień. Tydzień od nieudanej egzekucji Nicka. Myślałam, że nigdy nie doczekam tej chwili, a jednak. Nastał dzień mojej koronacji. Czy się cieszę? Może. Ekscytuję? Nie! Stresuję? O tak!!!

Zaryzykowałam i podniosłam głowę obejmując nogi ramionami. Spojrzałam na dziewczyny stojące przy toaletce i rozmawiające. Kari zwróciła twarz w moją stronę i uśmiechnęła się. Cassie również spojrzała się na mnie z pocieszającym uśmiechem.

Jęknęłam tylko i ciaśniej się objęłam. Przeleciałam wzrokiem po wciąż zaplątanej w materiał kreacji i szybko pokręciłam głową.

- Nie mogę - wyznałam słabym głosem. - Nie dam rady, dziewczyny.

- Oczywiście, że dasz - oburzyła się Kari.

Prychnęłam patrząc na nią krzywo. Zgromiła mnie wzrokiem i pchnęła Cassie kiwając w moją stronę głową. Blondynka westchnęła i kucnęłam przede mną.

- To nic strasznego - zaczęła łagodnym cichym głosem, który wszędzie można było rozpoznać. - Zobaczysz. To lepsze niż... Emm...

- Wizyta u dentysty? - zaproponowała Kari. Blondynka zdezorientowana spojrzała na nią przez ramię.

- Co to dyntysta? - spytała zmieszana. Mimowolnie się uśmiechnęłam widząc zakłopotanie w oczach Kari.

- Och - szepnęła łapiąc się za loki. - Nieważne. To taki lekarz. Nieważne. Naprawdę

Wymieniły się lekkimi uśmiechami. Cassie znów spojrzała na mnie.

- Właśnie. To lepsze niż wizyta u dyntysty - powiedziała z uśmiechem. Zaśmiałam się prostując nogi.

- Dentysty - poprawiłam ją z uśmiechem. Pokręciła głową.

- Przecież mówię - powiedziała wstając i posyłając mi uśmiech. Podeszła do białego materiału i podniosła go do góry.

- To co gotowa? - spytała, a Kari podskoczyła z ekscytacji i klasnęła w dłonie. Z jękiem wstałam i niepewnie pokiwałam głową.

Radosne piski dziewczyn rozniosły się po sali. Pociągnęły mnie na środek komnaty tak, żebym stanęła przed dużym lustrem i zaczęły wyplątywać suknie. Moim oczą ukazała się biała kreacja z wyciętymi plecami aż do bioder i rękawami na trzy czwarte. Obcisła w pasie spływała szeroko falami do podłogi. Z tyłu zwiewny tiul ciągnął się po podłodze.

- Jest piękna - szepnęłam oczarowana. Dziewczyny zachichotały podchodząc do mnie ze strojem. Delikatnie z gracją zaczęły mi ją zakładać. Gdy miałam ją już na sobie poprawiły tiul i dół sukni, żeby dobrze się układał. Materiał, z którego była zrobiona był tak delikatny, że myślałam, że nic na sobie nie mam.

Cassie czesała moje włosy, kiedy Kari penetrowała szafę w poszukiwania złotego pudełka, którego nie pozwalały mi ruszać. Blondynka sprawiła, że we włosy miałam wplątane błyszczące perły przeplatane czarną wstążką.

- To chyba to - Kari podeszła odsłaniając wieczko pudełka. Zajrzałam do środka i ujrzałam złote czółenka na dość mniejszym obcasie niż zwykle. Westchnęłam tylko widząc jak Kari tuli je do siebie.

Założyłam je zachwycona tym jakie są wygodne. Przeszłam się po sali i znów wróciłam przed lustro.

- Jesteś gotowa - pisnęła moja przyjaciółka podskakując jak mała dziewczynka.

Wyszłam na pusty korytarz i ruszyłam do sali balowej. Dziewczyny trzymając długi tiul szły tuż za mną. Przenieśliśmy tron na salę balową tak jak mieli moi rodzice. Rafael dużo mi o nich mówił. Na korytarzach zamieniliśmy zdjęcia Leonarda na moich rodziców. Zamek wygląda zupełnie inaczej.

Schodząc po schodach uśmiechnęłam się do zgromadzonego tłumu. Wszyscy ubrani byli w piękne stroje. Wyglądali oszałamiająco. Idąc w stronę końca sali za schodami słyszałam ich szepty. „Pięknie wygląda", „widziałaś tę suknie", „przypomina mi jej matkę".

Dziewczyny stanęły przed podestem z tronem obok reszty moich przyjaciół. Rafael razem z Lisy stali po obydwu stronach złotego dużego krzesła obszytego czerwonym zamszem. Kapłan, który ma ochrzcić mnie władczynią Terry właśnie wszedł na podest z delikatną koroną mojej matki. Posłałam uśmiech do Nicka, który razem z Davidem i Oliverem coś sobie szeptali szturchając się po bokach.

- Witam wszystkich tu zebranych - zaczął kapłan, ale ja momentalnie się wyłączyłam. Objęłam brzuch rękami znów czując napływający stres. Czułam mdłości, a w głowie mi się zakręciło. Gdy długie powitanie minęło ubrany w białe szaty ksiądz spojrzał na mnie łagodnym wzrokiem. Zadał mi kilka pytań typu „czy będziesz mądrze rządzić", a ja nie ufając swojemu głosowi tylko kiwałam głową. Chociaż od tego miałam coraz większe wrażenie, że zwrócę swój pokarm. Poczułam lekkie szturchnięci w łopatkę i wydukałam ciche „tak" na ostatnie pytanie.

- Terro - podniosły głos kapłana przywrócił mnie do życia. - Oto twoja prawowita władczyni. Córka Caroline i Damiena Steal, Vanilla, przyjmuję tytuł królowej Terry i zobowiązuje się do sprawowania odpowiedzialnych rządów.

Ruchem ręki wskazał, abym usiadła. Zgrabnym ruchem uśmiechając się do trzymającej kciuki Kari usiadłam na tronie prostując plecy. Poczułam drobną dłoń Lisy na ramieniu. Posłałam jej szeroki uśmiech starając się zapomnieć o zmartwieniach.

Kapłan stanął za mną i delikatnym ruchem podał mi złote berło i jabłko. Podniósł wysoko w górę koronę, żeby każdy mógł się jej przyjrzeć i powoli włożył mi ją na głowę.

- Ludu Terry oto prawowita dziedziczka tronu - powiedział. - Królowa Vanilla Steal.

Wstałam tak jak uczył mnie Rafael. Uśmiechnęłam się do wszystkich zgromadzonych. Gromkie oklaski rozniosły się po sali, a po chwili dołączyły do nich wiwaty moich przyjaciół. Nie mogąc się powstrzymać wybuchał na wpół histerycznym śmiechem.

Królowa Vanilla... Chyba już wolę księżniczka.


Tam gdzie giną marzenia ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz