*Marcelina*
Stałam na schodach kompletnie zbita z tropu. Co o tej porze Miętówka robił w salonie i z kim rozmawiał? Zbliżyłam się do ściany oddzielającej salon od przedpokoju i nasłuchiwałam.
- To nie jest żywa istota, więc tym samym nie jestem w stanie go zabić. - odezwał się bardzo niski i głęboki głos, ale kompletnie mi obcy. Zrobił krótką pauzę, żeby się zastanowić. - Teoretycznie mógłbym go osłabić, ale to będzie kosztować.
- Ile? - westchnął Miętówka.
- Jedno istnienie. - zapadła głucha cisza. Przybrałam niewidzialność i wychyliłam się zza rogu. W kominku palił się ogień, a w nim widniała sylwetka samej Śmierci. Ciekawy sposób komunikacji. - Nie jestem w stanie nic zrobić, potrzebuję życia, żeby go osłabić.
- Dostaniesz je - rzucił krótko lokaj.
- W takim razie umowa stoi.
Po tych słowach ogień w kominku gwałtownie wzrósł, wyrzucając z siebie kartkę papieru i pióro, po czym zgasł. Miętówka złapał przedmioty i chwilę się zastanawiał.
- Cholerna kostucha - wysyczał na co się niemało zdziwiłam.
Nabazgrał coś na otrzymanym papierze i w tej samej chwili wszystko, co trzymał, zajęło się ogniem i zniknęło. Chciałam go zapytać, o co chodziło, ale zaczął robić coś przy kominku, który znowu zapłonął. Tym razem jednak w płomieniach pojawił się ktoś inny, a mnie kompletnie zamurowało. W kominku stał mój kochany ojciec. Zastanawiało mnie co Miętówka od niego chciał.
- Kto znowu… ah, to ty. Czego chcesz Miętówko? - powiedział przeglądając jakieś papiery - Jestem trochę zajęty.
*Jak zawsze milusio.*
- Musisz nam pomóc. - rzucił krótko lokaj, na co Hunson spojrzał na niego z niedowierzaniem i zarechotał.
- Muszę? A to niby w czym? - wrócił do przeglądania kartek.
- Nie pogrywaj ze mną Abadeer, wiem o twoim małym układziku. - jego stanowczość zdziwiła nie tylko mnie. Mój ojciec zmierzył go wzrokiem i mina mu zrzedła. Coraz bardziej mi się to nie podobało.
- Więc powinieneś wiedzieć, że mam związane ręce.
- Myślę, że możesz trochę nagiąć zasady skoro Zły i tak już złamał kontrakt. - na te słowa Hunson mimowolnie zgniótł trzymane dokumenty i z hukiem odłożył je na biurko. - Widzę, że Zły nie chwalił się torturowaniem Marceliny.
- Co!? - krzyknął, a kominek wybuchnął ogniem.
- Jest cała i zdrowa! Nie krzycz tak, bo wszystkich obudzisz. - Miętówka spróbował go uspokoić, co trochę podziałało. Ogień wrócił do środka kominka, zostawiając delikatnie osmoloną podłogę i ściany. Lokaj chwilę milczał, nasłuchując czy nikt nie schodzi. - Uratowaliśmy ją, ale naprawdę nie mogę pojąć, dlaczego mu zaufałeś.
Tego było już za wiele. Byłam wstrząśnięta tym, co słyszałam i chciałam odpowiedzi. Zdjęłam niewidzialność i wparowałam do salonu.
- Co to wszystko ma znaczyć!? - Miętówka od razu zakończył połączenie i spojrzał na mnie udając, że nic się nie dzieje. Byłam kompletnie wściekła i oszołomiona.
- Nie rozumiem, o czym mówisz. - zaśmiał się nerwowo, ale nie ze mną takie gierki.
- Nie denerwuj mnie. Wszystko słyszałam, a ty teraz zaczniesz gadać.
Niesamowite jak w jednej chwili z twardego cukierka zrobiła się galareta. Widziałam jak bije się z myślami, ale zaczynała kończyć mi się cierpliwość. Musiał to wyczuć, bo ze świstem wypuścił powietrze i popatrzył na mnie zrezygnowany.
CZYTASZ
Trouble-Bubbline
FanfictionCała Kraina Ooo ma poważne kłopoty. Z pomocą przychodzą jej Finn, Jake, Pan Miętówka, KB i Marcelina ale czy zdołają stawić czoła najgorszemu?