22. Usposobienie zła.

518 24 26
                                    


Dzień później

Zuza

Po nocy w klubie, dosłownie rozsadzało mi czaszkę, a jakby tego było mało, bolały mnie też biodra i kręgosłup. Zostawił na mnie piętno w postaci siniaków, tak jak początkowo planował, po czym znowu zniknął. Przyjemność na chwilę i rozpłynął się w powietrzu, bez słowa.

Standard.

Czym była nasza relacja? Sama już nie wiem, zaczęłam się gubić. Jedna strona mnie kazała mi uciekać, póki jest czas, druga zaś uparcie trzymała się jego boku. Jakby nie patrzeć sama zadecydowałam tkwić w tym bagnie, brudząc sobie ręce. A co, jeśli wcale nie byłam bezpieczna, a wręcz przeciwnie stałam się czyimś celem? Ktoś, kto starał się do mnie dotrzeć i być może współpracował z Michałem. Czy on byłby do tego zdolny?

Nie wiem, ale chyba wariuje.

Potrzebuję odpocząć i odgarnąć te myśli z dala od siebie. Zapomnieć o tym i skupić się na czymś innym. Na przykład na rozmowie z moim przyjacielem, który wpatrywał się we mnie, szukając mojej uwagi.

- W porządku? - spytał przerywając mój wir myśli. Odwróciłam głowę w jego stronę, przecierając skronie. Nawet jego okłamywałam, a na to nie zasłużył. Naprawdę byłam złą osobą...

- Tak, to tylko wina alkoholu.

- Jesteś pewna, że nie chodzi o nic więcej? - dopytywał taksując mnie wzrokiem. - Widzę, jak nagle zbladłaś.

Poprawiłam nerwowo włosy i ten gest mnie zdradził. Byłam w ruinie i tylko on to rozumiał.

- Zuza?

- Pocałowałam Mikołaja... - wyznałam po chwili cicho, zaciskając usta w cienką linię. I tak by mi nie odpuścił.

Co zrobiłaś?! - blondyn wydarł się nagle, z niedowierzaniem rozchylając usta. - Brylewska, ty igrasz z ogniem i to świadomie. - Podkreślił, jakby mnie to miało obchodzić.

Szczerze? Nie obchodziło. Przywdziałam maskę obojętności.

- Może.. - odparłam, przystawiając szyjkę butelki do ust, by upić łyk wina. Czułam na sobie jego wzrok, gdy zaciągnął się papierosem.

- Naprawdę cię to nie rusza? Czy wy w ogóle jesteście razem? - zmarszczył brwi, odbierając mi butelkę, na co zgromiłam go wzrokiem. - Wystarczy ci już.

- Kto z kim? - ocknęłam się na jego słowa, mrugając powiekami.

- No ty i Michał.

- Jesteśmy. - odparłam w grymasie, zapijając go dużym łykiem alkoholu, od którego zapiekło mnie gardło. Teoretycznie tak było. Byłam z nim dla ochrony. To naprawdę skomplikowane. Między nami nie było miłości.

- Więc co ty robisz?

- Poczułam ulgę, okej?! - podniosłam nieco głos, wplątując palce we włosy.

- Właśnie widzę. - zironizował próbując do mnie jakoś dotrzeć. - To był chory, głupi impuls Zuza. Wiem to, bo miałem kiedyś podobnie, zanim poznałem Igę. Teraz nie widzę poza nią świata.

- Gratuluję, cieszę się twoim szczęściem. - odparłam cicho, łapiąc go za rękę, gdy wytarł moje łzy.

- Nie winię cię za to, co zrobiłaś, byłaś pijana i jak już mówiłem, był to impuls, ale uważam że powinniście porozmawiać. Rozmowa dużo zmienia słońce.

AK-47 || M.R.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz