Być coś winien (Roy Harper)

19 2 7
                                    

Jeśli są tu fani Olivera Queen'a czyli oczywiście Green Arrowa to nie obraźcie się czy coś że szkaluje Olliego uwu
Wena mnie do tego natchnęła :P

/Perspektywa trzecio osobowa/

     Nie czuł się dobrze, i to o dziwo nie dlatego iż trochę przesadził z heroiną. Nie. W tym przypadku chodziło o sprawy mentalne. 

Gdyby nie one to, to Roy nie sięgnął by dzisiaj po ten półsyntetyczny opioid. Jednak że psycha mu dziś nie działała. 

Ledwo co wstał a już wiedział że nie mógł wytrzymać myśli o podjęciu kolejnej próby przetrwania następnego dnia. Nie miał siły, a wrażenie jakby ktoś gwoździami poprzebijał jego dusze aż nazbyt przeszywało jego ciało.

Nie do końca nawet rozumiał dlaczego tak jest, lecz nie wytrzymywał tego.

I teraz leżał przy swojej kanapie w salonie powoli dając się pochłonąć działaniu narkotyku i smutno rozmyślając.

Czuł... Zmęczenie. Cholerne nie ustępujące zmęczenie. Był to rodzaj tępego odczucia. Niestety dla niego, nie takiego które oddzielało go od reszty tego gówna jakie przeżywał, nadal był połączony z emocjami. Ale przez mętlik wiecznie zamglonego umysłu powoli zaczynał mu to się wszystko mieszać.

Nie pamiętał już ze szczegółami powodu takiego stanu rzeczy.

Wiedział jedynie, że jest klonem. Iż zastępował niedysponowany oryginał. Oraz ma wspomnienia prawdziwego Roy'a Harpera. Aaa... I także nałogi.

Myślał i czuł jakby był prawdziwym człowiekiem mimo iż nie raz go tak nie traktowano. Ale to że był klonem nie było co zabawne tego powodem. 

Wiedze o tym kim był naprawdę Arsenal tak naprawdę znało nie wiele osób. Jade, Kora, Jason... Po za nimi każdy myślał iż po prostu Roy jak gdyby nic wrócił z martwych.

W końcu tak się da, co nie? Haha...

Ale no... To nie w tym był problem. Lecz w tym jak obecnie się czuł rudzielec. Cierpiał ale nie do końca rozumiał dlaczego. Błądził myślami. Swój zamglony wzrok wbijał w nierówny sufit jakby z nadzieją odnalezienia sensu tego co się z nim stało. 

Choć wciąż, nadal nie mógł uporządkować myśli. 

Mimo płynącego w jego żyłach sztucznego spokoju spowodowanego zażytym środkiem głowa Roy'a nadal nie mogła odpuścić usilnie próbując znaleźć powód dlaczego czuje się tak a nie inaczej.

Więc spróbował trochę powspominać. Mimo iż jak wcześniej było wspominanie nie należało to do łatwych zajęć. Zwłaszcza kiedy co chwila powracała myśl iż wcale nie są to jego wspomnienia. Jednak i tak się w to trochę zagłębił.

Poprzypominał sobie początki działania z Oliverem. Mężczyzna jako Green Arrow bardzo mu imponował kiedy był jeszcze zagubionym dzieciakiem. Myślał przez krótki moment iż był szczęściarzem. 

A przynajmniej było tak do czasu aż rudzielec nie uświadomił sobie iż jego mentor jak reszta świata także miał go gdzieś jak nawet nie bardziej. Także go zostawił na pastwę losu. A następnie będąc nim zawiedziony po powrocie wywalił go na zbity ryj z własnego życia. Był czas kiedy był zbyt zaćpany aby do końca rozumieć swoją sytuacje, ale pamiętał że Oliver miał mu za złe to jak się stoczył.

Jak olewał szkołę i ćpał po kątach. Kiedy Roy początkowo tylko chciał uciekać od bólu.

Dostał jasno do zrozumienia że zawiódł swojego mentora, był winny jego stracony czas i iż okazał się niewdzięcznym gówniarzem.

To bolało. 

Nie ważne jakby przy innych obracałby ów sytuacje w żart, ale i tak cholernie go bolało. Łzy mu spłynęły na przypomnienie o odrzuceniu przez kogoś w kim miał przez chwile substytut rodzica. 

Po przeżyciu tego zaczął tylko jeszcze więcej ćpać mimo iż obiecał coś innego Dinah i Hal'owi jacy próbowali mu pomóc. 

Ale nie chciał słuchać przyjaciół Olivera.

Z biegiem lat zaczął widzieć w blondwłosym mężczyźnie śmiecia jaki traktował ludzi ludzi jak nieżyjące przedmioty.

Jak i co gorsza, to zaczął żyć wrażeniem jakoby większość miała takowe podejście.

I tak żył. Powoli się staczając. Mając tylko przy sobie nie licznych, choć też tak średnio. 

Jade za to jakim był nie chciała już mieć z nim kontaktu i odcinała go od córki. 

Kora była zajęta swoim życiem.

A Jason...

*puk* *puk* *puk*

O wilku mowa.

Bo to on znalazł przyjaciela na podłodze. 

Rozłożonego na podłodze brudnej od starych opakowań po strzykawkach, puszkach po piwie, spalonych papierosach i innych nieczystościach. Rudzielec był w ruinie.

A młodszy był zmuszony na siłę ocucić przyjaciela i zaciągnąć go do łazienki. By w pomieszczeniu z kafelkową podłogą wrzucił Roy'a do wanny a tam za pomocą słuchawki prysznicowej i włączonej zimnej wody obudził zdezorientowanego kumpla.


//Koniec


Słowa: 693

Miłego dnia/wieczora

OneShoty z DCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz