8. NIEWOLA

231 26 7
                                    

Uwaga, ten rozdział zawiera przemoc.

*Marcelina*

Szłam przez ten cholerny las już dobre kilka dni w poszukiwaniu wyjścia, a ta zielona mgła wcale nie ułatwiała mi sprawy. Do tego jakoś magicznie straciłam orientację w terenie. Może to przez to, że tu wszystko wygląda tak samo. Udało mi się jakoś zgubić tę bandę wygłodniałych cukierków, ale po drodze spotkałam jeszcze kilka pojedynczych sztuk. Jak na ulepki z cukru i to w dodatku nieżywe to są okropnie szybkie i silne. W rezultacie tych konfrontacji mam teraz rozciętą rękę, którą zabandażowałam kawałkiem koszulki, jestem brudna, obolała i głodna. Nie pamiętam, kiedy ostatnio jadłam. Strasznie mało tu czegokolwiek co byłoby czerwone, a o zwierzętach nawet nie wspominam. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ta idiotyczna mgła hamuje moje zdolności regeneracji.

*Kb musi się okropnie martwić... No i miałam sprać Finna. Oj niech on nie myśli, że go to ominie.*

Byłam już okropnie zmęczona, więc postanowiłam odpocząć. Dawno tyle nie chodziłam... Z jakieś tysiąc lat. Rozejrzałam się i zobaczyłam drzewo obficie porośnięte mchem, który leżał też na ziemi. Idealne miejsce na odpoczynek. Usiadłam delikatnie, żeby za bardzo nie zniszczyć mchu i w końcu mogłam rozluźnić mięśnie. Dalej jednak nasłuchiwałam podejrzanych dźwięków, w końcu nie jestem głupia. Czułam jak zmęczenie mnie dopada a powieki stają się ciężkie. Biłam się z myślami czy to dobry pomysł, ale ostatecznie na chwilę przymknęłam oczy oddając się tej błogiej chwili. Jednak to był wielki błąd. Usłyszałam trzask złamanej gałęzi i charkot. Niestety nie zdążyłam zareagować i poczułam jak ktoś mnie łapie za włosy i gwałtownie ciągnie do góry. Chciałam wyciągnąć miecz, ale zapomniałam o mojej rozciętej ręce i kiedy tylko ją uniosłam, przeszedł mnie straszliwy ból i upadłam na kolana.
Napastnik puścił moje włosy i uderzył mnie w twarz, przez co syknęłam z bólu. Przycisnął mnie kolanem i wygiął mi ręce tak abym nie mogła się wyrwać. Wyciągnął linę i zaczął zawiązywać mi nadgarstki. Chciałam się wyrywać, ale ból w ręce i pozycja, w jakiej się znajdowałam, mi na to nie pozwalały. Szybko mnie spętał i podniósł do pionu, po czym nałożył mi worek na głowę. Przez cały ten czas nie widziałam jego twarzy i raczej nie będzie mi dane jej zobaczyć. Zaczął mnie prowadzić w nieznanym mi kierunku, ale ciągle się szarpałam na tyle na ile mogłam.

- Wypuść mnie gnoju!! Nie mam pojęcia, kim jesteś, ale obiecuje ci, że jak tylko się uwolnię, to tak ci obiję mordę, że nie będzie co zbierać!! - Zaczęłam się wydzierać i szarpać, zupełnie lekceważąc zagrożenie, jakie mogłam ściągnąć. - Za kogo ty się w ogóle uważasz? Myślisz, że możesz sobie ot, tak po prostu kogoś porwać? Myślisz, że jesteś teraz taki nietykalny? Pokaż twarz tchórzu! I zdejmij mi tę głupią torbę z głowy! Jesteś zwykłym... -Nie zdążyłam dokończyć, ponieważ mi przerwano.

- Oh zamknij się już! - Mój oprawca w końcu się odezwał i teraz mogłam stwierdzić, że raczej był to mężczyzna. Jego głos był jakiś znajomy, ale nie mogłam go dopasować do żadnej znanej mi osoby. Zwłaszcza że okropnie zniekształcony. - Zawsze miałaś taki cięty język. Dziwię się, jak Balonowa z tobą tyle wytrzymała. Na szczęście Król Zły ma na to rozwiązanie. - Mimo że nic nie widziałam, to niemal czułam, jak uśmiecha się pod nosem. Między nami zapadła cisza. Nagle usłyszałam, jak za nami idzie chyba dość spora grupa zombie.

- Nie wiem, czy jesteś głuchy, czy życie ci nie miłe, ale chyba mamy towarzystwo. - powiedziałam szeptem, żeby nie zwrócić na nas uwagi.

- Tak wiem. To na wypadek jakbyś jakimś cudem uciekła, ale to się raczej nie stanie. Bezpośrednio wykonują moje polecenia, więc nie radzę mnie denerwować. Ujmę to tak bądź grzeczna to może nic ci się nie stanie.

Trouble-BubblineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz