Czym jest rodzina? (Cassandra Cain)

21 1 20
                                    

Miłego czytania :3

/Perspektywa trzecio osobowa/

    Posiadanie trochę bardziej skomplikowanego rysopisu od tego uznajmy "przeciętnego" czasem może lekko dawać w kość.
Zwłaszcza gdy się poznaje nowych, obcych sobie ludzi.

Z czymś takim prędzej czy później musiała spotkać się Cassandra gdy zaczęła dopiero socjalizować się z światem zewnętrznym poprzez uczęszczanie do placówki edukacyjnej, zwanej potocznie szkołą.

Po raz pierwszy spotkała się tam ze zwykłymi rówieśnikami, jacy w przeciwieństwie do tych których już znała. Czyli Tima i jego przyjaciół. Nie byli bohaterami.

I było to dla niej z początku bardzo surrealistyczne doświadczenie.

Wiele nie rozumiała i była tego aż za bardzo świadoma. Zbyt różniła się od osób z jakimi miała się razem uczyć przez następne parę lat.
Największą oczywiście różnicą była jej mowa oraz język jakim się posługiwała, a bardziej jego brak.

Bo niestety, przez wczesne życiowe doświadczenia struny głosowe dziewczyny nie były wystarczająco rozwinięte jak na kogoś w jej wieku, i nadal czekała ją jeszcze bardzo długa oraz męcząca rehabilitacja w tej kwestii, możliwe nawet iż nie za bardzo skuteczna.

A przynajmniej według hipotezy stworzonej przez Erica Lenneberga. Człowieka badającego podobne do niej przypadki.

Tak, to ostatnie było dobrym określeniem. Bo przypadek wczesnego dzieciństwa Cassandry częściowo wpisywał się w definicje ,,Dzikiego Dziecka".
Czyli młodego człowieka jaki od najmłodszych lat egzystuję w społecznej izolacji.
Takie dzieci bywają wychowywane przez zwierzęta lub posiadają jedynie pośredni kontakt z ludźmi.
Jak na przykład poprzez trzymanie ich w niewoli i nie kontaktowanie się z nimi.
Czy tak jak w przypadku dziewczyny wręcz izolacji od wszelkich ludzkich zachowań.

Ona miała być bronią. Nie powinna więc mówić, czuć, czy czegokolwiek bardziej wymagającego chcieć. Miała jedynie pełnić funkcję.

Ale zmieniło się to. I od tego traktowania próbowano ją naprawić. A przynajmniej tak to rozumiała...

Od kiedy żyła w Gotham to jej życie już bez powrotu się zmieniło.
Lecz niestety nie będzie ono nigdy tak zwyczajne jakby tego czasem potrzebowała.

Zawsze będzie inne.

Tak doskonale to odczuwała kiedy obserwowała swych rówieśników.

A zaczęła to z początku robić z wyuczonej dla niej czujności. Acz z czasem przybrało to niej formę nauki i ciekawości.
Traktowała nastolatków wokół niej jak materiał z którego mogłaby się uczyć do testu.
Jakkolwiek by to źle nie brzmiało...
Chodziło w tym Cassandrze o to, że i tak nie umiała się odnaleźć wśród ludzi, więc chociaż chciała choć trochę zrozumieć to, jak ci żyją.

I być tego nie jakim obserwatorem, na całkowitym marginesie społecznym.

Ona nie rozmawiała z ludźmi, a ci jej jakoś specjalnie nie zaczepiali.
Był to dobry układ.

Do puki pewnego dnia nie postanowiła go zakłócić pewna dziewczyna z jej klasy. Na imię miała Mia Mizoguchi.
Była to osoba o krótkich ciemno-kasztanowych włosach. Jasno-orzechowych oczach oraz delikatnych piegach. Zazwyczaj dość energiczna i przyjacielska dla innych, a przynajmniej takie na Cassandrze wywarła wrażenie gdy ta i ją obserwowała. 

Ale tak się stało, że na na przerwie po między lekcjami niższa przysiadła się do niej i nieoczekiwanie zaczęła rozmowę, choć bardziej można by nazwać monologiem.

OneShoty z DCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz