19. MOTYLKI

33 2 5
                                    

*Bonnibel*

Ogarnęłam szybko bałagan w pracowni i poszłam na górę, żeby obudzić Marcelinę jednak już na schodach usłyszałam strumień wody. Było to dziwne, bo ona nigdy nie brała prysznica rano. Zapukałam do drzwi łazienki.

- Wszystko okej Marcysiu? - zapytałam podniesionym głosem, żeby mnie usłyszała. Woda nagle przestała lecieć.

- Tak, po prostu źle spałam i okropnie się spociłam - powiedziała prosto z mostu, a ja parsknęłam śmiechem.

- Jak skończysz to chodź do kuchni, będę robić naleśniki - powiedziałam i pokręciłam głową sama do siebie.

- O matko, czytasz mi w myślach! Umieram z głodu - wyjęczała teatralnie a ja przewróciłam oczami.

Musiałam się pospieszyć, bo z głodną Marceliną raczej nie zostało mi dużo czasu. Zeszłam pospiesznie na dół i przygotowując śniadanie złapałam się na tym, że mam uśmiech na twarzy. Zdecydowanie za dużo o niej myślałam. Była tylko przyjaciółką i nic więcej. Kiedy skończyłam moją porcję, zajęłam się porcją Marceliny. Robiąc któregoś z kolei naleśnika, poczułam jak czyjeś ręce oplatają moją talię i odruchowo się obróciłam celując w napastnika tym co miałam pod ręką, czyli w tym przypadku szpatułką. Oczywiście była to Marcelina, która teraz cicho się ze mnie śmiała.

- Wow uważaj w kogo celujesz tą śmiercionośną bronią - powiedziała z rękami w górze - komuś mogłaby się stać krzywda, przecież to legendarna Drewniana Szpatułka - zatrzęsła rękami i teraz śmiała się już głośno.

- Ha Ha, bardzo śmieszne. - przewróciłam oczami i delikatnie uniosłam kąciki ust - ty się nie śmiej, ona jest gorąca. Nie powinnaś mnie tak zaskakiwać - pogroziłam jej palcem i też się zaśmiałam.

- Żarty żartami ale chyba coś ci się z tyłu pali - zwróciła mi uwagę, a ja jak poparzona odwróciłam się i w porę zdążyłam zdjąć naleśnika z patelni.

Kiedy nalewałam ciasto Marcelina objęła mnie od tyłu i położyła głowę na moim ramieniu, przez co cała zesztywniałam, ale jednocześnie poczułam dziwne ciepło w podbrzuszu.

- Nie chcę się czepiać, ale co to ma być? - odsunęła się ode mnie i pokazała na swój talerz - Dopiero trzy naleśniki? Wołasz mnie na śniadanie i robisz sobie pierwsza, a ja muszę czekać. Skandal! - założyła ręce na piersi i udała oburzoną.

- No przepraszam, ale sama wiesz, że zawsze tak robię bo tak jest wygodniej. Nic na to nie poradzisz. - zaczęłam się z nią droczyć.

- No ale raz mogłabyś zrobić wyjątek wiesz? Ja tu z głodu umieram, a ty robisz takie rzeczy. - opadła dramatycznie na krzesło i westchnęła ciężko.

- Po pierwsze robię to dla ciebie, żebyś miała cieplejsze. Widzisz jak ja się dla ciebie poświęcam? Doceń to. - mówiłam śmiejąc się.

- No dobra, kobieto złotego serca. A po drugie? - zapytała zaciekawiona.

- A po drugie, gdybyś była głodna, to mogłabyś wypić czerwień ze mnie, tak jak zawsze w kryzysowych sytuacjach. - powiedziałam beznamiętnie, skupiona na naleśnikach. Przez chwilę panowała cisza i dopiero wtedy dotarło do mnie jak to mogło zabrzmieć.

- Masz rację. Może po prostu to zrobię - usłyszałam jak wstaje z krzesła i znowu zesztywniałam. Nagle poczułam jej oddech na szyi, a potem lekkie muśnięcie zębów. Trwała tak przez krótką chwilę po czym odsunęła się i zaśmiała - A może tego nie zrobię.

Usiadła z powrotem na krześle, a ja wypuściłam powietrze i zaśmiałam się nerwowo. Rozluźniłam mięśnie z ulgą jednak przez chwilę poczułam się w pewnym sensie zawiedziona. Było to bardzo dziwne, bo nie chciałam, żeby to zrobiła. Nie należało to do najprzyjemniejszych uczuć. Kiedy już skończyłam podałam Marcelinie talerz i postawiłam przed nią syrop truskawkowy po czym zabrałam się za jedzenie. Atmosfera między nami zrobiła się jakby cięższa. A może tylko ja tak to postrzegałam? Pewnie tak było, a ja jak zawsze muszę wszystko wyolbrzymiać. 

Trouble-BubblineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz