5. Pretekst wart swojej ceny

686 25 8
                                    

Zuza

Nie musiałam nawet nic mówić, bo nim zdążyłam podejść do stolika na środku stał już wyszczerzony od ucha do ucha Tadeusz.

Jakby coś wyczuł.

- Co? - spytałam wsuwając telefon do kieszeni spodni. Chłopak w zamyśleniu kiwnął na mnie głową, odwracając się na moment do Michała, który w odpowiedzi rzucił mu wymownym uśmieszkiem.

- Co, co? Nic, tak się uśmiecham. - machnął ręką, na co zmarszczyłam brwi, ignorując to.

- Wiesz o co mu chodzi? - spytałam bezgłośnie patrząc na Olgę, która przysiadła się bliżej blondyna. Lgnęła do niego bardziej niż lep na muchy, a mimo to Matczak i tak odrzucał jej zaloty.

- Nie mam pojęcia, ale masz różowe policzki. Chyba ktoś nam wpadł. - zaśmiała się, poprawiajc kosmyk włosów.

- Po raz kolejny. - dopowiedział brunet opierając się o moje ramię. - Widzisz Zuza, przyjdzie jeszcze dzień, w którym mi podziękujesz.

- Niby za co? - parsknęłam zerkając na Tadka, który jedynie przewrócił oczami, odchodząc w stronę toalety.

Nic nie rozumiem.

- Dawaj do nas, co będziesz tak stać. - wtrąciła nagle Wiktoria, zauważając moją dekoncentrację.

- Fakt.

I w tym o to gronie spędziłam pół dnia
na pogaduszkach odnośnie planów na tegoroczne wakacje. Ten czas, był idealny na wyjazdy za granicę, tak jak w przypadku Olgi na całe szczęście, nie że mi jakoś na tym zależało, bo nie spędzałam z nią dużo czasu, ale mimo wszystko potrafiła dać się we znaki.
Wolność miała potrwać zaledwie dwa miesiące, by potem znowu wrócić do szarej rzeczywistości, jaką jest szkoła, dlatego trzeba było korzystać.

- Czyli podsumowując w sierpniu jedziemy wszyscy na sbm festiwal? - spytała rudowłosa opierając się o blat.

- No pewnie, że tak i Zuza jedzie z nami. - oświadczył Tadek, patrząc kolejno na nas.

- Pewnie. - kiwnęłam głową lekko zamyślona. - Obiecałam przecież.

- Trzymam cię za słowo.

***

O pierwszej w nocy wszyscy zawinęliśmy się z podwórka na przystanek. Dziewczyny same wróciły uberem, a ja z chłopakami autobusem aż pod bramę mojego domu, z racji późnej pory i faktu tego, że chcieli mnie pilnować. Tak, jak mówiłam prywatni ochroniarze, ale dzięki nim czułam się tu bezpieczna szczególnie nocą, a to dla dziewczyny było priorytetem.

Chociaż wakacje dopiero się zaczynały, ja już czułam pewien niepokój. Bo znacie to uczucie, gdy macie już coś zaplanowanego, wszystko pięknie ładnie i nagle w ostatniej chwili szlag wszystko trafia. Najgorszy scenariusz wydarzeń.
Zazwyczaj lubiłam planować, ale przez większość czasu żyłam spontanem. Miało to swego rodzaju urok i zawsze byłam na to przygotowana. Oparłam się ręką o szybę autobusu, wpatrując się w rozświetloną ulicę.
Czułam, że czegoś mi jednak brakowało...

- Co cię tam trapi? - usłyszałam nad sobą nieco zmartwiony głos blondyna.

- To nic takiego. - złapałam go za rękę, gdy przerzucił ją przez moje ramię, trzymając na karku. - Jestem zmęczona.

- Na pewno wszystko w porządku?

- Tak, jest okej. - odparłam siląc się na delikatny uśmiech. - Dzięki,że jesteście tu ze mną.

AK-47 || M.R.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz