Pamiętnik Małego Detektywa II (Tim Drake)

59 4 4
                                    

   11 Lutego.

Dostałem karę od mamy. W końcu mnie nakryła na próbie wymknięcia się z domu. Była bardzo zła gdy powiedziałem jej, że chciałem zobaczyć Nightwinga w akcji gdyż prześledziłem, że ten obecnie jest w mieście. Zabrała mi przez to moje nowe zgromadzone rzeczy do śledztw i je gdzieś schowała w domu. Na szczęście chyba nawet wiem gdzie. Ale będę musiał być bardziej ostrożny na przyszłość.

Mama myśli, że to była moja pierwsza jak i ostatnia ucieczka z domu. I lepiej, żeby tak pozostało. Nie chce jej martwić. Jest bardzo zapracowana, tak bardzo, iż prawie cały czas jej nie ma w domu. Tak samo z resztą jak tata. Nie chcę by było im przykro przeze mnie. Dlatego nie mogą wiedzieć o moich następnych nocnych wyjściach. Ich nieobecność pomoże w zachowaniu tajemnic. A opiekunka jaką zatrudniają są na moje szczęście bardzo ignorancka.

Często rozmawiają przez nasz telefon stacjonarny z swoimi koleżankami i mało kiedy na cokolwiek zwracają uwagę. Przez co ja mogę praktycznie robić to co chce. 

Lecz też bywa to smutne. Bo i tak czuję się całkiem sam.


   15 Lutego.

Tata wyjechał w delegacje a mama robi nadgodziny w pracy, więc znów na wieczór jestem sam z Sashą w domu. To właśnie moja opiekunka. Jest córką sąsiadów i ma 15 lat. Przez opiekę nade mną dorabia sobie do kieszonkowego. Jest dosyć dziwna, zbyt swobodnie czuje się ona w nie swoim domu. Dziś nawet zaprosiła swoje koleżanki i razem oglądają jakiś film w salonie. Ale po za tym nic się nie dzieje. A przynajmniej w domu.

To jest dobra okazja do wyjścia, tylko musze podkraść moje rzeczy z skrytki mamy jakie ta przede mną ukryła w ramach kary. 

Oby mi się udało. 


   15 Lutego.

Wsiadłem do autobusu i teraz jadę na drugą stronę miasta. Nie wiedziałem, że komunikacja miejska wieczorem może być tak przerażające. Jest tu bardzo mało ludzi. Pan bezdomny, jakiś drugi pan w kapturze oparty o szybę i kierowca. Oraz ja ukryty za jednym w foteli, nie wychylający się za bardzo z bezpiecznego kąta. Patrzę przez okno i widzę ulewę. Bardzo mocno pada i jest ciemno. Wody zapewne jest po kostki, a myślę tak przez fakt, że dosięga ona do nawet najwyższych krawężników. A pojedynczy mijani ludzie jakich widzę na ulicy chodzą w kaloszach a nadal woda im się wlewa do butów. 

Pogoda nie jest najlepsza, ale to mnie nie powstrzyma przed moim dalszym śledztwem. Chcę zobaczyć Nightwinga i bardziej może poznać jego osobę. A poznanie go doprowadzi mnie do poznania samego Batmana. 

Choć... Czy taki Nightwing na pewno będzie dziś patrolował ulicę? ... Phi! Na pewno! Przecież to prawdziiiiwwwwyyyyy bohater! A taki nie obawia się brzydkiej pogody! 

A przynajmniej żaden bohater nie dałby rady dłużej w tym mieście gdyby serio pogoda mu jakoś przeszkadzała hmm.. 

Może jak w końcu będę miał okazje spotkać Nightwinga to dopytam się go o ulubioną pogodę.


   16 Lutego. 

Zimno. Ulewa nie minęła. Stoję pod dachem przystanku autobusowego przy jakim wysiadłem i czekam aż pogoda się trochę poprawi. Jest parę minut po północy i niebezpieczne jest bym był w jednym miejscu, jak się pogoda nie poprawi to i tak będę zmuszony gdzieś iść. Więc w razie czego będę musiał zignorować niekorzystne warunki do moich dalszych poszukiwań. 


   16 Lutego.

Jest szósta rano a ja nadal siedzę okryty kołdrą obok kaloryfera. Jestem bardzo zmęczony dzisiejszą nocą ale nie mogę położyć się spać bez opisania tego co się dzisiaj w nocy stało. Nie chcę zapomnieć szczegółów.

Otóż zacznę od tego, że dzisiaj nie udało mi się spotkać Nightwinga i nie spotkałbym go raczej, nie ważne w jakiej części Gotham bym był. 

A wiem to od Robina. 

Tak rozmawiałem z Robinem. Nikt mi w to najpewniej nie uwierzy, ale to jest prawda.

Spotkałem go, raczej to on napotkał się na mnie kiedy szedłem ulicą. Wystraszył mnie.

Poczułem jak się coś owija wokół mojej lewej kostki po czym to z całą siłą pociągnęło w górę powodując, że wisiałem metr nad ziemią do góry nogami. Spojrzałem w górę i ujrzałem starszego ode mnie dzieciaka siedzącego na lapie i się zemnie śmiejącego. 

Stwierdził, że śmiesznie krzyczałem. Po czym to poważniejszym tonem zapytał mnie co robię na ulicy nocą kompletnie sam. Oraz czy nie szukam kłopotów. Od razu na to zaprzeczyłem.

Kazałem mu mnie puścić, ale ten tylko zaczął lekko huśtać linkę na jakiej wisiałem. Mówił, że od kiedy mnie dostrzegł to wydawałem się bardzo podejrzany. 

,,Że przecież żaden normalny dzieciak o tej porze nie lata po podwórku z latarką uv i nie szuka nie wiadomo czego" Tak dosłownie powiedział.

Trochę mi się przez to zrobiło głupio i nie wiedziałem jak się mam tłumaczyć. Myślałem nad odpowiedzią, lecz nic mi nie przychodziło do głowy. Dlatego na spokojniej już prosiłem Robina by mnie odstawił na ziemię. Co też zrobił, po czym to zeskoczył z lampy ulicznej by teraz stać obok mnie. 

Chwile mi się badawczo przyglądał, po czym znów zaczął pytać. Zaczynając od prostego, czy może czasem nie uciekłem z domu? I cóż.. Przyznałem się, że tak. Lecz tylko na trochę. Ale nie spodziewałem się po tym na pewno odpowiedzi jaką dostałem.

Gdyż starszy chłopiec w czerwonej masce przyznał z smutnym uśmiechem, że on też dziś się wymknął bez niczyjej wiedzy. Po czym to chyba by zażartować dodając, że w sumie nas obu nie powinno być teraz w tej ciemnej uliczce. 

Na co ja lekko się zaśmiałem na to. Po czym nie kontrolowanie kichnąłem. Trząsłem się wcześniej z zimna do prawda, ale chyba dopiero teraz moje ciało zaczęło bardziej pokazywać negatywne skutki spacerowania po deszczu. 

Robin na to wzdrygnął się, po czym to od razu ściągnął z siebie pelerynę i owinął mnie nią. Dał mi uwagę, że narażam się takimi spacerami na zapalenie płuc i lepiej żebym natychmiast wrócił do domu. Na co ja chcąc nie chcąc ale musiałem się zgodzić. 

Przez co to skończyło się na tym, że byłem odprowadzany przez niego. 

Byłem ciekawy dlaczego wymknął się z domu, próbowałem się nawet pytać o to. Lecz młody bohater mnie zbywał. Mówiąc iż nie są to sprawy dla takich dzieci jak ja i w ogóle, oraz, że nie powinienem być taki ciekawski. Lecz ja nie ustępowałem z rozmową.

Choć przekierowałem ją na inny temat, Nightwinga. Pytałem się o to czy obecnie jest w mieście, oraz czy robi teraz coś bardzo ważnego z Batmanem. Albo czy ma coś innego na głowie. Na co chłopak mi odpowiedział, że Nightwing nic takiego nie robi. Stara się mieć po prostu spokój choć raz kiedy ma chwile wolnego od ratowania świata i wszelkich dziwaków. 

Że może to wydawać się dla takiego dzieciaka jak ja dziwne, ale czasem bohaterowie też chcą mieć trochę normalności. A zwłaszcza kiedy o taką w ich życiach jest o wiele trudniej. 

I nie powiem, to było dla mnie odkrywcze. Nigdy jeszcze nie poznałem takiego zdania i to jeszcze z strony kogoś kto był uznawany na niesamowitego. I mimo, że nie wiele tak naprawdę padło słów. Bo bardzo trudno było przekonać Robina do rozmawiania, to stwierdzam, że było warto.

Jeszcze jak wróciliśmy do domu przez moje okno i chłopak już wziął ode mnie swoją pelerynę i opatulił mnie moją własną kołdrą to poradził mi bym był ostrożniejszy na przyszłość. Bo nie zawsze będzie się mnie szczęście trzymało. I z takim przekazem zostawił mnie samego w pokoju i zniknął za oknem, wracając do swojej własnej tułaczki po mieście. 

Zastanawia mnie nadal dlaczego wymknął się on z domu? Czy ktoś może zdaje sobie sprawę, że uciekł i się o niego martwi? Lub może nikt nie zauważył tego? Cóż, to wydaje się dla mnie na tą chwile interesujące i na pewno nawet w śnie ten temat mnie nie opuści. Jestem zbyt ciekawy.


OneShoty z DCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz