Rozdział 29

307 38 14
                                    

Tak jak obiecałam rozdział jest szybciej. Moim zdaniem nieudany i jeszcze za bardzo tajemniczy, ale niestety... musi być ^.~ Nie jestem jednak aż taka wredna (chyba) i specjalnie dla Was kolejny również za dwa, a nie trzy dni ^.^ Fajnie, nie? No ja myślę ^.^ Nie mam w sumie dużo co pisać, więc tylko zachęcę do komentowania, gwiazdkowania i nawet po prostu czytania ^.^ ♥


- Kim jesteś? – spytałam od razu, kiedy drzwi do jej skromnej komnaty się otworzyły. Blondynka stanęła w progu wytrzeszczając na mnie oczy. Weszłam do środka przyglądając się pokojowi. Nie mieszkała tu sama. Pod prawą ścianą stały trzy łóżka, a duża szafa zdobiła ścianę przede mną. Obok małe okno było szeroko otwarte, a naprzeciwko łóżek stały trzy komódki i trzy toaletki.

- Ja... Nie rozumiem o co chodzi – zająknęła się wskazując, abym usiadła na jednej z puf pod oknem. Zajęłam miejsce, a dziewczyna usiadła naprzeciwko mnie. Kończąc oglądać jasny pokój spojrzałam jej w oczy.

- Nie mieszkasz tu sama? – spytałam. Blondynka zaprzeczyła ruchem głowy.

- Dzielę komnatę z Laylin i Amandą – powiedziała. – To zamkowe pielęgniarki.

- Tak, tak. Poznałam je niedawno – szybko dodałam. – Muszę wiedzieć kim jesteś. Chcę pomóc jednemu... z moich przyjaciół. Nick... On dostał wyrok śmierci.

Twarz dziewczyny zbladła. Zielone oczy szeroko się otworzyły, a drobne dłonie zaczęły trząść.

- Śmierci? – upewniła się. Kiwnęłam głową.

- Ja muszę wiedzieć... - urwałam widząc jej zaniepokojony wzrok. – Czy... Czy ty go znasz?

- Ja? Nie... Dlaczego? Ja? – Nerwowo mięła kawałek blado zielonej sukienki podkreślającej kolor jej oczu.

Są takie chwile, kiedy ludzie przypominają skały. Nie możesz z nich nic wyczytać. Nie możesz zobaczyć uczuć, ani nawet dowiedzieć się czy o czymś myślą. Szczerze nienawidzę takich chwil. Ale są też takie, kiedy ludzie jak na talerzu podają ci swoje myśli. Otwierają zbyt szeroko serce, z którego wydostają się emocję i możesz je dojrzeć. Za dużo się ruszają i gestykulują pokazując uczucia. Takie chwile były dla mnie kiedyś rzadkością. A teraz siedzi przede mną kolejny przykład takich zachowań.

- Nie kłam – powiedziałam starając się, aby mój głos zabrzmiał ostro. Coś czułam, że bez przymusu nie piśnie nawet słówka.

- Ja... Jakbym śmiała – łapczywie łapała powietrze. – Księżniczko ja... ja jestem z księżniczką szczera...

Dlaczego? Dlaczego tak boi się prawdy? Jeśli go zna to czemu nie chce mu pomóc?!

- Proszę – złapałam ją za rękę torturującą rąbek sukienki. Zmusiłam ją, żeby spojrzała mi w oczy i nie próbowała oderwać wzroku. Moja cierpliwość dobiegała końca tak samo jak czas, który pozostał mi na pomoc Nickowi.

- Ja n- nie... nie mogę – wykrztusiła. Wolną ręką otarła łzę spływającą po jej policzku.

- Nie chcesz mu pomóc?

- Oczywiście, że chcę! – Oburzyła się i podniosła tak szybko, że jej blond włosy rozwiały się na wszystkie strony. Zaczęła krążyć po pokoju. Dezorientacja ukazała się na mojej twarzy w postaci zmarszczonego czoła i zmrużonych oczu.

- W takim razie powiedz kim jesteś! – Też się podniosłam i splotłam ręce na piersi. Stanęła i spojrzała się na mnie. Zaczęła kiwać głową. Kiwała i kiwała, ale nic nie powiedziała.

- Kim jesteś? – Powtórzyłam pytanie bardzo cicho. Jej zielony wzrok spojrzały mi głęboko w oczy.

***

Szybkim krokiem przemierzałam korytarz. Było dziwnie cicho, a nasze kroki niosły się echem po zamku. Wychodząc zza za krętu wpadłam na roztrzęsioną Kari.

- Och Van! Szukałam cię! Szybko! Musimy iść!

- Co się dzieję? – Przerwałam łapiąc przyjaciółkę za ramiona i lekko ją potrząsając.

- Nick. Przed zamkiem. Musimy...

- Co Nick?! – Mocniej ją potrząsnęłam patrząc prosto w jej brązowe oczy. Serce galopowało w biegu strachu.

- Egzekucja – wymamrotała. Puściłam ją i rzuciłam się pędem w stronę schodów. Wybiegłam przez główne drzwi i rozpędziłam się na dziedzińcu tak, że nie wyhamowałam i wpadłam na bramę. Mimo obolałych kości i mięśni uderzenie nie było nie przyjemne. Wszelkie bodźce ze świata zewnętrznego były idealnie usuwane w cień za sprawą przerażenia. Z całej siły pchnęłam stalowe drzwi modląc się, żeby serce nie wypadło mi z piersi. Płuca nie nadążały i pozostał mi tylko świszczący oddech. Trzęsąc się ruszyłam w stronę tłumu stojącego za prawym murem zamku. Jeszcze nigdy tam nie byłam i chciałam, żeby to był pierwszy i ostatni raz. Ignorując ostrzegawcze pikanie urządzenia przy mojej piersi dalej się poruszałam. Wybiegając potknęłam się na zakręcie i zaczęłam machać rękami łapiąc równowagę.

Przed dużym placem stał tłum ludzi z wioski jak i tych, których widziałam w zamku. Na środku placu stał wysoki podest. Dojrzałam na nim cztery postacie. Przepychałam się przez tłum próbując dojrzeć kto stoi na podeście. Udało mi się rozróżnić kata w czarnym stroju i masce na twarzy. Obok stał mężczyzna z siwymi włosami. Musiał być prawnikiem. Dostrzegłam też Abrama, a ostatni widok przyprawił mnie o mdłości. Nick stał ze związanymi z tyłu rękami bisko kata. Przed nim stał kawałek drewna. O Boże, nie! Ceremonia musiała się niedawno zacząć. Prawnik właśnie chował kawałek papirusu. Kat niebezpiecznie zaczął zbliżać się do blondyna, a kiedy wzmocnił chwyt na toporze przyśpieszyła kroku pchając osoby, które stały mi na drodze.

- Nie! – wydarłam się, gdy mężczyzna podniósł broń. Wszystkie oczy zwróciły się w moją stronę. Przedostałam się przez początek zgromadzonych i zapominając, że mam na sobie białą suknie wtarabaniłam się na podest. Jakaś dłoń otarła się o tył mojej sukni chcąc złapać za nią i ściągnąć. Materiał jednak był już zbyt daleko zasięgu męskich palców. Stanęłam między katem, a Nickiem patrząc błagalnie na Abrama.

- Vanilla! – rozwścieczony głos Rafaela dobiegł mnie z tłumu. Zignorowałam go pamiętając co jest teraz moim priorytetem.

- Co ty tu robisz? – Jego głos był ostry, a spojrzenie karcące. Złapałam się za płuca, które buntowały się przeciwko pobieraniu życiodajnego tlenu. Zasapałam i odważyłam się otworzyć usta.

- Proszę – szepnęłam. – Nie rób tego.

Podszedł sprawnym krokiem do mnie i złapał za ramiona. Determinacja, którą musiała dojrzeć w moich oczach jak i strach lekko nim zawładnęły. Przez jego twarz przemknął cień współczucia, na który wstąpiła sroga maska.

- Przestań się wygłupiać – powiedział próbując mnie odciągnąć. Zaczęłam się wiercić i wyrywać.

- Nie! – krzyknęłam. – Wiem dlaczego to zrobił!

- Co? – Abram momentalnie znieruchomiał dzięki czemu udało mi się wyswobodzić z jego uścisku. Stanęłam twarzą do Nicka próbując pokazać pewność siebie unosząc wysoko podbródek. Patrzył na mnie na wpół ze smutkiem na wpół ze zdziwieniem jednak w oczach czaił się strach. Czupryna blond włosów zafalowała, kiedy karcąco pokręcił głową. Jednak byłam już zbyt blisko celu, by teraz zataić prawdę. Prawdę, która może zachować go przy życiu i pozwolić, aby przestał być tylko zdrajcą.

- Wiem dlaczego nas zdradził - powiedziałam już bardziej opanowana patrząc mu głęboko w oczy.



Tam gdzie giną marzenia ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz