Prolog

171 10 4
                                    

–To tylko jeden krok...– szepnąłem do siebie, patrząc w dół.– Jeden krok i wszystko się skończy...– pojedyncza zła spłynęła po moim policzku.

Zimny, przeszywający wiatr i szybko napierdalające serce. To było to, co czułem. Ręce całkowicie mi skostniały. Nie byłem w stanie ruszać palcami u stóp. Ale czego ja się spodziewałem po tylu długich minutach stania po drugiej stronie poręczy przy na moście?

No właśnie.

To nie był mój pierwszy raz, kiedy tu stałem. Albo bardziej... Kiedy byłem w takiej sytuacji. Tylko że nigdy nie miałem na tyle odwagi. Zawsze kończyło się na samym płakaniu i ataku paniki.

Jednak dziś był ten dzień.

Misternie dopracowany plan.

Nic nie mogło pójść źle.

Z dala od domu rodzinnego, na drugim końcu kraju. Nie było nikogo, kto mógłby się o mnie martwić. Celowo nie nawiązałem żadnych znajomości, izolowałem się od wszystkich na uczelni. Specjalnie wybrałem sobotnią noc. Wszyscy studenci byli teraz w swoich domach, a nawet jeśli nie, to imprezowali. Mały ruch, do tego dość odległe od miasta miejsce. Słabo oświetlone, więc żaden przechodzień nie mógł mnie zauważyć.

Ale chyba jednak mimo wszystko zbyt długo zwlekałem. Dlaczego? Bo w oddali dostrzegłem człowieka spacerującego z psem.

Co za debil łazi z psem o godzinie drugiej w nocy?! Jeszcze na takim zadupiu?!

Patrzyłem na niego przez chwilę, mając nadzieję, że skręci w uliczkę przed mostem. Jednak kiedy już wyraźnie wszedł na ten pieprzony most, nie miałem wyjścia.

Teraz albo nigdy.

Spojrzałem na zachmurzone niebo. Kolejne łzy wypłynęły z moich oczu.

Odliczałem w myślach.

Trzy...

Dwa...

Jeden...

Przełknąłem głośno ślinę i puściłem się barierki, robiąc ten jeden, ostatni krok.

Przez chwilę czułem się, jakbym latał.

Uśmiechnąłem się do siebie, a chwilę później poczułem ból przeszywający moje ciało. Nie mogłem oddychać. Byłem tak przemarznięty, że nie byłem w stanie się ruszać, a lodowata woda sprawiła, że ostatki moich sił po prostu zniknęły. Czułem, jak ciśnienie i zimno rozsadza mi głowę.

A później już tylko ciemność.

Nareszcie koniec...






°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°

No dzień dobry!

W końcu stwierdziłam, że opublikuję tę książkę🙈

Leży sobie tak id jakiegoś czasu i czeka na światło dziennie...

No mam nadzieję, że się przyjmie🙈

Mam w planach wrzucać rozdziały dwa razy w tygodniu - niedziele i czwartki.

Zobaczymy czy w prakyce się uda... Mam nadzieję.

Aczkolwiek dziś zrobię wyjątek i opublikuję od razu pierwszy rozdział, żeby nie trzymać Was w niepewności (tak, przeżył.)

Miłego czytania!!❤️



(390 słów)

Set Me Free || JikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz