(ok. 1000 słów)
Znowu to samo? Kurwa mam jebane flashbacki.
Czyli znowu wszystko się zjebało?
Zajebiście.
I cały teatrzyk od nowa. Badania, lekarze, pielęgniarki, psycholog, psychiatra i cisza.
Nilkogo chyba nie zdziwi, że nie zjadłem ani śniadania, ani obiadu. Tym razem jednak pielęgniarki przypilnowały, żebym przypadkiem nie przemycił plastikowych sztućców.
Czułem się jak w wariatkowie. A byłem w normalnym szpitalu. W końcu... Mój organizm wpadł w hipotermię, straciłem dużo krwi, bla, bla, bla.
Nie słuchałem.
Wiem tylko, że jest fatalnie, ale kto by się tego spodziewał?
–Cześć...– do sali wszedł ten chłopak. Nie spodziewałem się, że naprawdę przyjdzie...– Nie przeszkadzam ci? Mogę wejść?
–Jak chcesz.– wzruszyłem ramionami.
–Mam coś dla ciebie... Nie mam pojęcia, czy ci posmakuje, ale wiem, że szpitalne jedzenie pozostawia wiele do życzenia, więc...– wyciągnął z plecaka nieduże pudełko i położył je delikatnie na moich udach.
–Co to?
–Naleśniki. Bananowe. Są na mleku sojowym, bez mąki, tak naprawdę nie mają nic, co mogłoby ci zaszkodzić w razie nietolerancji laktozy, czy czegoś tam. No... Taka bezpieczna opcja.
–I ja mam to zjeść?
–Jakby nie patrzeć, od tego jest jedzenie.– wzruszył ramionami.– Możesz sobie zostawić na później. Nie musisz jeść teraz. Ale będzie mi miło, jeśli w ogóle to zjesz.
–Zobaczymy...– odłożyłem pudełko na szafkę obok łóżka.
–Dlaczego masz zabandażowane ręce?– spytał cicho.
–Um... To... Długa historia...
–Chcesz to z siebie wyrzucić?– spytał cicho.
–Ch-chyba nie dziś...
–Jasne, rozumiem. Pamiętaj, że zawsze możesz zadzwonić.
–Mhm...
–Opowiesz mi coś o sobie?
–Nie ma o czym mówić... Jestem zwykłym, nic nie wartym studentem, który ledwo zdał pierwszy rok. Nic nie potrafię, nie mam pasji, talentów, zainteresowań, jedyne, co to czasem maluję, ale tylko wtedy, kiedy już naprawdę nic nie pomaga. I nigdy na trzeźwo.
–Sztuka to coś pięknego. Pozwala wyzwolić najskrytsze emocje.
–Ta... Ale nie wtedy, kiedy samo wyciągnęcie farb to cholernie duży wysiłek.
–Jest coś, co cię uszczęśliwia?
–Nie wiem...– westchnąłem cicho.– Powiedz coś o sobie. Ty pewnie będziesz miał więcej do powiedzenia.
–No to... Uwielbiam pomagać ludziom... To sprawia mi ogromną satysfakcję. To fajne uczucie, kiedy możesz wywołać komuś uśmiech na twarzy. Bardzo interesuje mnie ogólnie człowiek jako stworzenie. Anatomia, ewolucja, psychologia... I interesuje mnie wszystko, co stworzył człowiek. Jestem humanistą w stu procentach.
–Podziwiam...– westchnąłem.
–Jak masz na imię?
–Jimin...
–Jungkook.– uśmiechnął się do mnie.– Pasuje ci to imię.
–Dzięki...– zdobyłem się na lekki uśmiech, jednak zdecydowanie nie udało mi się go utrzymać.

CZYTASZ
"Set Me Free" || Jikook
Fanfiction,,-To tylko jeden krok..." Do śmierci? Do życia? Do miłości? A może do odpowiedniej osoby, która akurat przypadkiem znalazła się w odpowiednim miejscu?