Pov. Alhaitham
Właśnie wróciliśmy z zakupów. Zakupy z Kavehem to katorga... Z godzinę spędziliśmy na wybieraniu łańcuchów i światełek na choinkę. Ciągle mówił "niee, ten kolor nie pasuje" albo "te za bardzo świecą". Zakończyło się tym, że kupiliśmy obydwa kolory i obydwa opakowania lampek.Szukaliśmy jeszcze dekoracji na stół i innych dupereli o których Kaveh "marzył".
- zadowolony z zakupów? - zapytałem, jednocześnie parkując samochód
- yhym! I to jak! Ale... Haitham? - spojrzał na mnie
- tak?
- bo jutro wigilia to co my będziemy jeść jakoś kolację? - na śmierć zapomniałem
- faktycznie! No cóż. Nie ugotuje się już całej kolacji i dla nas dwóch byłoby to bez sensu. Możemy coś zamówić albo ugotować poprostu jakąś rybę czy zupę - wysiadałem powoli z auta
- nie wiem czy mam w domu... - odpowiedział bardziej zmartwiony
- spokojnie, kupiłem ci zapas jedzenia na co najmniej 4 miesiące - otworzyłem mu drzwi i pomogłem wysiąść
- łoł. No dobra. To ja stoję dom a ty gotujesz, okej?
- okej
Wyciągnąłem zakupy z bagażnika i ruszyliśmy do windy. Pod drzwiami była znowu ta sama akcja z kluczami... Przykleje mu je kiedyś tak, że już ich nigdy nie zapomni
- Al? Gdzie mamy choinkę? - wyjrzał z kuchni Kaveh
- oj, zapomniałem. U mnie w mieszkaniu. Pojadę po nią. Za 30 minut będę, a ty nic nie ruszaj w kuchni - ubrałem znowu płaszcz który ściągnąłem dosłownie minutę temu i zamknąłem drzwi na klucz
Pov. Tighnari
BOŻE JAK JA NIENAWIDZE TEJ RUDEJ SZMATY! Nie wiem co Cyno w niej widzi. Przecież ona jest bardziej tandetna od chińskich zabawek. Nakłada na siebie tyle tapety jakby miało to zmienić jej krzywy ryj, a o ubieraniu się jak dziw- spokojnie Nari... Wystarczy... Wdech i wydech...
- Nari, kochanie! Chodź nam pomóc! - zawołała mnie z domu mama.
Zszedłem po schodach do kuchni i zobaczyłem tam dwie kotki o których rozmawiałem wcześniej z Kavehem i Collei. Ajo była koloru biszkoptowego, a Luna szarego. Ajo należała do tych kotów które latają po całym domu, są wszędzie, a Luna wolała leżeć przed kominkiem lub na kanapie i spać całe dnie.
- o co chodzi? - zapytałem, wyciągając jednocześnie szklankę z szafki
- wydaje mi się, że Luna źle się czuje w towarzystwie Ajo... - mówiła smutnym głosem, wiem jak bardzo kocha zwierzęta. Prawie tak bardzo jak ja rośliny i to zrozumiałe, że gdyby musiała jedną z kotek oddać byłaby smutna
- oh... Naprawdę? Dlaczego tak myślisz?- nalałem sobie wody do szklanki
- Luna zawsze gdy widzi Ajo, chowa się lub ucieka. Widać, że nie lubi jej towarzystwa, kiedy daję im jedzenie, Luna czeka aż Ajo skończy jeść i dopiero podchodzi do miski... Nie chciałabym jej oddawać ale też nie chce by była smutna- przytuliłem mamę i delikatnie głaskałem po plecach
CZYTASZ
Kwiat O Kolorze Kawy [zawieszone]
RomanceFanfik o shipach Haikaveh i CynoNari. Trochę burzliwa i pogmatwana relacja Kaveh'a z Alhaithamem oraz trochę spokojniejsza Cyno z Tighnarim PS zjdęcie na okładce jest z Pinteresta. Odrazu się przyznam, lekko inspirowałam się innymi fanfikami. Mam...