*Marcelina*
Stała tam kompletnie sztywna dobrą chwilę. Serce o mało nie wyskoczyło jej z piersi, a mi zaczęły wydłużać się kły na dźwięk jej buzującej krwi. Potrząsnęłam głową, żeby zejść na ziemię. Zastanawiało mnie co ją tak zestresowało, ale stwierdziłam, że nie będę naciskać. Brała głębokie wdechy, powoli się uspokajając. Nie mogłam pozbyć się myśli, że wygląda uroczo, kiedy jest taka czerwona i do tego ma zaciśnięte pięści. Taki mały różowy gremlin.
Nagle obróciła się w moją stronę i niepewnym krokiem podeszła do stolika obok. Rumieniec nie zszedł do końca z jej twarzy, ale nie wyglądała już jak pomidor. Zaczęła przygotowywać wszystko i nie odezwała się ani słowem. Cały czas ją obserwowałam. Dalej się stresowała jednak już dużo mniej. Usiadła naprzeciwko mnie i zaczęła delikatnie odwijać bandaże na rękach. Przez cały czas unikała mojego wzroku. Wzięła ze stołu mokrą szmatkę, ale przy zetknięciu jej z ranami syknęłam z bólu i odruchowo zabrałam rękę.
- Przepraszam, ale muszę. - powiedziała, prawie szepcząc, a głowę miała spuszczoną.
*Co z tobą Bonnie?*
- Nic się nie stało, kontynuuj. - uśmiechnęłam się i podałam jej rękę. Trzeba jakoś rozluźnić atmosferę. - W ogóle, to nie wiem co ty mi dałaś na śniadanie, ale było okropne. Nigdy nie brałam cię za wybitną kucharkę, ale teraz to przeszłaś samą siebie.
Gwałtownie podniosła głowę i spojrzała na mnie gniewie. Zaśmiałam się na ten widok, ale w końcu złapałyśmy kontakt wzrokowy.
- Żartuję złośniku. - dałam jej pstryczka w nos - Jesteś dobrym kuchcikiem. - rozchmurzyła się odrobinę - Nie zmienia to faktu, że to, co mi dałaś było naprawdę paskudne.
- Bo to miało ci dać siły, a nie być smaczne. - powiedziała, a ja przewróciłam oczami i zacisnęłam zęby, bo znowu przemyła mi ramię.
- Strasznie dziwnie się goją te rany. - patrzyłam jak ostrożnie przykłada szmatkę. - Żebro już mnie nie boli, ale na rękach… no sama widzisz.
Wyglądała na zmartwioną i bez słowa pokiwała głową. Kiedy skończyła, nałożyła jakiś dziwny opatrunek i zmieniła ścierkę, bo poprzednia była cała przesiąknięta krwią.
- Mogłabyś podnieść koszulkę? Zobaczę co z tym żebrem. - poprosiła nieśmiało, a ja wykonałam polecenie. Odwinęła bandaże i obejrzała dokładnie wcześniejsze złamanie. Miała ciepłe i miękkie ręce, a mnie przeszedł dreszcz. Może w innych okolicznościach byłoby to przyjemniejsze. - Obrzęk zniknął i wygląda na to, że wszystko się zrosło. Boli jak naciskam?
- Trochę, ale to chyba przez tego siniaka. - skrzywiłam się nieco, a KB pokiwała głową i zabrała ręce. Oczyściła rany na brzuchu i wyprostowała się odgarniając kosmyki włosów z twarzy.
- Odwróć się proszę. Z tego, co widzę po bandażach, to chyba na plecach też masz skaleczenia. - powiedziała niepewnie co mnie zaskoczyło, ale przypomniałam sobie, że przecież ich nie widziała. Ponownie wykonałam polecenie, jednak ona nic nie zrobiła. - Mogłabyś… zdjąć koszulkę?
Chciałam się zaśmiać z tego, jaka jest zawstydzona, ale przypomniałam sobie, że nie mam żadnego stanika. Niestety musiałam ją ściągnąć i teraz to ja się trochę speszyłam. Na szczęście była z tyłu. Nawet nie wiem, dlaczego się zawstydziłam skoro tyle osób już widziało mnie nago. Z rozmyślań wyrwała mnie woda skapująca po plecach.
- Wiesz. - zaczęła niepewnie i znowu słyszałam jak wali jej serce - Bardzo mi ciebie brakowało. Przez ten cały czas nie mogłam spać po nocach i zadręczałam się, że to wszystko moja wina. - już chciałam się obrócić, żeby ją ochrzanić - Wiem, już o tym gadałyśmy. Po prostu byłam w kompletnej rozsypce. Zresztą jak zawsze, kiedy… - ucięła nagle i zabrała ścierkę.
CZYTASZ
Trouble-Bubbline
FanfictionCała Kraina Ooo ma poważne kłopoty. Z pomocą przychodzą jej Finn, Jake, Pan Miętówka, KB i Marcelina ale czy zdołają stawić czoła najgorszemu?