14. Dzień odkupienia

698 23 14
                                    

{Odkupienie - wynagrodzenie komuś straty lub odpokutowania krzywdy popełnionej przez siebie lub kogoś.

Miłego czytania!}

Zuza

Następnego dnia, przebudziłam się nieco zdezorientowana, gdy zamiast sufitu swojego pokoju, ujrzałam podsufitkę w samochodzie, a wokół swojej talii, wyczułam męskie silne ramiona, obejmujące mnie.

A więc został ze mną.

Michał trzymał mnie w ramionach, dzięki czemu czułam jego bicie serca i oddech na swoim karku. Otoczona ciepłem chłopaka i dotykiem jego rąk, pierwszy raz od jakiegoś czasu spałam spokojnie. Czuwał przy mnie, dając poczucie bezpieczeństwa.
Sięgnęłam dłonią do swojej szyi, wyczuwając na niej chłodny metal, muskający moją pierś.

Wisiorek z kłódką.

Musiał zawiesić mi ten naszyjnik, gdy już zasypiałam. Rozejrzałam się po wnętrzu samochodu, zauważając promienie słońca wychodzące zza drzew, co znaczyło, że dopiero był poranek. Otępiałam na moment, czując pod bokiem coś twardego, przez co lekko poruszyłam biodrem, by w ten sposób zmienić pozycję ale niekontrolowanie otarłam się o udo Michała, w skutek czego musiałam go wybudzić, czując po chwili mocniejszy uścisk palców na moich bokach.

- Zuza. - wyszeptał, całując mnie w kark. - Nie ruszaj się w ten sposób, bo będzie problem. Zaśmiałam się pod nosem zdając sobie sprawę, co miał na myśli.

- A to moja wina? Niewygodnie mi. - odparłam przeciągając się i ziewając, jak opętana.

- Daj mi jeszcze pięć minut i nie wierć się - skarcił mnie z zachrypniętym głosem, przez który obleciały mnie ciarki. Nie miałam innego wyboru niż leżeć z nim na tych siedzeniach i gapić się dookoła.

- Czy my spaliśmy w samochodzie? - spytałam po dłuższej chwili, oblizując spierzchnięte wargi. Przez noc zaschło mi w ustach, przez co miałam potrzebę zwilżenia gardła.

- To pojęcie względne. - chłopak odparł, unosząc kąciki ust i brwi w zabawnym uśmieszku.

- Ta, nie było pytania. - parsknęłam otwierając drzwi samochodu. Moja głowa pracowała teraz na pełnych obrotach, gdy dotarły do mnie słowa chłopaka. 

O mój Boże. Poczułam dreszcz przebiegający po kręgosłupie, a moje policzki oblał rumieniec. Dopiero tak naprawdę wróciła mi świadomość.

- Idziemy? - usłyszałam za sobą głos ponaglający mnie bym wysiadła na zewnątrz, bo do tej pory siedziałam przy otwartych drzwiach ze zwisającymi bezwładnie nogami.

- Tak, tak. - odparłam szybko, jakbym przebudziła się z transu.

Michał przewiesił sobie kamizelkę na ramię,  wychodząc ze mną z samochodu. Zatrzasnął go z wyczuciem, blokując pilotem drzwi, po czym zarzucił mi dłoń na ramieniu. Spojrzał w górę zastanawiając się przez chwilę. Mój wzrok również tam powędrował, rozumiejąc o co mu chodzi tylko czekałam na jego reakcję.

- Nieeee, no nie  pierdol,  że znowu będziemy przez okno włazić. - jęknął zrezygnowany, przenosząc na mnie wzrok. Jak z automatu zaśmiałam się na to wspomnienie, kiedy nocą z koncertu wzięłam go do siebie, a jako że chciałam być dyskretna przed rodzicielką, kazałam mu wejść oknem, co  zresztą sama również zrobiłam.

- Nie, dziś normalnie przez drzwi.

- Ale z ciebie łaskawca, dziękuję. - wymamrotał, wchodząc do środka.

AK-47 || M.R.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz