Pov. Kaveh
Po skończonych zakupach Alhaitham odwiózł mnie do domu. Całą drogę próbowałem wyciągnąć od niego gdzie poszedł wcześniej, bo jakoś w wersję, że do księgarni nie mogłem uwierzyć. Jednak Alhaitham upierał się przy swojej wersji. Pomógł mi wnieść torby na górę, a te które miały być jako prezenty wziął do siebie. Pożegnaliśmy się całusem i zamknąłem za nim drzwi. Muszę też zrobić mu jakiś prezent.
- oh Kaveh. Gdzie byłeś? - Tighnari wyszedł ze swojego pokoju ze spuchniętą twarzą. Pewnie znowu płakał
- Alhaitham zabrał mnie na zakupy, przepraszam, że nic nie powiedziałem. Nie chciałem cię budzić - wytłumaczyłem mu i zabrałem torby do swojego pokoju.
Pierwsze co zobaczyłem to ogromny syf przed szafą. Wszystkie moje ciuchy były porozwalane po podłodze i oczywiście musiałem je posprzątać. Włączyłem swoją ulubioną playlistę na słuchawkach i zacząłem sprzątać. Piosenki mijały i mijały po kolei, a ciuchy znikały z podłogi na półki w szafie. Jakoś szybko poszło. Padłem zmęczony na łóżko, gdybym nie przypomniał sobie o zakupach pewnie bym zasnął. Wyciągnąłem wszystkie ubrania z toreb i zaczynałem odcinanie metek. Gdy byłem już jakoś w połowie, Tighnari wszedł do mojego pokoju.
- coś się stało Nari? - odstawiłem na łóżko nożyczki i nową koszule.
- nie ale chciałem ci tylko powiedzieć, że jutro już jadę do rodziny na święta. Wiem, że święta dopiero za tydzień ale chciałbym pomóc trochę w domu. Wziąłem wolne ale chciałbym, żebyś sprawdzał co u roślin i je podlewał. Mam nadzieję, że mogę na ciebie liczyć. Napiszę później listę co i jak - spojrzał na mnie, widziałem w jego oczach smutek. Dalej przeżywał to co zrobił Cyno. Podszedłem do niego i go przytuliłem
- rozumiem, postaram się niczego nie schrzanić. Pomóc ci się spakować czy coś? - odsunąłem się od niego tak, żeby lepiej nam się rozmawiało
- nie trzeba, już się spakowałem. Jutro rano przyjedzie po mnie tata i zawiezie na miejsce. Idę już spać, jestem zmęczony i chciałem się pożegnać bo raczej rano się nie zobaczymy - uśmiechnął się do mnie blado i znowu przytulił
- rozumiem... Mam nadzieję, że czas z rodziną poprawi ci humor. Nie przejmuj się Cyno
- dzięki, postaram się. Dobranoc - zamknął drzwi i poszedł chyba do łazienki. Tak mogłem wywnioskować po krokach. Ja wróciłem do odcinania metek.
Skończyłem godzinę później. Wrzuciłem ubrania do pralki, ustawiłem ją i już się prały. Umyłem się i inne takie, starałem się być cicho aby nie obudzić Nariego. Wróciłem do pokoju i spojrzałem na telefon, wzięło mnie coś, aby napisać do Haithama.
Ja: Hejka, śpisz?
Haitham ❤️: jeszcze nie, a dlaczego ty nie śpisz?
Ja: musiałem ogarnąć ciuchy które kupiliśmy
Haitham ❤️: Chyba ja kupiłem, nie przypominam sobie, żebyś dokładał się do nich
Ja: No dobra, dobra. W ogóle to Nari już jedzie do rodziców i poprosił mnie bym zajął się jego kwiatami. Mógłbyś mi pomóc? Boje się, że coś zrobię źle a wiem jak dla Tighnariego są ważne, a Ty wiesz wszystko o wszystkim.
Haitham ❤️: O dziękuje. Pewnie, przyjdę w poniedziałek po Ciebie do pracy i jak skończysz to pójdziemy. Cyno też pojechał szybciej więc... Miałbyś coś przeciwko gdybym u Ciebie zamieszkał na trochę? Nie lubię być sam w domu
Ja: Ty?! Ty nie lubisz być sam w domu? Od kiedy? Ale oczywiście, i tak cię przyjmę
Haitham ❤️: Będę jutro wieczorem. A teraz idź już spać, dobranoc. Kocham Cię ❤️
Ja: Dobranoc, ja Ciebie też ❤️
...
Witaaam
Teraz jakiś krótszy rozdział, z racji, że był jeden w tygodniu. Mam nadzieję, że się podobał
Za błędy i inne takie przepraszam
Paa
🌻
CZYTASZ
Kwiat O Kolorze Kawy [zawieszone]
RomanceFanfik o shipach Haikaveh i CynoNari. Trochę burzliwa i pogmatwana relacja Kaveh'a z Alhaithamem oraz trochę spokojniejsza Cyno z Tighnarim PS zjdęcie na okładce jest z Pinteresta. Odrazu się przyznam, lekko inspirowałam się innymi fanfikami. Mam...