Rozdział 14

93 2 0
                                    

Późnym popołudniem gdy słońce zaczynało się przygaszać, a smugi zachodu malowały się na niebie, właściwie nie wiedziała co robi. Gdzie zgubiło się jej życie, które kochała i nie zamieniłabym na żadne inne. I tak bardzo chciała coś poczuć, lecz nie mogła, pustka ogarniała jej głowę i gubiła siebie w samej sobie. Choć czy na pewno zapodziała się czy może odnajdywała na nowo. Całe jej życie było napisane w księdze, z której w pewnym momencie wyrwała strony i spaliła je na stosie przeszłości. Myślała żeby wszystko rzucić i zacząć od nowa, to dobiło ją jeszcze bardziej, że była zdolna pomyśleć o czymś takim. Brakowało jej stabilizacji, nie była już aż tak młoda. Spojrzała na dłoń, a w szczególności na palec serdeczny, na który powinien znajdować się pierścionek. Westchnęła ciężko opierając się o marmurowe barierki tarasu widokowego.

Usłyszała za plecami wołanie jej imienia w ochrypłym głosie. Odepchnęła się od murku i odwróciła w stronę dziewczyny, która machała do niej ręką. Wróciła do swoich przyjaciół, którzy siedzieli razem przy okrągłym stole, bawiąc się w najlepsze. Bez wątpienia byli pijani, każdy, jeden bardziej od drugiego. Usiadła ciężko na krześle od razu chwytając niski kieliszek i na jedno przechylenie przelała wódkę do gardła, ciepło powoli rozgrzewało ją po chwilowej przerwie. Błogość nastąpiła znowu, gdy po szybkim shocie wzięła papierosa od przechodzącego dżentelmena, tego prawdziwego. Dym zeżarł zapach jej drogich perfum, a na papierze i kieliszku odbijała się jej nudziakowa szminka. Rzuciła kolejną studolarówkę na środek stołu.

- Dwanaście. - powiedziała opierając się bardziej na krześle. Jeden z kelnerów rzucił piłeczką do środka. Nie była to zwykła ruletka, miała inne zasady. Rozstawione zostały kieliszki w kratę, naprzemiennie czysty alkohol i kokaina. Zabawa z ślepakami dawno poszła w odstawkę. Zgadłeś liczbę zgarniałeś pieniądze ze stołu, a z każdą kolejną osobą kupka się powiększała, jeżeli jednak wypadła inna cyferka, brałeś to co znajdowało się pod tym numerem. Nie ćpała, normalnie, ale w momencie takiego upojenia, mózg zapomina i nie myśli trzeźwo, oddech przyśpiesza w ekscytacji i nerwowości. Mała kulka zatrzymała się na numerze siedemnaście. Przed jej twarzą została położona taca, a na nią wysypany biały proszek. Wyjęła z torebki czarną kartę płatniczą. Wiadomo co zrobiła z jej użyciem. Prosty szlaczek chwile potem znalazł sie przy jej nosie. Wystarczył tylko prosty ruch głową by zgarnąć wszystko jednym wciągnięciem.

Patrzył się na nią żarliwym spojrzeniem widząc jak niszczy swoje zdrowie z każdą minutą. Każdy jej ruch był powodem do stresu. Przejmował się tym czy się nie przewróci, nie przesadzi, odstraszał każdego napotkanego mężczyznę, nie dał nawet na nią patrzeć nikt nie zasługiwał żeby uczepić na nią oko. Nie dawała się mu nawet dotknąć, a słowa, które wypowiadał były ignorowane.

- Brooklyn, wyglądasz źle. - wspomniał Ronan chwytając jej dłoń, która sięgała po kolejny kieliszek. - Powinnaś jechać i odpocząć. - dodał, gdy spotkał się z oceniającym spojrzeniem.

- Ma racje. - zareagowała blondynka, siedząca obok z odchyloną głową do tyłu. - Wydaje mi się, że spoczywa to na twoich barkach. Andrew już nie domaga, a jak puścimy ich samych to oboje nie dojdą nigdzie.

- Niestety. - westchnął podnosząc na równe nogi kobietę, gdy ta wyrywała się i stawiała sprzeciwy. - Proszę przekaż do David Smitha żeby naszykował samochód. - zwrócił się do faceta w uniformie.- A ty? Wydaje mi się, że też powinnaś pojechać.

- Nie. - machała głową na boki. - Zostanę tu z Andrew, jakoś potem do was dołączymy, wciąż dobrze się bawimy. Wyślij adres hotelu jak dojedziecie. - złapała go za rękę, którą delikatnie ścisnął. W tym krótkim dotyku było więcej napięcia niż kiedykolwiek poczuła z Charlesem. Lekkość i poczucie bezpieczeństwa przeszło przez jej ciało i myśl.

The wall you didn't see || ZAKOŃCZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz