XIX

95 3 0
                                    

- No o kicha, będzie afera. - powiedziałam odrazu jak na nas popatrzyła. Chan podniósł głowę i popatrzył na nią.

- Kogo moje piękne oczy widzą?

- Jeszcze jakby były piękne...- przekręcił oczami Chan.

- Moje ulubione gołąbeczki!- podniosła głos przez co kilka osób koło niej popatrzyli na nią a potem na nas.

- Jak już wiesz, nie ma pomiędzy nami nic poza przyjaźnią Soomi. - zaznaczyłam.

- A jakoś siedzisz mu na kolanach.

- A widzisz jakieś wolne miejsca? No właśnie, nawet jeśli byłaby ze mną, co cię to obchodzi?- wyprostował się Chan.

- Nie to że mnie obchodzi, jestem zażenowana. Jak możesz wogóle zanim gadać normlanie?- popatrzyła na mnie wymownie.

- To ciebie zranił, nie mnie. Nie wybaczę mu tego, w końcu byłaś moją przyjaciółką, ale twoje zachowanie było toksyczne, plus dosłownie spoliczkowałaś mnie za takie gówno, jak gadanie z osobą która kiedyś, dawno temu cię zraniła. Ludzie się zmieniają Soomi, mówię to po raz drugi, to że tobie się nie udało, nie znaczy że jemu też. - popatrzyłam na nią jeszcze raz i spojrzałam za okno.

- Wiedziałam że jesteś fałszywa!

- Ile razy ma ci to tłumaczyć? Zmieniłem się, ona nie zadaje się z Chanem sprzed 4 lat, tylko z obecnym Chanem. Fakt, nie miałem z nią idealnych relacji nigdy, po twoim odejściu też, ale jak widzisz, się to zmieniło. Jak masz zamiar oskarżać ja o coś, co robiła z przymusu, to tego nie rób.

- Naprawde zmusiłeś ja do przyjaźni z tobą? Jeszcze bardziej się poniżyłeś.

- Ale potrafisz zjebać Chris. - przewróciłam oczami i spojrzałam na dziewczynę. - na początku faktycznie zadawałam się z nim z przymusu, ale po dosłownie kilku dniach zaczęłam to robić tak po prostu. Zaszantażował  mnie, ale gdyby nie to nie bylibyśmy teraz przyjaciółmi. Myślisz że jakby mu nie zależało żeby nasza relacja nadal była taka jaka jest, to by mnie obronił ostatnio? No właśnie.

- Czym niby, co?

- Moim naszyjnikiem. Pamiętasz tą koszulkę co mu oblałam kiedyś? Oddałam mu ją, ale naszyjnik się o nią zaplątał. Oddał mi go pod warunkiem że zrobię to co będzie chciał, bez pytań. Zażyczył sobie żebyśmy byli przyjaciółmi.- wzruszyłam ramionami.

- Chodź to że cię o to zapytałem też było z przymusu, no ale o tym wiesz.

-  I ty mówisz że się zmienił? Szantażował cię dziewczyno. To nie jest-

-O chyba nasz przystanek, wstawaj Y/N. - rozejrzałam się i zobaczyłam przystanek koło mojego bloku. Szybko wstałam i zaczęłam się przeciskać pomiędzy ludźmi i ich przepraszać. Kiedy wyszłam z busa i koło mnie znalazł się Chan, ruszyliśmy do mnie do mieszkania.

- Co ty się tak obijasz?

- Ścierpły mi nogi, siedziałaś mi na kolanach przez dobre 10 minut. Jak nie dłużej.

- E tam, przeżyjesz. Chodź szybciej. Poza tym sam chciałeś, ja mogłam stać.

Po chwili byliśmy już w bloku i wchodziliśmy na 5 piętro. Nigdy się tak nie spieszyłam jak wtedy. Moja mama nigdy nie każe mi się śpieszyć jeśli nic się nie stało. Jeśli zależy jej na czasie, po prostu mówi o co chodzi, a dziś nie powiedziała.

- Chan, coś mi tu nie pasuje. Moja mama nigdy nie każe mi się śpieszyć nie mówiąc o co chodzi. - przystanęłam  na chwilę by zaczerpnąć powietrza i jednocześnie powstrzymać łzy które czułam że zaraz zaczną mi się zbierać w oczach.

- Spokojnie, zaraz się dowiemy o co chodzi. Chodź - złapał mnie za rękę i pociągnął lekko, bym za nim ruszyła.

Po około 2 minutach  byliśmy już na moim piętrze. Zadzwoniłam dzwonkiem, bo nie wzięłam kluczy, wiedziałam że w domu ktoś będzie więc nie widziałam powodu do brania ich. W czasie w którym czekaliśmy aż ktoś, albo mama albo tata, nam otworzy zaczęło pojawiać się jeszcze więcej myśli.

- Wchodźcie dzieci. - wpuściła nam mama.

- Co się stało mamo?- zamknęłam drzwi i zdjęłam buty.

- Tata jest w szpitalu. Pamiętacie że narzekał na ból płuc, prawda? Okazało się że ten ból płuc to był tak naprawdę ich rak. - zaczełam płakać. Chan odrazu złapał mnie i przytulił tak mocno jak potrafił. Starał się mnie uspokoić w każdy możliwy sposób.   - Właśnie dlatego kazałam ci tu przyjechać, nie chciałam żebyś płakała przy innych ludziach, wiem że nienawidzisz tego robić. Jadę zaraz do szpitala, wujek nas zawiezie. Jak chcesz Chan, też możesz jechać.

- Oczywiście że jadę, nie zostawię ani Y/N ani pani. - podeszła do nas i poklepała go po ramieniu.

- Dziękuję że tak o nią dbasz, mimo że nie przepadaliście za sobą. - kiwnął głową i się uśmiechnął. - Y/N, ubieramy się. Zaraz wujek przyjedzie.

Odsunęłam się od chłopaka i zaczęłam ubierać buty, a potem kurtkę. Kiedy wszyscy się ubraliśmy, wyszliśmy przed blok o czekaliśmy aż przyjedzie nasze auto. Chan cały czas był przy mnie i w jakiś sposób mnie dotykał, bym się uspokoiła. Kiedy staliśmy na parkingu, stanął za mną i mnie delikatnie przytulił. Po kilku minutach przyjechał wujek, a my wsiedliśmy do auta. Chan dalej nie przerywał kontaktu fizycznego, przez co w jakimś stopniu się uspokoiłam. Kiedy zapieliśmy pasy, przełożył rękę przez moje ramię a drugą złapał mnie w talii i przysunął do siebie, tak żebym mogła się o niego oprzeć.

- A on? On nie jest z rodziny. - zapytał w końcu wujek jak zobaczył mnie przytulając się do Chana w lusterku wstecznym.

- Czy ty byś raz mogł nie komentować? Jest bliski Y/N, nie przeszkadza mi to że jedzie. Hyuenjin też nie ma nic przeciwko, Chan zajmował się nim przez ostatnie 2 tygodnie jak był chory.

- Aha, czyli to przez niego?

- Wujku, możesz przestać? - podniosłam głowę - Chociaż raz nie komentować tego co się dzieje, z kim i kiedy? Chan wziął tatę do lekarza jak tylko zaczął się skarżyć na bóle, wina lekarza że stwierdził że to nic, nie Chana. - wróciłam do poprzedniej pozycji, a wujek już się nie odezwał dopóki nie dojechaliśmy pod szpital.

- Jesteśmy. - odpiął się, a po nim ja, mama i Chan. Wszyscy wysiedliśmy i ruszyliśmy na recepcję.

- Przepraszam, gdzie leży Park Hyuenjin?- zapytała mama.

- A państwo z rodziny? - odpowiedziała recepcjonistka, wyszukując coś w komputerze.

- Tak, ja jestem żoną. A ze mną są dzieci i brat. - recepcjonistka kiwnęła głową.

- Pokój numer 231, na 2 piętrze, po lewej stronie od windy. - podziękowaliśmy i weszliśmy do windy obok.

Klikneliśmy piętro 2 i zaczęliśmy jechać w góre.

~~~~~~~~

Przepraszam za spóźnienie... Lekkie problemy były, ale już wróciłam. Właśnie zaczęły mi się ferie więc prawdopodobnie napisze troszkę więcej więc może, MOŻE, zrobię maraton taki mały. Jeszcze nie wiem, zależy ile będę miała na zapas rozdziałów. Ale jak już będzie to będą rozdziały codziennie przez tam jakiś okres. Dobra kończę, paaaa

Dance Like Crazy || Bangchan X ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz