XIV

156 3 0
                                    

- Sorki... Poniosło mnie. - rzucił po chwili.

- Spoko, rozumiem twoje szczęście. Ale jednak prawie mnie udusiłeś a ja prawie się zaksztusiłam ryżem.

- Przepraszam. A teraz posiedźmy chwilę jeszcze i idziemy. - przytaknęłam a on objął mnie ręką.

********

- Wróciłam. Z Chanem. Znowu...- zdjęłam butym

- Już tak nie narzekaj Y/N. Dogadujecie się i to się liczy.

- O tato, co ty robisz w domu? Nie miałeś być dziś na patrolu?- weszłam do salonu.

- Mam chorobowe.

- Wszystko dobrze, proszę pana?- zapytał odrazu jak wszedł do salonu.

- Tak, przeziębienie mnie chyba łapie. Za tydzień, może 2 wróce do pracy.

- Mam nadzieję skarbie że szybko wyzdrowiejesz. Nie ma za bardzo kto się tobą opiekować gdy jestem w pracy. Y/N może jak wróci ze szkoły ale wcześniej nie ma kto.

- Proszę pani, ja mogę przychodzić. Nie chodzę już do szkoły a kilka godzin w ciągu dnia kiedy nikogo nie będzie mogę tu spędzić.

- Chan, miło z twojej strony ale ja mogę nie iść do szkoły. Któraś z dziewczyn wyśle mi lekcje które potem przepisze. Nie widzę w tym problemu.

- Wiem skarbie, ale musisz chodzić do szkoły. Wiesz że w twojej szkole tak łatwo o usprawiedliwienie wcale nie jest.

- Racja ale zrozumieją. Ciocia jest lekarzem, może mi wypisać zwolnienie lekarskie. Zaniesiesz je do szkoły po drodze albo ja wezmę i zaniosę jak tata wyzdrowieje.- usiadłam na fotelu obok sofy a Bangchan usiadł na podłokietniku.

- Nie Y/N, niech Chan przychodzi. Albo niech najlepiej weźmie sobie trochę rzeczy z domu i będzie u nas przez jakiś czas. Wątpię żeby mu się chciało przez kolejne 2 tygodnie przychodzić o 7.- powiedział tata.

- Czyli nie mam nic do gadania? No spoko, wytrzymałam już z nim prawie 2 miesiące, wytrzymam i kolejne 2 tygodnie. Zgaduje że ma spać u mnie?- gdy to powiedziałam mama pokiwała głową. - Polubiliscie go widzę. Cieszę się. Idziemy do mnie. Chodź- złapałam go za rękę i wstałam.

- I tak oto jestem skazany na twoje towarzystwo prawie 24/7, świetnie. - powiedział jak tylko weszliśmy do pokoju.

- Już się tak nie cieszy bo zrobisz dziurę w suficie od skakania.

- Od ciebie też bije okropny entuzjazm. - rozłożył się w poprzek łóżka tuż przy poduszkach.

- Przesuń się, rozwaliłeś się jak żaba na liściu. - nie ruszył się ani trochę. - Mówię do ciebie, przesuń się mi trochę.

Znowu się nie ruszył. By zobaczyłam że nie ma zamiaru tego zrobić, weszłam na łóżko i położyłam głowę na jego udach. Popatrzył na mnie a po chwili zaczął ruszać nogą.

- No naprawdę chcesz dostać wpierdol. - podniosłam się i przesunęłam się bardziej w stronę ściany o którą chłopaka opierał głowa i położyłam się ną jego brzuchu.

- Tu już wygodniej.

- Czyli ty ruszałeś tym udem żebym się przesunęła wyżej bo ci nie wygodnie? Mogłeś powiedzieć.

- Chciałem zobaczyć co zrobisz. Czy się położysz normalnie na łóżku czy zignorujesz.

- Już wiesz. Połóż się normalnie.

- Mi tak wygodnie. Nie mam zamiaru zmieniać pozycji.

- Spoko, leż sobie. Przepraszam. - wzięłam telefon i odebrałam.

Dance Like Crazy || Bangchan X ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz