Rozdział 17

258 21 27
                                    

Pov. Alhaitham

Rozpakowałem zakupy i zrobiłem sobie kawę. Trochę już za późno ale trudno się mówi. Czekałem aż moja księżniczka wyjdzie z łazienki. Myślałem, że prędzej się zestarzeje niż on się wypiękni.

- hmph - usłyszałem głos Kaveh'a. Stał w drzwiach z obrażoną miną i założonymi rękoma

- no nareszcie, doczekałem się - odłożyłem kubek z kawą na stolik i podszedłem do niego - co ty tak długo się tam piękniłeś, księżniczko - na to ostatnie słowo odwrócił się, najwidoczniej zawstydzony

- ja chociaż dbam o swoją skórę, cerę i włosy, czego nie można powiedzieć o tobie - z powrotem spojrzał na mnie wkurzony

- czyli mam rozumieć, że uważasz, że jestem brzydki i o siebie nie dbam? - wiem, że to tylko przekomarzanie, a Kavehowi się humor zepsuł ale tym mnie trochę uraził - może i dbasz o swój wygląd ale o resztę siebie niezbyt. Kiedy coś ostatnio jadłeś?

- to nie ważne jest aktualnie. Nie mam czasu na takie rzeczy i jakoś żyje - ominął mnie i podszedł do szafki by wyciągnąć z niej wino które dzisiaj kupiłem

- o nie, nie, nie. Ono jest do kolacji, musisz trochę poczekać - zabrałem w z rąk butelkę i położyłem na wyższej półce by nie mógł jej dosięgnąć. Jakieś plusy bycia wyższym

- Ej! To mój dom i nie będziesz mi rozkazywał! Jestem dorosły! - mogłem się tego spodziewać...

- no mentalnie nie bardzo. Eh... Co się stało? Znowu masz humorki? - z nim to jest jak z kobietą. Powiesz jedno słowo nie tak i już obrażona na cały dzień

- AHA?! - znowu mnie wyminął i zamknął się w swoim pokoju. Dam mu trochę czasu, żeby mu przeszło...

Wróciłem do salonu by skończyć swoją, już zimną kawę. Wylałem ją do zlewu, w życiu nie tknę zimnej, smakuje jak rozwodniona, ohydna. Nie miałem co ze sobą zrobić, zapomniałem wziąć książek z domu co nie zdarza mi się w sumie w ogóle. Było jeszcze za wcześnie, by robić kolację i prawdę mówiąc, chciałbym żeby Kaveh mi przy niej pomógł.

W salonie stała mała biblioteczka, zacząłem szukać jakiejś książki której jeszcze jakimś cudem nie czytałem. Skończyło się na tym, że wziąłem jakiś romans, pewnie Kaveh je czytał. Wątpię żeby Tighnari gustował w takich książkach.

Co chwilę przysłuchiwałem się czy może Kaveh nic nie odwala w swoim pokoju. Po godzinie książka stała się dla mnie nużąca i postanowiłem iść do mojej księżniczki i z nim porozmawiać. Zapukałem ale nikt mi nie odpowiedział, może spał? Pchnąłem drzwi i pierwsze co zobaczyłem to ogromny syf... znowu... Myślałem, że może posprząta skoro miałem przyjść ale się myliłem. Spojrzałem w stronę dwuosobowego łóżka. Na środku siedział Kaveh z kolanami podciągniętymi pod brodę i założonym na siebie kocem. Patrzył nie wiadomo na co i chyba nawet nie ogarnął, że już nie jest sam w pokoju.
Usiadłem obok niego i objąłem go ręką tak, by jego głowa mogła się oprzeć o moje ramię.

- Co się stało Kaveh? - starałem się brzmieć jak najłagodniej. Nic nie odpowiedział tylko pociągnął nosem - płaczesz? - przestałem się gapić na ścianę przed nami i kątem oka na niego spojrzałem, miał zaszklone oczy i delikatnie trzęsły mu się wargi.

Objąłem go drugą ręką i przytuliłem do siebie. Pocałowałem bo w czoło i głaskałem po plecach a on zaczął cicho płakać. Myślę, że on sam nie wie dlaczego płacze. Każdy czasami tak ma, że musi sobie popłakać. Kaveh także się do mnie przytulił i siedzieliśmy razem w tej pozycji jakieś 15 minut.

Kwiat O Kolorze Kawy   [zawieszone]   Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz