Rozdział 9

107 11 6
                                    

*POV LEVI*

-Connie, zachowujesz się jakbyś wypił trzy czwarte, a ja jedną trzecią.
-Calcium, to jeszcze bardziej bez sensu!

Ze znudzeniem przyglądałem się urobionemu czarnowłosemu, który wraz z moim oddziałem postanowił opić ponowne zasiedlenie Shiganshiny. Chłopaki i Sasha nieźle się schlali, nieco krzywo kolibiąc się na boki i krzycząc, przy okazji rozlewając piwo czy inne trunki dookoła siebie, gdy nasz wóz powoli toczył się przez uliczki nowo odbudowanego miasta.

Ja osobiście wolałem zostać przy swojej herbacie w termosie, pomijając fakt, że nowi tubylcy nieco zmieszanym wzrokiem patrzyli na mocno podpitych ludzi ubranych w skrzydła wolności. Jako jedyny na wozie, prócz Armina który kierował, dawałem w miarę dobry przykład żołnierzy, którzy jako jedni z nielicznych przeżyli wojnę o mur Maria.

Kilka dzieci po drodze mnie rozpoznało, bo wesoło machało w moją stronę i piszczało "Kapral Levi, spójrz mamo, Najsilniejszy Żołnierz Ludzkości!". Ignorowałem te krzyki, tak samo jak moich pijanych kompanów, zatapiając wzrok w odbudowanych kamieniczkach i uliczkach na nowo tętniących życiem. Przecież jeszcze nie tak dawno Kolosalny rozrzucał i podpalał całą tą okolicę, kiedy Erwin wraz z kadetami szarżował na Zwierzęcego. Ten czas zbyt cholernie szybko płynie.

-Sashka, radzę ci nie popijać tego wina piwem, bo będzie rzyg. - wybełkotał Jean, machając dłonią do dziewczyny, która nie wiem jakim cudem jeszcze siedziała. Normalnie bardzo szybko przywołałbym tą całą hołotę do porządku, ale stwierdziłem, że ponowne zasiedlenie Shiganshiny jest czymś co warto świętować. W końcu dzieciaki również przyłożyły się do tego, że wszyscy tutaj możemy być, więc dam im się napić, chociaż niemiłosiernie hałasują i robią wiochę.

Ku mojemu niezadowoleniu nieco podpity Calcium dosiadł się obok mnie, przy okazji mrugając jednym okiem wymownie do kilku kobiet na ulicy, które na jego widok się zaczerwieniły. Chłopak poprawił swoje gęste włosy i uśmiechnął się do mnie białymi, równymi zębami.

-Nie pijesz? W końcu to ty wykonałeś całkiem sporą robotę, dzięki której cywile mogą w końcu tu zamieszkać. - mruknął, potrząsając w moją stronę butelką piwa. Odwróciłem od niego wzrok, podnosząc głowę i spoglądając w błękitne niebo. Słońce dzisiaj zbytnio nie prażyło, będąc za kłębiastymi chmurami.

-To już kolejne lato. - odparłem cicho, na co Calcium cicho westchnął i przymknął ciężkie powieki. O tej porze roku odbyła się walka z KRZYKIEM, po której dowiedziałem się o całej historii Nory.

-Już prawie rok od kiedy jej nie ma. - dodał cicho Calcium, również podnosząc głowę do góry i przyglądając się niebu. Przyszło już lato, wiosna praktycznie przeciekła mi przez palce. Tyle czasu już minęło od tego przeklętego września, a po mojej dziewczynie nadal nie było żadnego śladu. Zniknęła za morzem, tak daleko, że nie umiałem swoją wyobraźnią pojąć gdzie mogła się właśnie znajdować.

-Myślisz, że co się z nią dzieje? - zapytał Calcium, chociaż bardziej to zdanie kierował do siebie. Zacisnąłem szczękę. Co właśnie może teraz robić Nora? Nie mam pojęcia. Mam nadzieję, że ma się w pełni dobrze i jest zdrowa. Najważniejsze żeby żyła, tylko to się dla mnie liczy. Już nawet nie myślę, że jest w trakcie powrotu do domu, nie chcę żeby to zadanie ją w jakikolwiek sposób przerosło i zakończyło się w zły sposób.

Ku mojemu zaskoczeniu czarnowłosy roześmiał się po chwili jasnym, melodyjnym głosem, na który zawsze leciały wszystkie dziewczyny.

-Pewnie się z kimś nawala. Mówię ci, jestem bardziej niż pewny, że spuszcza łomot jakimś pajacom z zewnętrznego świata. - zarechotał Calcium.

Monotonia || Levi Ackerman x OC (KOREKTA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz