XXVI

114 0 11
                                    

Weszliśmy do sali w której znajdował się tata. Leżał i patrzył w sufit dopóki żadne z nas się nie przywitało.

- Część tato...

- Cześć dzieci, co tam?- podniósł się troszkę na łóżku.

- Niech wujek leży. Musisz się oszczędzać.

- Nic mi nie będzie Chan.

- Tato... Muszę ci coś powiedzieć.

- Tak, Y/N? Coś się stało?- popatrzył się zmartwiony.

- Nie, nie, tylko... Mam chłopaka. -uśmiechnął się.

- Naprawdę? Jak się cieszę! Poznam go?

- Już go poznałeś wujku. - powiedział Chan i usiadł koło  mnie.

- Jesteście razem? Jeju! Cieszę się bardzo!- zakaszlał.

- Wszystko okej? - złapałam go za rękę.

- Tak skarbie. Nie martw się.

- Powiedziałeś mamie? Czy dalej czekasz.

- Nie było jej ostatnio. Wszystko u niej dobrze?

- Tak, nie martw się. Przyjdę z nią jutro, albo powiem żeby przyszła. Musisz jej w końcu powiedzieć. -powiedziałam zmartwiona.

- Powiem skarbie. Obiecuję że odrazu jak tu przyjdzie, powiem jej wszystko. Jak było w Busan? Oglądałem występ, naprawdę jestem z was dumny.

- Bardzo dobrze. Dzień po występie byliśmy na plaży to mnie prawie utopiła....

- Zachciało ci się mnie wrzucać do wody to dostałeś. - wzruszyłam ramionami. - byliśmy też na grillu. Naprawdę mają tam dobre jedzenie. Musimy się kiedyś wybrać, jak wyzdrowiejesz albo jak ci się polepszy.

- Pojedziemy. Zobaczysz. - powiedział Chan i objął mnie ramieniem.

********

- Cześć mamo!- powiedziałam jak weszliśmy do domu.

- Dzień dobry!

- Cześć dzieci. Byliście u taty?

- Tak, wszystko u niego dobrze. Kiedy do niego idziesz?

- Jutro się wybieram. Co wy tacy w skowronkach? A bardziej Chan. Wyglądasz jakbyś był najszczęśliwszym facetem na ziemi.

- Bo jest mamo. Dziewczyna która kocha zgodziła się z nim być. - poklepałam go po ramieniu, uśmiechnęłam się i poszłam do kuchni.

- Naprawdę? Gratuluje - przytuliła go. - Jak się nazywa?

- Myślę że pani doskonale wie jak się nazywa. - odsunął się od niej.

- Naprawdę? Jakąś z naszych sąsiadek? - stanęłam w drzwiach i przyglądałam się całej sytuacji.

- Jeszcze bliżej. Mieszka pod pani dachem. Nawet ma te same geny. Pani córka zgodziła się zostać moja dziewczyną.

- Gratuluję!- krzyknęła na cały dom i przytuliła jeszcze mocniej Chana, po czym podeszła do mnie i pociągnęła w stronę Chana i przytuliła nas obydwoje najmocniej jak dawała radę.

- Mamo, dusisz nas. - zaśmiałam sie.

- Już, już. Chcecie coś do jedzenia?- powiedziała zadowolona. Popatrzyłam na Chana i czekałam na jego odpowiedź.

- Czyli widzę że ja decyduje.- popatrzył w moja stronę. - możemy coś zjeść.

- To chodźcie. Jest kimbap.

********

- Nie spodziewałem się że twoja mama mnie tak dobrze przyjmie.

- Czemu miałaby cię dobrze nie przyjąć? Lubi cię.

- No tak ale...

- Żadne ale Channie. Lubi cię, to się liczy.

- Channie? Tak teraz będziesz na mnie mówić? 

- Mhm, dokładnie tak. Jakiś problem? - położyłam się na łóżku.

- Nie... Ale to jakieś takie nowe...

- Tak jak wszystko. - położył się koło mnie.

- Racja... Mam pytanie.

- Jakie?- popatrzyłam na niego i ułożyłam się wygodniej.

- Mogę się do ciebie przytulić? - zapytał nieśmiało i zrobił się czerwony.

- Jesteś czerwony! Nie wierze! Bang Chan zrobił się czerwony przez głupie pytanie!

- Odpowiedź na pytanie. Potem się ponaśmiewasz.

- Oczywiście że możesz się przytulić. Czemu byś nie mógł?

- Racja... - przytulił mnie, a ja objęłam go reką i przysunęłam się do niego bliżej.

- Czemu się o to zapytałeś? Myślałeś że się nie zgodzę? I tak już mnie wcześniej przytulałaś. - popatrzyłam mu prosto w oczy, wcześniej podnosząc głowę, która była na wysokości jego klatki piersiowej.

- Ale teraz jesteśmy razem. - popatrzył na mnie z góry

- Nic to nie zmienia. Dalej możesz mnie przytulać.

- A mogę robić coś więcej? - zbliżył twarz do mojej. Zrobiłam się lekko czerwona i odwróciłam wzrok.

- Zależy co... - unikałam jego wzroku.

- A na przykład takie całowanie? Hmm? - przysunął się jeszcze bliżej.

- Skoro jesteśmy razem, to wydaje mi się że tak. - wzruszyłam ramionami.

Gdy to powiedziałam Chan zamknął oczy i wziął głęboki wdech. Popatrzył na mnie i położył rękę z tyłu mojej szyi, uniemożliwiając mi odsunięcie się od niego. Popatrzyłam na niego, a on zbliżył się do mnie jeszcze bardziej a nasze twarze dzieliły centymetry.

- Na pewno?

- Mhm. - kiwnął głową i zbliżył się na kilka milimetrów. Zawahał się a potem przyłożył swoje usta do moich.

Zamknęłam oczy i oddałam się chwili.  Po kilku sekundach się ode mnie odsunął i uśmiechnął.

- Wszystko okej?- uśmiechnelam się i kiwnąłam głową.  - cieszę się. Używasz jakiejś pomadki? Masz strasznie miękkie usta.

- Ale ty potrafisz zepsuć chwilę.... - położyłam głowę na jego klatce, by ukryć moją twarz.

- Wyglądasz jak burak, wiesz?

- WOW, no shit Sherlock. - zaśmiał się.

- Wiem że jestem spostrzegawczy. 

- I to jak. - ziewnęłam. - idę spać.

- Mhm... Dobranoc. Wyśpij się.

- Nawzajem. - wtuliłam się w niego bardziej i usłyszałam jak jego serce przyśpiesza. - uspokój się bo zawału dostaniesz.

- Wiesz że twoja wina?

- Bardzo dobrze to wiem. Ale i tak się uspokój.

- Postaram się...em... Skarbie?

- Skarbie?

- Tak, skarbie.  Będę cię tak nazywał. Jakiś problem?

- Kradniesz moje teksty. Żenujące, żenujące.

- Mhm. Dobranoc. - przytulił mnie mocniej.

- Dobranoc Channie. - zamknęłam oczy i próbowałam zasnąć.

Po jakimś czasie moje ciało zaczęło się robić coraz cięższe, a oddech coraz spokojniejszy. Poczułam że odpływam i po kilku minutach zasnęłam.

~~~~~~~~

WIEM, nie było mnie 3 tygodnie... Sorki... Wena trochę umarła. Nie będę błagała i wybaczenie bo to nie wybaczalne... Nie mam pomysłów na nic ostatnio. Przepraszam bardzo. Postaram się to jakoś odwzajemnić. I przepraszam że taki krótki ale czasu nie mam ostatnio...

KOCHAM WAS

Dance Like Crazy || Bangchan X ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz