*Bonnibel*
Szliśmy szybko przez las i, mimo że byliśmy osłonięci przez drzewa, to wiatr dawał o sobie znać.
*Musieliśmy naprawdę wkurzyć Złego... I bardzo dobrze.*
- Wszystko okej chłopcy? - zapytałam dwójkę niosącą nosze. Dyszeli od wcześniejszego biegu i do tego musieli nieść Marcelinę.
- Wszystko okej, tylko ciężko będzie walczyć. - odpowiedział z uśmiechem Finn.
- Spokojnie, nie musicie się o to martwić. Nieumarli słuchają bezpośrednio mnie. - powiedziała Maja. Trzymała się za ramię i widać było, że nie jest to najprzyjemniejsze uczucie. Popatrzyłam na nią zdumiona.
- Nie wiedziałam, że jesteś nekromantką. - przyznałam szczerze zaskoczona.
- Bo nie jestem. - powiedziała i już kompletnie nic nie rozumiałam. - W sensie nie od zawsze. Nauczyłam się jakiś czas temu, kosztowało mnie to włosy i przez to mam teraz taki głos.
- Dlaczego nie powiedziałaś wcześniej? Byłoby nam łatwiej. - zapytałam, a ona się zaśmiała, jednak zaraz syknęła z bólu. Nie podobało mi się to, coś z tą strzałą było mocno nie tak.
- Sądzę, że gdybym ci powiedziała wcześniej, to tym bardziej byś mi nie zaufała. - wysiliła się na uśmiech, a ja przyznałam jej rację.
Będziemy się musieli zająć tą strzałą po powrocie, bo nie wygląda to dobrze. Spojrzałam na Marcelinę, która dalej spała. Miałam nadzieję, że nie jest jej zimno. Czułam w środku ból i żal z powodu jej ran, ale teraz liczyło się to, że jest z nami i żyje. Mieliśmy niesamowite szczęście mimo pojawienia się Złego. Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby Marcelina... Nawet nie chcę o tym myśleć. Tyle czasu cierpiałam z powodu jej nieobecności, ale tak właściwie to dlaczego jest dla mnie taka ważna? Jake odchrząknął, tym samym wyrywając mnie z zamyślenia. Spojrzałam w jego stronę, na co kiwnął głową na znak, żebym do niego podeszła.
- O czym tak myślisz Królewno? - zapytał cicho. Zdałam sobie sprawę, że przez większość drogi moje myśli kręciły się wokół wampirzycy i na moją twarz wpełzł delikatny rumieniec.
- A no wiesz, sprawy królestwa i takie tam... - chciałam się jakoś wyłgać, ale Jake zrobił tylko podejrzliwą minę. Wiedziałam, że mi nie wierzy.
*I takie tam? Serio Bonnibel?*
- Wiesz, nie musisz się przede mną wstydzić. Wiem jakie macie stosunki z Marceliną. - zrobiłam wielkie oczy, po czym uciekłam wzrokiem. - Jak potrzebujesz się wygadać, to na mnie możesz liczyć. Co cię trapi? - patrzył na mnie badawczo. Chciałam jakoś wyminąć ten temat, ale chyba faktycznie potrzebowałam się wygadać. Może będzie mi łatwiej pozbierać myśli.
- Czy to nie bez sensu? - zaczęłam w końcu. - To nie pierwszy raz, kiedy mnie zostawiała albo raniła, a ja i tak miałam nadzieję, że wróci, przeprosi. Zawsze na nią czekałam. Wiem, że znamy się od kilkuset lat i jesteśmy przyjaciółkami, ale czy nie powinnam być zła? Nie zrozum mnie źle, oczywiście chcę jej dobra i cieszę się jak nigdy, że jest już z nami. Po prostu... nie rozumiem, dlaczego czuję się tak dziwnie. - skończyłam, ale rumieniec ani myślał zejść z mojej twarzy. Jake ani na chwilę nie spuścił ze mnie wzroku.
- Zależy ci na niej prawda? - przytaknęłam nieśmiało - Dużo o niej myślisz? - odwróciłam gwałtownie głowę w jego stronę, ale nie zmienił wyrazu twarzy. Cały czas był spokojny. Chciałam zapytać, jakie to ma znaczenie, ale zrezygnowałam i po prostu skinęłam głową. - Jest dla ciebie ważniejsza niż królestwo?
CZYTASZ
Trouble-Bubbline
FanfictionCała Kraina Ooo ma poważne kłopoty. Z pomocą przychodzą jej Finn, Jake, Pan Miętówka, KB i Marcelina ale czy zdołają stawić czoła najgorszemu?