Tak teraz patrzę i widzę, że nie było czwartkowego rozdziału (przynajmniej według wattpada), a ja byłam święcie przekonana, że go wstawiłam🙈
No ale dobra, będą dzisiaj dwa, żeby nie było😇😘
(1700 słów)
Nie wiem dlaczego dałem się namówić, ale... Tak jakoś wyszło, że w to jakże piękne czwartkowe w popołudnie poszedłem z Eunwoo zaraz po wykładach do kawiarni...Znaczy... To nie tak, że ja go nie lubię, czy coś... Przez te prawie dwa tygodnie od wyjścia do klubu zacząłem się coraz bardziej na niego otwierać. Dowiedział się o niektórych moich problemach, a przede wszystkim o dwóch z pięciu prób.
To jakoś tak samo wyszło... No, nie chciałem kłamać, kiedy spytał jak poznałem Jungkooka. Ja za to dowiedziałem się, że nigdy nie miał matki, zawsze wychowywał go ojciec. Miał trójkę młodszego rodzeństwa, był generalnie znienawidzonym dzieckiem, ale... Miałem wrażenie, że on całkiem nie potrafi mnie zrozumieć...
To znaczy... Starał się i też starał się mi jakoś pomóc, ale nie wiedział zupełnie jak. Nigdy w końcu nie był w takiej sytuacji...
Oczywiście, dzień jak co dzień, Jungkook musiał do mnie zadzwonić.
Bo tak.
Ale to jest kochane z jego strony.
–Żyjesz?
–Miłe przywitanie.– parsknąłem, jednak uśmiechnąłem się pod nosem.
–Co nie?– zaśmiał się.– Robisz coś teraz, Maluchu?
–Um... Siedzę z Eunwoo w kawiarni...
–Czyli nie ma szans, żebym dzisiaj do ciebie wpadł?– spytał trochę jakby zawiedziony.
–Możesz przyjechać po prostu wieczorem...
–To ewentualnie daj znać, jak już będziesz w domu.
–Dobrze... Ale przyjedziesz?
–Zawsze, jak tylko poprosisz.– zachichotał.– Miłej zabawy, Maluchu.
–Dziękuję.– uśmiechnąłem się i dozłączyłem.
–Znowu Jungkook?
–Um... No tak...
–Boże, naprawdę nie daje ci żyć... Ciągle do ciebie wydzwania.
–Martwi się...
–Ja też się o ciebie martwię, a nie wydzwaniam do ciebie co pięć minut.
–Eunwoo... Ale Jungkook nie widzi mnie na co dzień na uczelni.
–To nie może dzwonić później? Albo co drugi dzień na przykład? Zawsze dzwoni akurat wtedy, kiedy gdzieś jesteśmy.– wydął wargę.
–Ma mój plan zajęć i dzwoni zawsze po ostatnim wykładzie. Nigdy nie dzwoni w trakcie. A przecież nie może wiedzieć, czy danego dnia akurat z tobą wyszedłem, czy też nie.
–Niby tak, ale już nie musi ci tak truć kiedy masz koło siebie też inne osoby.
–Martwi się.– powtórzyłem.
Czułem się cholernie dziwnie, kiedy musiałem bronić Jungkooka. Nie przeszkadzało mi to, że tak często dzwonił. Wręcz przeciwnie. Zawsze przypominał mi, że jestem ważny i potrzebny. Od razu poprawiał mi humor.
Nie czułem, żeby mi się narzucał, czy truł tyłek...
–Ja też się martwię.– chwycił moją dłoń.
CZYTASZ
Set Me Free || Jikook
Fanfiction,,-To tylko jeden krok..." Do śmierci? Do życia? Do miłości? A może do odpowiedniej osoby, która akurat przypadkiem znalazła się w odpowiednim miejscu?