!!!Krótki wstęp by nikt nie poczuł się zagubiony!!!
Bruce gdy miał z jakoś 18/19 lat wyjechał z Gotham. Wiadomka. Szkolił się, zwiedzał świat i próbował ogarnąć swój chory łeb. Ale w między czasie poznał Minhkhoa'e Khan'a (czy jak się odmienia jego imię)
I ci dwaj podróżowali razem przez jakieś pięć lat. (Choć to zależy. Linia czasowa Dc ssie, trudno za nią nadążyć)
Tu fanowsko napisze mały urywek z ich wspólnej historii. I tego jak sobie radzili.
Miłego czytania ;3Bruce = Jack
Khan = AntonTakie przypomnienie, oni sobie nie mówili po imieninach mimo, że je znali...
/Trzecio osobowa perspektywa/
Dolina Brahmaputra znajdująca się na terenie tybetu ma niewątpliwie wiele do zaoferowania. Zaczynając od rzeki od której pochodzi nazwa ów regionu, kończąc na tym, że blisko jest do granic gór himalajskich. A to mógłby być początek opisywania tego co ta część Chin ma do zaoferowania.
Jednak co to było tak naprawdę istotne było ukryte opinii publicznej i zwykłym turystom. A mowa tu jest o ogromnej kamiennej świątyni, przebudowanej w twierdze. Która należała do największego na świecie klanu. Organizacji złożonej z najniebezpieczniejszych zabójców. Nie łatwo było dostać się za mury tej starej budowli.
Trzeba było być do tego naprawdę dobrze uprzywilejowanym, utytułowanym, upoważnionym albo ewentualnie głupim. Gdyż mało kto na własne życzenie pchał się do miejsca będące żywym przykładem paszczy lwa. Było to po prostu zbyt duże niebezpieczeństwo. Zwłaszcza kiedy na terenie świątyni znajdował się sam założyciel organizacji. Nieśmiertelny i niemal porównywany do demona na ziemie Ra's Al Ghul.
Jednak, że... Znalazło się paru śmiałków, co miało swoje cele i motywacje w "odwiedzeniu" starożytnej świątyni i bliższym zapoznaniu się z tajemnicami kryjącymi się za kamiennymi murami.
Cel był prosty, inwigilacja na zlecenie jednego z przeciwników założyciela Ligii Zabójców. Głębsze zapoznanie się z terenami wroga by najbardziej odpowiednim czasie móc zaatakować a następnie przejąć wpływy w regionie. Ale na nie szczęcie zleceniodawcy oraz większości najemników Al Ghul przejrzał spisek. A następnie nakazał zlecił swoim podwładnym przywleczenie szkodników przed jego oczy. By mógł osobiście dokonać w asyście innych ważnych głów w jego klanie należytego osądu.
Lecz jako, że diabeł z piekła rodem nie był głupcem, zauważył potencjał w tych grzesznych duszach którym najtrudniej było udowodnić ich spisek. Widział w swoim mniemaniu w pojedynczych jednostkach nieoszlifowane diamenty, jakie przy odpowiednim nakierowaniu mogłyby mu się posłużyć w przyszłości. Zwłaszcza, że ta dla jego klanu malowała się w niepewnych barwach.
Dlatego dla ocalałych z jego ostrzy zaoferował pewien układ.
Diabelski. Na dłuższą metę postrzegany przez niektórych jako niemal niewolniczy. Ale też taki dający nadzieje na lepszą perspektyw przy odpowiednio długim odczekaniu.
Zostało im zaoferowane wcielenie w szeregi zabójców jak i też przy tym szkolenie pod okiem najlepszego z nich.
Kuszące to, prawda?
CZYTASZ
OneShoty z DC
FanfictionNo to co w tytule, więc czego chcecie więcej? Regularności? Niczego nie obiecuje niestety ^^" Ps. Okładka nie moja tylko z pinteresta bo ja leniwa dupa jestem