IV

181 1 0
                                    

Szukałam kogoś kto znałby numer Bangchana, lecz nikt go nie miał albo nie chciał mi podawać, lub po prostu nie odpisywał. W końcu się zdenerwowałam i po godzinie szukania jego numeru, poddałam się.

Ubrałam jakaś pierwsza, lepsza bluzę, w której zazwyczaj farbowałam włosy, więc jest cała upaprana, i wybiegłam z pokoju.

- Gdzie idziesz skarbie?

- Do studia, zaprosiłam Chana na obiad ale zapomniałam że nie mam jego numeru, więc muszę po niego iść. W szczególności że jest 12.10 a zaprosiłam go na 13.- krzyknęłam w odpowiedzi zakładając buty.

- Dobrze, tylko uważaj na siebie. Jakbyś spotkała gdzieś tatę, powiedz mu że będziemy mieć gościa.

- Wiem. Pa!- zatrzasnęłam za sobą drzwi i wybiegłam na klatkę schodową.

*****

Koniec w końcu nie spotkałam ojca, ani nikogo znajomego. Gdy dobiegłam do studia wszyscy się na mnie patrzyli jak na wariatkę,  w końcu byłam w bluzie która wyglądała jakbym kogoś w niej zabiła. Albo przynajmniej pobiła.

- Jak ty wyglądasz?- zaśmiał się.

- Co? A... Wybiegłam z domu bo nie mam twojego numeru a jest już 12.30. Idź się wykąpać bo jebie od ciebie potem, tylko szybko, masz 10 minut .

- Ty też nie pachniesz najlepiej wiesz?

- Ale ja się w domu mogę wykąpać, pamiętaj że idziesz do mnie do domu na obiad.- Chan przewrócił oczami.

- Dobra, daj mi chwilę.

- Tylko szybko!- krzyknęłam za nim.

*****

- Dłużej się nie dało widzę. Chodź bo się spóźnimy.- rzuciłam od razu gdy zobaczyłam chłopaka który wyszedł przed chwilą spod prysznica. Nadal miał mokre włosy z których kapała woda wprost na jego koszulkę którą oddałam mu kilka dni wcześniej.

- Jezu, zdążymy.- ruszył w stronę drzwi wymijając mnie.- Proszę.- przepuścił mnie w drzwiach co mnie zdziwiło, lecz nie protestowałam i wyszłam na zewnątrz budynku.

- Chodź, tylko się spręż bo mamy 20 minut, niecałe. I załóż coś na łeb bo się rozchorujesz.

- Prowadź.

*****

-Jezu długo jeszcze?

- Chwila Boże, mój dom nie jest aż tak daleko.

- Wogóle, nie mogliśmy odjechać busem?

- Nie ma żadnych o tej godzinie. Uwierz że też bym wolała nim jechać.

- Dobra, ale ile jeszcze?!

- Japierdole, Bangchan, cierpliwości. Z 5 minut.

- O. Ja. Pier. Do. Le.

- Kogo niby? Swoją rękę? Rozumiem że to osiągnięcie że dajesz radę go złapać ale kurwa nie chwal się na każdym kroku. - rzuciłam, co nie spotkało się z pozytywną reakcją chłopaka. Od razu pożałowałam tego co powiedziałam czując jak lece do przodu a moje nogi w jakiś sposób się ze sobą skrzyżowały.- Co ty odpierdalasz, idioto?!

- Nic, odgryzam się. Patrz pod nogi.- uśmiechnął się wrednie i ruszył dalej przed siebie.

- Pożałujesz tego kiedyś, zobaczysz.

Dance Like Crazy || Bangchan X ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz