9. Swoje zawsze chronię <33

725 21 6
                                    

Michał

Każda moja dotychczasowa relacja z dziewczyną kończyła się tak samo, czyli praktycznie po kilku dniach przez to, że nie potrafiliśmy znaleźć wspólnego języka, a poza tym opierała się ona tylko i wyłącznie na mojej sławie, co szczerze zaczęło mnie już męczyć. Przy Zuzi, poczułem jednak coś innego. Stopniowo nasza więź nabierała tempa, gdzie po drodze lepiej się poznawaliśmy, a to było przecież najważniejsze.

I tego za każdym razem z nowo poznaną laska mi brakowało. Nie było między nami bliskości, ani rozmów czy żartów, bo ta chciała tylko szybkiego numerka, by późnej zniknąć mi z oczu i chwalić się przed koleżankami z kim się przespała. Czy można być bardziej pustym? I że niby my faceci nie mamy uczuć. Co za niedorzeczność.

Teraz nie musiałem się już o to martwić, bo była to moja gorsza przeszłość, gdy chodziłem do klubów i upijałem swoje smutki alkoholem, ale o tym już nie wspominajmy. Pora skupić się na tym, co jest a nie na tym, co było.

Zuza martwiła się o mnie praktycznie bez przerwy i niezaprzeczalnie, byłem jej wdzięczny, gdy wzięła mnie na nocleg,bo poprzedniej nocy czułem się osłabiony, a ona oprócz tego że podniosła mnie na duchu, to jeszcze zapewniła ciepło i komfort.

Przewróciłem się na bok, instynktownie zsuwając dłoń z talii brunetki, gdy kolejny raz usłyszałem wibracje w telefonie. Niechętnie dosiegnąłem po niego ręką, wzdychając pod nosem. To był jeden z tych poranków, gdy zamierasz, czując kłucie w gardle i niewyobrażalną suchość. Odkaszlnąłem, przykładając słuchawkę do ucha. Uroki po koncertowe.

> Tak?

< Michał jak dobrze, że odebrałeś. Martwiłem się o ciebie. - usłyszałem po drugiej stronie znajomy głos.

> Cześć tato, co jest? - spytałem w miarę cicho,by nie obudzić tym dziewczyny, leżącej po mojej prawej stronie.

< Wszystko dobrze, ledwo mówisz. - zauważył, zmieniając ton na bardziej troskliwy.

> Taa, miałem koncert to normalne.

< Rozumiem, to zdrowiej tam. A jesteś może w domu?

> Nie, aktualnie w...

< To całe szczęście, bo nasz dworzec w nocy spłonął i nie ma możliwości przejazdu ani wyjazdu.

> Zaraz, co kurwa?! Ten w Głubczycach. - krzyknąłem niekontrolowanie, natychmiast przymykając usta ręką, gdy przypomniałem sobie o zachowaniu dyskrecji.

Szlag.

< Dlatego się martwiłem, bo długo nie odbierałeś. Na pewno wszystko w porządku? - dopytywał, najprawdopodobniej wychodząc na zewnątrz, gdy usłyszałem szum podwórka.

> Tak, dzięki za troskę. Jak zwykle spałem.

< Cały Michałek. - zaśmiał się pod nosem, a w tle dało się słyszeć czyjeś śmiechy i brzdęk szkła. - Kocham cię synu, niebawem się zobaczymy.

Nie dziwił mnie ten dźwięk, bo odkąd rodzice zerwali, ojciec często wybywał za granicę imprezując.

> Ja ciebie też, dzięki za informacje. Pa. - rozłączyłem się, odkładając telefon na szafkę.

No zajebiście.

W tej samej chwili poczułem koło siebie wiercenie się, co zwiastowało tylko jedno. Ona się obudziła i mogła słyszeć tą rozmowę...
Zachowałem kamienną twarz, podpierając się na łokciu. Nie minęła chwila, a w moją stronę przekręciła się Zuza, ziewając, jak opętana. Nim uchyliła powieki, przeciągnęła się parę razy niczym kot, gdy rozprostowuje swój grzbiet po spaniu.

AK-47 || M.R.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz