XVII

99 4 1
                                    

Usłyszałam dzwonek telefonu. Wstałam od blatu i poszłam w stronę pokoju. Gdy już tam byłam, zaczęłam szybko szukać telefonu, jak zawsze bóg wie gdzie on jest, bo po co odłożyć go ja miejsce? Albo gdzieś gdzie wiem że go zostawiłam? Po chwili znalazłam urządzenie, lecz niestety telefon przestał dzwonić. Sprawdziłam kto dzwonił i szybko oddzwoniłam.

-Hej Lia, co tam?

- Chcesz iść z nami do galerii w środe?- zapytała bez przywitania.

- Mamy szkołę, nie wiem czy chce mi się siedzieć tam do 16 a potem zapierdalać do galerii. Może w sobotę pójdziemy?

- Nie wiesz? W szkole siadł prąd więc nie będziemy mieć lekcji do końca tygodnia. A w sumie głupie pytanie, oczywiste że nie wiesz, spałaś. Co ty stara w nocy robisz?

- Serio?

- No na ostatniej lekcji przecież przestało wszytsko działać. Ale faktycznie mogłaś niezauważ bo było jasno wmiare. Nie wiem czemu jest przerwa, nie palą w szkole bo jest już ciepło a dzień jest długi, no ale nam to na ręke.

- No to w sumie okej, mogę iść. Napisz mi potem o której godzinie.

- Mhm, do środy! - rozłączyła się.

- Ty stary, szkole zamknęli do końca tygodnia!- krzyknęłam i ruszyłam do kuchni.

- Co ty pierdolisz? - popatrzył na mnie znad talerza.

- No, prąd wyjebalo w piątek chyba. Nie wiem, możliwe że przespałam. - usiadłam naprzeciwko niego.

- Serio odsypiasz na lekcjach? - wrócił do jedzenia ryżu.

- No, przy tobie się spać czasami nie da. Ale i tak zazwyczaj śpie. Wolę się sama uczyć więc nie robi mi to różnicy, bo z lekcji wiem równe nic.

- Ale jesteś bad girl. A właśnie, co z tymi strojami?

- Jakimi... A dobra, zapomniałam. Możemy iśc w poniedziałek do galerii i czegoś poszukać.

- No spoko. Z kim rozmawiałaś tak przy okazji? Jak mogę wiedzieć.

- Z Lią, chce żebym szła z nimi w środe do galerii.

- To czemu nie pójdziemy w środe?

- Nadal nie wiedzą, tak samo jak w sumie twój zespół.

- Dowiedzą się za około miesiąc. Tak samo jak dziewczyny.

- Nie chce mi się tam jechać, ale obiecałam dzieciakom...- wzięłam od nie chcenia kęsa jedzenia.

- A co że studiem?

- Przy okazji, jak pojedziemy i wystąpimy, ja dla dzieci a ty nie wiem, to nie zamkną. Tak wogóle, mamy ogarnięty nocleg czy coś? Twój ojciec chyba nie myśli że po występie i zabawie bede odrazu wracać do Seulu. Wystarczy że w jedną stronę będę jechać tego dnia.

- Nie wiem, nie mówił mi nic na ten temat. Zapytam go jak wróce do domu. - wziął do ust porcje ryżu.

- A tak wogóle, jak się ma tata? Śpi zawsze jak ja jestem, albo się mijamy, więc nie mam jak zapytać. Ty jesteś przy nim cały dzień więc musisz wiedzieć. - popatrzyłam na niego.

- Nawet dobrze, czasami narzeka na ból płuc i w ich okolicy, ale jak go wziąłem do lekarza to nic nie wyszło. A sam lekarz powiedział że możliwe że przez przemęczenie i to że dość mocno go choroba wzięła.

- Mam nadzieję, nie widzi mi się żeby coś mu się stało. - wzięłam do ust ostatni kęs kanapki i wstałam od stołu by włożyć talerz do zlewu.

- Czekaj, moje też weź. - wyskrobał do końca ziarenka z miski i mi ją podał. Przewróciłam oczami i włożyłam obydwie rzeczy do zlewu. - Dzięki. Wracając do tematu galerii, masz już ten strój?

- Nie, nie ma nic ciekawego... A więc lecimy z improwizacją kochaniutki. Uwierz że przeszukałem całego Pinteresta i ogółem internet i znalazłam tyle, co nic. Coś znajdziemy. A teraz, nie wiem jak ty, ale ja idę spać bo padam na ryj. Zachciało się ciebie pod dachem na 2 tygodnie. -weszłam do pokoju. - godzina 18 a ja zasypiam na stojąco. Nie wierzę już. Dobranoc- rzuciłam się na łózko i praktycznie od razu zasnęłam.

****Tydzień przed występem****

Właśnie szliśmy na jedną z ostatnich prób przed dniem dziecka. Wkrótce miał nastać dzień w którym wszyscy mieli się dowiedzieć że przez ostatnie 3 miesiące spędziliśmy w swoim towarzystwie. Ale nie aż tak szybko.

-Y/N?! - zwolniłam i popatrzyłam na Chana a potem za siebie.

- Soomin... Hej...

- Od kiedy ty się z nim kumplujesz?!

- Spokojnie- podeszłam do dziewczyny.

- Jak mam być spokojna? Zniszczył mi życie a ty teraz sobie z nim chodzisz jakby nigdy nic. Myślałam że byłyśmy przyjaciółkami.

- Byłyśmy i nadal jesteśmy, ale nie możesz zabronić mi zadawania się z nim. Zranił cię, mocno, i ja to wiem, tego mu nie wybaczę, ale się zmienił. - złapałam ją za dłonie.

- Nie wierze ci. Wiesz jak bardzo kochałam taniec, a przez niego nie mogę tego robić. Nienawidzę patrzeć na moje ruchy, jak mam niby się rozwijać. Rzuciłam przez niego pasje, a ty jako moja przyjaciółka zamiast trzymać się od niego z daleka, to chodzisz sobie z nim po mieście!- wyrwała swoje ręce z moich.

- Mówię ci że się zmienił!

- Nie zmienił, tacy się nie zmieniają.

- Nie obrażaj go. Ludzie się zmieniają, jak tego nie rozumiesz to nie oceniaj. To że ty się nie zmieniłaś, nie znaczy że inni tego nie robią. - zrobiło mi się ciemno przed oczami i zaczął okropnie boleć mnie polik. Złapałam za miejsce które mnie piekło a koło mnie odrazy znalazł się Chan i złapał mnie bym nie upadła.

- Czemu wyżywasz się na niej za moje błedy, co? Może faktycznie cię zraniłem, i nie mam zamiaru przepraszać bo i tak tego nie przyjmiesz, ale nie wyżywaj się na osobie która mnie broni bo we mnie wierzy.

- I to jej błąd. - odwróciła się i odeszła.

- Wszytsko okej? - stanął przede mną dalej trzymając mnie za ramiona.

- Tak, ale nie spodziewam się tego po niej... Wiem że ją zraniłeś, ale aż takiej reakcji się nie spodziewałam. Czemu mi to zrobiła... - zczełam mieć łzy w oczach, co nie poszło uwadze Chana.

- Ej, spokojnie. Nie musimy iść dzisiaj na próbę. Widzę że nie jest za dobrze. Chodź do mnie, jest bliżej.

- Dziękuje. - objął mnie ramieniem i ruszyliśmy w stronę jego domu.

~~~~~~~~

Moja wena wróciła więc może być kilka ciekawych rozdziałów w najbliższym czasie, ale nie obiecuję bo lubi się zmywać i pojawiać czasami.

Dance Like Crazy || Bangchan X ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz